|

Rok otwartej wojny w obozie władzy. "Mateuszowi jakoś do śmiechu nie było"

GettyImages-1245628961
GettyImages-1245628961
Źródło: Nicolas Economou/NurPhoto via Getty Images

Prawo i Sprawiedliwość stało się zakładnikiem Solidarnej Polski i nowego koalicjanta z poparciem zaledwie trojga posłów, a Mateusz Morawiecki na wojnie ze Zbigniewem Ziobrą musiał poświęcić Michała Dworczyka, który stracił fotel szefa kancelarii premiera, ale pozostał w składzie rządu. W politycznym podsumowaniu roku reporterzy "Faktów" TVN i tvn24.pl odsłaniają kulisy wydarzeń, które zatrzęsły obozem władzy i mają jeden wspólny mianownik: ich negatywni bohaterowie z reguły nie ponosili konsekwencji, a jeśli nawet, to mogli liczyć na nagrody pocieszenia.

Artykuł dostępny w subskrypcji

MAGAZYN NA KONIEC ROKU. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA >>>

- Ziobro będzie? - pyta jeden z posłów PiS.

- Nie, podobno ma jakieś sprawy rodzinne. Zresztą on nie lubi takich spędów. Jakby się pojawił, każdy by coś od niego chciał. Po co mu to? - odpowiada inny.

Jest 12 grudnia. Właśnie rozpoczyna się posiedzenie klubu w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Nowogrodzkiej. Dzień później, o godzinie 21.54, zaledwie dwoma głosami PiS obroni swojego ministra sprawiedliwości. Uda się to między innymi dlatego, że troje posłów - Zbigniew Girzyński, Andrzej Sośnierz i Agnieszka Ścigaj - wstrzyma się od głosu. Wynik głosowania to 226 za dymisją, 228 przeciw. I właśnie te trzy głosy wstrzymujące. I choć większość ustawowa w tym głosowaniu wynosiła 231 posłów, to dla trójki posłów koła Polskie Sprawy głosowanie było testem na lojalność. 

Wspominamy tamto głosowanie i posiedzenie klubu, bo, jak słyszymy od ważnego polityka PiS-u, było ono kluczowe. - Choć to czasem szorstka przyjaźń, przyjaciół trzeba bronić, jakoś tak to brzmiało - mówi.

- I potem sala wybuchła śmiechem? - dopytujemy.

- Tak. Patrzyłem wtedy na szefa, on zaśmiał się od razu. A potem sala. Siedzącemu obok Mateuszowi jakoś do śmiechu nie było. Ziobro czuł się tak pewien przed głosowaniem, że nawet nie przyszedł, żeby spotkać się i wymienić uprzejmości z posłami - relacjonuje nasz rozmówca.

Zbigniew Ziobro pozostaje ministrem sprawiedliwości (materiał z 14 grudnia 2022 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

Ziobryści oskarżają premiera o zdradę 

Morawiecki jest pierwszym w historii premierem, którego własny minister oskarża o zdradę na rzecz Unii Europejskiej. O sprzeniewierzenie się polskiej suwerenności. O błędy w polityce zagranicznej. O składanie do Sejmu niekonstytucyjnych projektów ustaw. I mimo tych oskarżeń, jako szef rządu, nie może kompletnie nic.

- Czy relacja między PiS-em a Ziobrą to "szorstka przyjaźń"? - pytamy człowieka z otoczenia prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Po dłuższej chwili słyszymy: - Nie, to jest bardziej relacja ojciec - syn. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

- A relacja…

- Morawiecki - Ziobro? - przerywa nam polityk. - Jestem w polityce od prawie 30 lat. Widziałem naprawdę sporo i to, co jest między nimi i ich ludźmi, to jest zwykła nienawiść. Kompletny brak szacunku i walka na wyniszczenie.

Zbigniewowi Ziobrze włos z głowy jednak nie spadnie. Bo to on i jego Solidarna Polska dają Kaczyńskiemu większość w Sejmie. Dymisja Ziobry oznaczałaby rozpad koalicji i najpewniej powstanie rządu mniejszościowego. A na to Kaczyński nie jest jeszcze gotowy. To oznacza, że Ziobro i jego ludzie mogą bez opamiętania obrażać premiera. Oskarżać go o największe zło świata i nie stanie im się kompletnie nic.

Przykład? Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska w rządzie Mateusza Morawieckiego, w wywiadzie dla portalu wp.pl tak ocenił szefa rządu: "Tak historyczna porażka pana premiera powinna być związana z konsekwencjami. Niestety, na razie konsekwencje ponosi Polska. Sądzę, że pan premier wprowadza wszystkich w błąd. Na pewno mnie, jako posła, wprowadził". 

W normalnej sytuacji, zanim wiceminister wyszedłby ze studia, już zostałby zdymisjonowany. A tu? Szefowa resortu Anna Moskwa odebrała mu jedynie kompetencje, zachowując stanowisko i wynagrodzenie.

0612N400XR PIS DNZ SOBSKA OZDOBA
PiS odbiera Ozdobie kompetencje (materiał z 10 grudnia 2022 roku)
Źródło: TVN24

A po 10 dniach i tak wszystko wróciło do normy - Ozdoba kompetencje odzyskał. Wcześniej, jak słyszymy, popełniono w jego sprawie błąd.

Prezes PiS napuszcza na siebie Ziobrę i Morawieckiego

- Czy Kaczyński widzi już Ziobrę poza Zjednoczoną Prawicą? - dopytujemy jednego z posłów, bywających regularnie na Nowogrodzkiej i w gabinecie prezesa. - W żadnym wypadku. On się w wielu sprawach z nim zgadza. Myśli jak on, ale wie, że musi grać, raz na Ziobrę, raz na Mateusza. Ciągle ich napuszcza na siebie - odpowiada poseł.

I taki też był ten rok. Gdy Kaczyński potrzebował antyunijnej polityki, mówił jak lider Solidarnej Polski. Teraz, kiedy chce uzyskać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i zgodził się na ustępstwa wobec Brukseli, na spotkaniach z wyborcami powtarza argumenty Mateusza Morawieckiego.

Poseł Solidarnej Polski przyznaje w rozmowie z nami, że tak źle między premierem a ministrem sprawiedliwości jeszcze nie było. - Mój szef lubi Morawieckiego, ale na pewno mógłby bardziej - ironizuje.

Zgadza się z nim poseł sprzyjający premierowi, który również przyznaje, że relacje między tymi dwoma obozami są wyjątkowo złe, choć gdzie indziej dostrzega winowajców.

- To Ziobro eskaluje konflikt przed zbliżającymi się wyborami. Bujanie łódką może osłabić nasz wynik. Jesteśmy zakładnikami Solidarnej Polski - przyznaje.

Inny polityk, stronnik Ziobry, pytany przez nas o najważniejsze polityczne wydarzenia roku, odpowiada z tonem rezygnacji w głosie: - Okazało się, że Morawiecki jest niezatapialny.

Według naszych rozmówców najpoważniejsza próba zatopienia szefa rządu miała nastąpić pod koniec września, gdy wszyscy wrogowie Morawieckiego - od ziobrystów, przez Beatę Szydło, po polityków z tak zwanego zakonu PC - powiedzieli sobie: "teraz albo nigdy".

Premier Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki
Źródło: Nicolas Economou/NurPhoto via Getty Images

- To taki moment, gdy jest możliwy każdy scenariusz, z wymianą szefa rządu włącznie, ale jak zawsze wszystko zależy od decyzji prezesa. Jeśli ostatecznie uzna, że Morawiecki ma zostać wbrew głosom większości w partii, to tak się stanie - tłumaczy w rozmowie z nami osoba znająca mechanizmy funkcjonowania Nowogrodzkiej.

Dworczyk odchodzi, ale zostaje

Jest 29 września. Kończy się wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego PiS w Pułtusku. Do dziennikarzy wychodzą szef klubu Ryszard Terlecki, rzecznik PiS Radosław Fogiel oraz jego zastępczyni Urszula Rusecka.

Terlecki oświadcza, że wbrew "medialnym spekulacjom" nie będzie zmiany na stanowisku premiera, ale - dodaje - wszyscy zajmujący kierownicze stanowiska muszą być "do dyspozycji".

- Jeśli ich praca zostanie uznana za niewystarczająco skuteczną, to muszą się liczyć ze zmianą. I takie zmiany oczywiście są możliwe - zaznacza szef klubu PiS.

- Tak jest w przypadku ministra Dworczyka? - dopytuje reporter TVN24.

- Z tego, co wiem, pan minister Dworczyk złożył rezygnację - rzuca po chwili wahania Terlecki.

TERLECKI
Terlecki: Michał Dworczyk złoży rezygnację. To kwestia godzin lub dni
Źródło: TVN24

Stojący obok Radosław Fogiel z wyraźnym zakłopotaniem na twarzy wpatruje się bez słowa w Terleckiego. 

- Wyszedł przed szereg. To sam Michał miał na konferencji prasowej ogłosić, że rezygnuje. Mógłby dzięki temu odejść z twarzą. A po wystąpieniu Terleckiego pozostało mu pożegnanie na Twitterze - wyjaśnia w rozmowie z nami informator znający kulisy zdarzenia.

Tak też się dzieje. Dworczyk pisze następnego dnia na Twitterze: "Dziś złożyłem rezygnację z funkcji szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów".

Później na konferencji w Sejmie wyjaśnia lakonicznie: - Przeważyły względy osobiste i takie przekonanie, że tak efektywnie jak do tej pory dłużej na tym miejscu nie jestem w stanie pracować.

Według naszych rozmówców faktycznie przeważyły względy osobiste, czyli osobista niechęć wielu ważnych polityków obozu władzy do szefa rządu, którego Dworczyk był prawą ręką.

Powodu dymisji nie trzeba było daleko szukać: od czerwca 2021 roku - po włamaniu do prywatnej skrzynki Dworczyka - do internetu zaczęły wyciekać maile ukazujące kulisy sprawowania władzy.

- Przez te maile Michał wystawił się na cel, bo były one wykorzystywane w walkach frakcyjnych przeciwko Mateuszowi. Kiedy premier jest zbyt silny, by go zaatakować, to atakuje się jego stronników. Między innymi dlatego szef jego kancelarii musiał odejść - wyjaśnia stronnik premiera.

- Dworczyk długo był obciążeniem dla PiS przez jego maile, ale dymisja była odwlekana, by nie została skojarzona z włamaniem do jego skrzynki. To był nie lada wyczyn, że przetrwał tak długo na stanowisku szefa kancelarii. Krzywda mu się nie stała, bo wciąż jest ministrem - zauważa nasz inny rozmówca zbliżony do obozu władzy.

Bo wbrew pojawiającym się jeszcze latem informacjom Dworczyk wcale nie odszedł z gabinetu Morawieckiego - nadal jest ministrem w kancelarii premiera i członkiem rządu.

Na stanowisku szefa kancelarii premiera zastąpił go Marek Kuchciński, który odszedł w niesławie z funkcji marszałka Sejmu po tym, jak latem 2019 roku media ujawniły jego loty z rodziną rządowymi samolotami.

14 grudnia, wieczór. Hotel sejmowy. Marek Kuchciński oddaje klucz od swojego pokoju i wychodzi z budynku. Chwilę później przy recepcji pojawia się Dworczyk.

Świadkiem tej sceny jest jeden z naszych rozmówców ze Zjednoczonej Prawicy. - Kuchciński został szefem kancelarii premiera, by mieć oko na Morawieckiego. Teraz ma dostęp do dokumentów. Dworczyk ma się czego obawiać - komentuje.

Dworczyka i Kuchcińskiego łączy jednak jedno: przykłady ich karier pokazują, że politycy PiS - nawet jeśli w wyniku afer żegnają się ze stanowiskiem - mogą liczyć na nagrodę pocieszenia i ostatecznie nie zostają na lodzie.

Polskie sprawy

Ten mechanizm - jak pokazał 2022 rok - jeszcze się pogłębił, bo większość, jaką w Sejmie posiada Zjednoczona Prawica, stała się krucha i liczy się każdy głos.

- Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem Zbigniewa Ziobry? - pyta Zbigniewa Girzyńskiego na sejmowym korytarzu dziennikarka.

- Myślę, że w tej chwili jest zakładnikiem Zbigniewa Ziobry - odpowiada były poseł PiS.

- I wszyscy Polacy, bo nie ma pieniędzy? - dopytuje.

- I wszyscy Polacy przy okazji też.

To wypowiedź z 14 grudnia 2021 roku. Rok później, 13 grudnia, Girzyński - wraz z Agnieszką Ścigaj i Andrzejem Sośnierzem - w głosowaniu w sprawie dymisji Zbigniewa Ziobry wstrzymają się od głosu. I tu jeszcze jedna ważna data: pół roku wcześniej, dokładnie 26 maja 2022 roku, wtedy też opozycja próbowała odwołać Ziobrę. Wówczas jednak Girzyński i Ściągaj głosowali za. Sośnierz był nieobecny. Co się zmieniło w tym czasie?

Wszyscy przeprosili się z władzą PiS-u i zawarli z Jarosławem Kaczyńskim porozumienie, które ostatecznie sprowadza się do zdania: "głosujemy tak, by zabezpieczyć PiS przed utratą władzy". Ale po kolei.

Drogi PiS i Girzyńskiego rozeszły się na początku 2021 roku, gdy został decyzją Jarosława Kaczyńskiego "zawieszony w prawach członka partii" po tym, jak media ujawniły, że jako jeden z niemedycznych pracowników Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zaszczepił się przeciw COVID-19.

Pół roku później - w czerwcu 2021 roku - Girzyński razem z Arkadiuszem Czartoryskim i Małgorzatą Janowską opuścili klub PiS i założyli koło poselskie. Ich odejście oznaczało utratę większości w Sejmie przez PiS, co nie trwało jednak długo. Czartoryski do klubu PiS wrócił po dwóch tygodniach (na początku lipca 2021 roku), a rok później (w lipcu tego roku) został wiceministrem sportu i turystyki.

Girzyński i Janowska latem 2021 roku wstąpili do koła poselskiego Polskie Sprawy tworzonego przez Andrzeja Sośnierza i Agnieszkę Ścigaj.

Latem 2022 roku Morawiecki oświadczył, że doszło do "porozumienia" z kołem Polskie Sprawy.

PiS pozyskuje trzy dodatkowe głosy
Źródło: TVN24

Według naszych informacji kluczowe dla tego pojednania było spotkanie posłów koła Polskie Sprawy z prezesem PiS-u i premierem. Poza wymienioną już trójką był tam też poseł Paweł Szramka. Poznaliśmy kulisy tego trwającego ponad dwie godziny spotkania. 

- Kaczyński mówił, że potrzebuje takich mądrych i wartościowych ludzi jak oni. Że taka współpraca byłaby dla nich korzystna, bo są ludźmi, którym zależy przecież na "sprawczości" - relacjonuje nam polityk PiS-u, który zna kulisy i ustalenia tych narad.

- Czyli to było takie kupowanie przez lukrowanie? - dopytujemy.

- Raczej rozpoznanie terenu i próba rozbicia ich koła. Kaczyński chciał sprawdzić, kto pójdzie z nim, a kto na pewno nie. Wypytywał ich o poglądy na różne sprawy, wsłuchiwał się w ich czasem krytyczne opinie. Okazywał zainteresowanie, tym ich kupił na początku - odpowiada nasz informator.

Wiemy, że na tym spotkaniu żadne konkretne oferty stanowisk nie padły. Nie padły też deklaracje o wejściu do koalicji. O tym rozmawiano już indywidualnie.

Coś na stole i coś pod stołem

- Co dostali posłowie Girzyński, Ścigaj i Sośnierz? - pytamy innego ważnego polityka z otoczenia prezesa PiS-u.

- Trochę położono im na stole, czyli stanowisko ministra dla Ścigaj. A trochę pod stołem.

- Chodzi o gwarancje startu w wyborach? - dopytujemy.

- Dla Ścigaj pewnie tak, dla Girzyńskiego i Sośnierza na pewno nie - odpowiada nasz rozmówca.

Według naszych informacji Girzyński chciał być blisko władzy i zapewnić stanowiska w państwowych spółkach dla swoich ludzi.

Co ciekawe, poseł już jakiś czas temu zarejestrował swoją nową partię Przyszłość 5.0, miał z nią ruszyć w marcu. Na razie nie ma jednak żadnych konkretów.

Inny cel - według naszych informacji - postawił sobie Sośnierz, któremu zależało między innymi na zablokowaniu powołania nowej Agencji Rozwoju Szpitali, która miałaby ogromny wpływ na podział pieniędzy między placówkami. I właśnie na ten temat długo rozmawiał na spotkaniu z prezesem PiS-u i premierem. Krytykował pomysł i punkt po punkcie wyliczał, do jakich zagrożeń i patologii - wynikających z uznaniowego podziału środków - doprowadzi. Projekt ustawy przygotowano w Ministerstwie Zdrowia, a zatrzymano go na poziomie rządu, co za rządów PiS nie zdarza się często.

Jak wynika z naszych informacji, Sośnierz, choć nie tylko on, bo krytyczni wobec tego pomysły byli też inni lekarze wśród posłów PiS, przyczynił się do tego, że projekt wylądował w koszu. I to była ta "sprawczość", którą dał im Kaczyński, a w zamian za to dostał lojalność w kluczowych dla siebie głosowaniach.

Z kolei Agnieszka Ścigaj, która do Sejmu weszła z list koalicji Polskie Stronnictwo Ludowe i Kukiz’15, dostała miejsce w rządzie - jest ministrem do spraw integracji społecznej.

Jakie ma osiągnięcia? Od miesięcy minister chwaliła się uruchomieniem pilotażowej akcji tanich mieszkań dla potrzebujących. Na razie jednak niewiele o tym słychać. Od stycznia ma ruszyć inny pilotażowy program pomocy Ukraińcom: "Wzajemnie potrzebni". Dlaczego tak późno? Słyszymy, że po pierwsze program jest bardziej skomplikowany w przeprowadzeniu, niż to się pani minister na początku wydawało, a po drugie potrzebna jest tu koordynacja i współpraca między różnymi ministrami, co w tym rządzie jest największym wyzwaniem. 

- Powód, który skłonił nas do zawarcia porozumienia, jest tylko jeden. Wojna, jaką Rosja rozpoczęła swoją agresję na Ukrainę, a która w sposób oczywisty dotyczy bezpieczeństwa i egzystencji także naszego państwa - przekonuje poseł Girzyński. I dodaje, że to czas, by stabilizować sytuację polityczną, a nie doprowadzać do rozpadu rządu. Poseł podkreśla, że to jest jedyny powód sojuszu z Kaczyńskim.

Girzyński
Girzyński: Polskie Sprawy to niezależny byt
Źródło: TVN24

Żaden z nich nie widzi problemu w tym, że dziś wspierają rząd. Uważają, że Sejm w tym składzie i z taką większością powinien dojechać do konstytucyjnego terminu wyborów. - U nas w głosowaniach nie ma dyscypliny. Głosujemy tak, jak uważamy za słuszne - dodają. 

Gdy mówimy o tym politykom PiS, którzy znają kulisy takich transferów, zazwyczaj reagują śmiechem. - Z tego, co wiem, cała trójka liczyła, że rząd się rozpadnie i straci większość. To się nie stało, więc mimo że nas krytykowali, dziś nie mają problemu, by nas chronić. Jestem przekonany, że każdy indywidualnie ugrał jakąś ważną dla siebie sprawę - dodaje jeden z polityków PiS. 

Jeden głos przedłuża karierę szefa NBP

Był czas, że Girzyński krytykował rząd PiS za wszystko. Morawieckiego za Polski Ład, Ziobrę za sytuację w sądach, Czarnka za edukację, a cały rząd za niewykonywanie wyroków unijnego Trybunału Sprawiedliwości i brak pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Sośnierz atakował rząd za działania i decyzje w czasie pandemii. Czy dziś, wpadając w objęcia Kaczyńskiego, tracą wiarygodność? Dla jednych - tak. Dla innych - straciliby ją, gdyby ostatecznie wylądowali w ramionach Donalda Tuska.

Z naszych informacji wynika, że Girzyński z Sośnierzem próbują poszerzyć swoje koło o Pawła Kukiza i jego ludzi oraz co najmniej o dwóch posłów, którzy chcą opuścić Konfederację. Dzięki temu mogliby mieć większy mandat w negocjacjach z Kaczyńskim.

W maju pokazali, że czasem jeden głos potrafi zdecydować o być albo nie być szefa jednej z kluczowych instytucji w państwie. Adam Glapiński, walczący wtedy o drugą kadencję w fotelu prezesa Narodowego Banku Polskiego, do ostatniej chwili nie był pewny, czy uzbiera się większość w Sejmie. Wziął nawet udział w posiedzeniu klubu PiS, na którym przekonywał posłów partii Jarosława Kaczyńskiego do swojej kandydatury.

Dzień później w Sejmie za kandydaturą Glapińskiego zagłosowało 234 posłów PiS, Kukiz'15, dwóch niezrzeszonych oraz… jeden poseł koła Polskie Sprawy.

Przeciwko była Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL, Konfederacja, Polska 2050, Porozumienie, PPS i… dwóch posłów koła Polskie Sprawy.

Glapiński wygrał, ale nie uznał już za stosowne, by pojawić się na głosowaniu w Sejmie. 

- Teraz już nic nie można mu zrobić. Odkąd został wybrany na drugą kadencję, może sobie pozwolić na więcej - PiS mu już nie zagrozi - konkluduje nasz rozmówca zbliżony do obozu władzy.

Stand-uper

Jego prognozy co do inflacji nie sprawdziły się. Jego prognozy co do stóp procentowych nie sprawdziły się. Jego konferencje prasowe, które już dawno zamieniły się w "stand-upy", zamiast uspokajać - według ekspertów od rynków finansowych - wprowadzają niepokój i chaos.

Kulminacją nieprzewidywalnej polityki informacyjnej szefa NBP było jego przypadkowe spotkanie na molo w Sopocie z kobietą, która okazała się aktywistką Agrounii. Kobieta go nagrała, a nagranie, wraz z opiniami i prognozami prezesa NBP, poszło w świat. A wszystko to działo się w czasie, gdy inflacja w Polsce osiągnęła najwyższy od 25 lat poziom. W październiku było to 17,9 procent.

Przytoczmy cztery ważne dane. Referencyjna stopa procentowa od maja 2020 roku z 0,1 procent wzrosła do 6,75 procent w listopadzie 2022. W tym samym okresie inflacja zmieniła się z 2,9 procent na 17,5 procent.

Nie milkną komentarze po nagraniu z prezesem NBP
Nie milkną komentarze po nagraniu z prezesem NBP
Źródło: TVN24

A teraz głos oddajmy Adamowi Glapińskiemu. 

6 listopada 2019: Nie oczekuję zmian stóp procentowych do końca swojej kadencji. Jeśli miałaby nastąpić zmiana stóp, to byłaby obniżka.

Marzec 2021: Rynek nie ma racji. (…) Prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych podczas tej kadencji Rady Polityki Pieniężnej wynosi zero. 

9 września 2021: Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp procentowych. To byłby szkolny błąd, prowadzący jedynie do obniżenia wzrostu gospodarczego albo nawet do stłumienia wzrostu.

5 listopada 2021: Wszystko wskazuje na to, że od stycznia inflacja będzie spadać, nie trzeba będzie dalej podnosić stóp procentowych. 

15 stycznia 2022: Inflacja jest niska, grozi nam zbyt niska inflacja. 

1 sierpnia 2022: Inflacja po wakacjach będzie się zmniejszać. 

To tylko kilka wypowiedzi, które przejdą do historii prognoz ekonomicznych, które nigdy się nie sprawdziły. A wypowiadał je człowiek, który ma dostęp do najlepszych analiz, ekonomicznych danych i raportów.

- I co z tego, że robi show? Ten typ tak ma - odpowiada nam jeden z członków rządu.

Gdy wskazujemy, że Glapiński kładzie na szali nie tylko swoją wiarygodność, ale całego banku centralnego, zaznacza: - Dla Kaczyńskiego Glapiński to ten rodzaj współpracownika, który zajmuje się konkretną sferą państwa. Jako szef NBP ma określone zadania i to ma dowieźć. I według Kaczyńskiego dowozi. A że przy tym popełnia błędy czy ma jakieś swoje dziwactwa? "A kto ich nie ma?" - powiedziałby szef.

Nie do odwołania

Poseł PiS: - Nie mam nerwów, by to komentować. To nie do obrony. Przeciętny Polak może się za głowę złapać, jak słyszy jego oderwane od życia wypowiedzi, ale nic nie możemy zrobić. Jest zupełnie niezależny i robi, co mu się podoba.

Nasz inny rozmówca zbliżony do obozu władzy: - Gościu jest nie do odwołania. Te jego tyrady mogą ludzi wkurzać, otoczeniu premiera to się nie podoba, ale "Glapa" jest poukładany z zakonem PC, w tym z Jackiem Sasinem.

Adam Glapiński otrzymał nagrodę od grupy Polska Press (materiał z 12 grudnia 2022 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

Adam Glapiński jest pierwszym prezesem Narodowego Banku Polskiego, który absolutnie nie kryje się ze swoimi politycznymi sympatiami. Już w marcu 2017 roku ekipa TVN24 nagrała, jak późnym wieczorem wchodzi do siedziby PiS na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Takich spotkań miało być więcej. Kolejny raz media nagrały go wjeżdżającego na teren siedziby partii przy ulicy Nowogrodzkiej w maju 2022 roku.

Jest jeszcze jedna fucha, którą ma Glapiński, jak mówią nam politycy PiS-u - fucha kadrowego. W NBP na różnych stanowiskach znajdują pracę byli zasłużeni dla obozu władzy działacze, jak na przykład zaufany prezesa PiS Adam Lipiński czy byli ministrowie Paweł Szałamacha i Paweł Mucha albo Piotr Pogonowski, były szef ABW.

Jednak najwięcej emocji w tym roku wywołał ostatni transfer firmowany przez prezesa NBP.

"Egzekucja"

5 września. Na posiedzeniu Rady Mediów Narodowych prezes TVP Jacek Kurski omawia inwestycyjne plany telewizji rządowej. Po zakończonym sprawozdaniu uczestniczący zdalnie w obradach Kurski tłumaczy, że musi pilnie pojechać do Skierniewic i się rozłącza.

Zaraz potem szef RMN Krzysztof Czabański ogłasza rozszerzenie obrad o punkt "zmiany personalne" i składa wniosek o odwołanie szefa TVP Jacka Kurskiego. Wniosek zostaje przyjęty, a na nowego prezesa zostaje wybrany dotychczasowy członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz.

Uczestniczący w posiedzeniu z ramienia opozycji Robert Kwiatkowski przekazał na konferencji w Sejmie, że odwołanie prezesa TVP zajęło kwadrans, a na swoje pytanie o uzasadnienie nie otrzymał odpowiedzi.

Sam Kuski napisał na Twitterze: "Potwierdzam, że w wyniku decyzji mojego środowiska politycznego, w porozumieniu ze mną przestałem być Prezesem TVP. Wiem, że przede mną kolejne wyzwania".

Kwiatkowski, pytany przez dziennikarzy w Sejmie o możliwe nowe wyzwania Kurskiego, odpowiedział: - Nie tak wygląda odejście z funkcji prezesa telewizji kogoś, kto ma zostać awansowany. To raczej wyglądało na egzekucję.

- Odwołanie było dla wszystkich zaskoczeniem - przyznaje w rozmowie z nami poseł PiS.

- Okazało się, że Kurski jest jednak zatapialny - dodaje nie bez satysfakcji nasz inny rozmówca z tej partii.

Według naszych informatorów powodów dymisji Kurskiego było kilka - przede wszystkim jego konflikty z prezydentem, premierem i Czabańskim, zaś "kolejnym wyzwaniem", o jakie miał nieskutecznie zabiegać Kurski, był resort cyfryzacji. 

- Chciał być ministrem od cyfryzacji i to z nadzorem nad TVP. Na to Kaczyński nie chciał i nie mógł się zgodzić. Były prezes telewizji nie przyjął oferty od Jarosława Kaczyńskiego, by zostać ministrem bez teki - twierdzi nasz informator.

Nagroda pocieszenia

Pomocną dłoń wyciągnął wspominany wyżej Adam Glapiński, po raz kolejny potwierdzając opinie kadrowego na swój temat.

- Jacek nawet nie wiedział, że jest coś takiego jak przedstawiciel Polski w Radzie Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego. Z ofertą wyszedł "Glapa", który z "Kurą" dobrze zna się od lat, i chciał mu się odwdzięczyć za sporo czasu antenowego w TVP - podkreśla jeden z naszych rozmówców.

- "Kura" już się bał, że nic nie dostanie. Nie skończył najlepiej, bo zniknie z mediów, a pensji w Waszyngtonie nie będzie miał wyższej niż w dużych spółkach Skarbu Państwa. Gdyby został ministrem, to byłoby coś - kwituje ważny polityk PiS.

Szef NBP broni rekomendacji dla Jacka Kurskiego. "Ma najwyższe kwalifikacje" (materiał z 8 grudnia 2022 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

- Dostał tę posadę na pocieszenie, by nie robił głupot. Trochę tam zarobi, ale on jest zwierzęciem politycznym. Latem, jak będą dobre sondaże dla PiS, może podjąć decyzję o powrocie do polityki i wystartować w wyborach do Sejmu - dodaje nasz inny rozmówca zbliżony do Prawa i Sprawiedliwości.

Jacek Kurski lubi, jak jest o nim głośno. Pokazał to, organizując w 2020 roku swój ślub na Wawelu.

W tym roku jednak Wawel państwa Kurskich swoim weselem przebił młody polityk wywodzący się z niewielkiej wsi Czajęczyce w województwie małopolskim.

"Było hucznie, wystrzałowo"

"Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Norbert Kaczmarczyk i jego wybranka Dominika w minioną sobotę 20 sierpnia 2022 r. stanęli na ślubnym kobiercu. Było hucznie, wystrzałowo i jak na prawdziwe, wiejskie wesele przystało, nie zabrakło muzyki disco polo!" - tak ślub polityka Solidarnej Polski relacjonował "Tygodnik Poradnik Rolniczy".

Jeszcze bardziej hucznie i wystrzałowo zrobiło się, gdy zdjęcia ociekającej luksusem sali jeden z 500 gości zamieścił w mediach społecznościowych, a weselem zainteresowali się dziennikarze. 

- Okej, rodzina jest majętna, ale po co w tych czasach kłuć tym ludzi po oczach? Gdybym wcześniej wiedział, że on wjedzie tym ciągnikiem, tobym mu to odradził - załamuje ręce w rozmowie z nami znajomy państwa młodych, który był na weselu.

Wart 1,5 mln zł ciągnik John Deere 8R 340, do którego kluczyki młody minister otrzymał jako prezent od brata, wywołał jeszcze większe oburzenie w mediach.

Politycy opozycji złożyli zawiadomienia do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a sam pan młody początkowo milczał.

Potem wydał oświadczenie:

Przysięga małżeńska to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu dwojga kochających się ludzi. Niestety nawet takie momenty są wykorzystywane do brutalnej i kłamliwej gry politycznej. Tym razem politycy opozycji i niektóre media zaatakowały mnie, moją ukochaną Żonę i całą moją rodzinę
Norbert Kaczmarczyk

Młody polityk tłumaczył, że ciągnik należy do jego brata, a on sam dostał kluczyki do maszyny w geście zgody na jej użytkowanie.

Poseł PiS z frakcji premiera: - Tłumaczenia były słabe. Zaczęło to źle wyglądać. Społecznie się nie broniło. Ludzie z Solidarnej Polski mogą sobie pozwolić na więcej i to wykorzystują. Była okazja, by pokazać ziobrystom miejsce w szeregu.

Poseł Solidarnej Polski: - To był ogromny błąd wizerunkowy. W polityce najważniejsze jest to, jak takie sytuacje odczytują ludzie.

Zdaniem naszego rozmówcy z frakcji premiera to właśnie kwestie wizerunkowe przesądziły o dymisji wiceministra, który jednak dostał nagrodę pocieszenia i jako poseł trafił do sejmowej komisji rolnictwa i kontroli państwowej.

Solidarna Polska również nie przegapiła okazji, by wbić szefowi rządu szpilę - na następcę młodego polityka w resorcie rolnictwa został wyznaczony kontrowersyjny poseł Janusz Kowalski.

- SP mogła za Kaczmarczyka wsadzić innego człowieka na wiceministra rolnictwa, bo ta funkcja im się należy z koalicyjnego rozdzielnika. Wybór padł na Janusza, bo Morawiecki nie jest na pewno szczęśliwy z takiego wyboru - opowiada nam rozmówca zbliżony do obozu władzy. 

Prezes PiS w szpitalu

I tak wracamy do punktu wyjścia, czyli wojny Morawieckiego z Ziobrą.

Do rozejmu może ich zmusić tylko Jarosław Kaczyński, który - według wielu naszych rozmówców - ten konflikt wewnętrzny wskazuje jako jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla kampanii i zwycięstwa jego partii.

Przed świętami prezes PiS przeszedł operację drugiego kolana. Wciąż jest w szpitalu. Jak przekonują nasi rozmówcy, to była planowana od dawna operacja. Czeka go kilka tygodni rehabilitacji.

- Jak szef wróci w połowie stycznia, to wejdzie już w tryb wyborczy. A to oznacza, że będzie szybciej podejmował trudne decyzje. - przekonuje nas jeden z jego doradców.

Co to oznacza? Że zapewne będzie chciał doprowadzić do zawieszenia broni między Morawieckim a Ziobrą. Ale to też oznacza, że dużo szybciej będzie podejmował decyzje o różnych dymisjach czy nawet zmianach w rządzie, gdy uzna, że jest taka potrzeba i że tego chcą ludzie.

Czy przyjdzie dzień, gdy Kaczyński wskaże na jednego z dwójki Morawiecki - Ziobro? Tego wykluczyć się nie da.

Ale to już temat na podsumowanie 2023 roku.

Czytaj także: