Towarzysz Gierek "był skrajnie zadowolony". Trudno, żeby nie był, skoro na jego widok młodzież wypełniająca murawę stadionu stanęła na baczność. Gdyby tylko wiedział, że wcale go nie widzieli… Miasto błyszczało, tonęło w dekoracjach i miało czym się pochwalić. A że przy okazji malowano trawę i eksmitowano mieszkańców? Tego przecież kamery nie pokazały.
Tomasz Kolańczyk usypywał skarpy, potem na nich siano owies. Byle było zielono.
Tomasza Mikszę wysłano na obóz, gdzie uczył się, jak tworzyć głowę orła z dziesiątek ciał.
Krzysztof Romanow dostał do ręki wielki karton, którym na umówiony znak miał wymachiwać w odpowiednią stronę.
Jakub Stojanowski stał między żołnierzami i też na znak wpadał w euforię.
Rodziców Doroty Smoleń eksmitowano.
Edward Gierek się cieszył.
A Dorota Półchłopek podziwiała jego… dublera.
50 lat temu Poznań zorganizował Centralne Dożynki.
Dziś organizuje Dożynki Miejskie i Święto Chleba. Nieporównywalne w rozmiarze i rozmachu.
Święto skradzione
Tradycyjne święto, które było podziękowaniem za tegoroczne plony na polskich wsiach, w okresie PRL zawłaszczyła władza i ograbiła ze świętości. Odsunięto od niego Kościół, chleba dożynkowego - przynajmniej oficjalnie - już nie święcono. Od 1946 roku z wielką pompą organizowano centralne dożynki, w których uczestniczyły najwyższe władze, a wszystko rejestrowały kamery Polskiej Kroniki Filmowej, a z czasem relacjonowała Telewizja Polska. To miała być opowieść o wielkości Polski Ludowej, słusznej linii programowej partii oraz o sile sojuszu robotniczo-chłopskiego.
Poznań pierwszy raz był ich gospodarzem w 1951 roku. Stalinizm w pełnej krasie, dożynki wprost ociekały propagandą. Do stolicy Wielkopolski zjechało 150 tysięcy chłopów z całej Polski. Ich defiladę ulicą Czerwonej Armii (dzisiaj ulica Święty Marcin) z portretami przywódców komunistycznych z całego świata, takich jak Mao Zedong, Kim Ir Sen czy Wilhelm Pieck podziwiali z trybun prezydent Bolesław Bierut, premier Józef Cyrankiewicz i marszałek Polski Konstanty Rokossowski.
Gazeta Poznańska pisała: Do schodzącego z trybuny ob. Prezydenta Bolesława Bieruta podbiegają ze wszystkich stron gromady dzieci – barwny tłumek najmłodszych obywateli kraju. Stojąca obok nas mała, może pięcioletnia dziewczynka wyrywa się mamie; – Puść mnie, mamuś, ja chcę też do Prezydenta, ja chcę też powiedzieć Prezydentowi "do widzenia"… Matka uśmiechnęła się i pobiegła wraz z nią.
Propaganda sukcesu
W 1974 roku, na XXX-lecie PRL, Centralne Dożynki znów organizował Poznań.
- Odbyły się w momencie idealnym. Polska rosła w siłę, ludziom żyło się dostatniej, socjalizm był w swoim zenicie. Towarzysz Gierek był skrajnie zadowolony - wspominał Wiesław Kot, publicysta i autor książek o życiu codziennym w PRL.
Wybór miasta-gospodarza nie był przypadkowy. - Działy się tu wtedy rzeczy arcyważne. Urodził się półmilionowy poznaniak. Zakłady Cegielskiego wypuściły setną spalinową lokomotywę najwyższej jakości. Oddano do użytku odcinek paraautostrady między Poznaniem a Warszawą na odcinku Poznań - Września, w tym węzeł komunikacyjny Poznań-Antoninek, który był arcydziełem budowy autostrad jak na tamte czasy - opowiadał Kot.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam