- Ludzie rządzący miastem nie dostrzegają problemów ulicy - mówi Tomasz Genow, który w grudniu został zatrzymany przez policję za zrywanie nielegalnych reklam. Teraz z reklamami walczy wspólnie z urzędnikami, a we wrześniu chce startować w wyborach do rady miasta.
- Wiążę spore nadzieje z tymi wyborami samorządowymi. Jeśli ruch miejski miałby w radzie miasta swoją reprezentację, takie sprawy jak problemy przestrzeni miejskiej i ulic częściej byłyby poruszane i załatwiane - przekonuje Tomasz Genow, 23-latek, za sprawą którego w Poznaniu rozgorzała dyskusja o nielegalnych reklamach.
Poznański rewolucjonista
W grudniu na ulicy Przemysłowej zrywał baner reklamowy jednego ze sklepów meblowych. Wcześniej sprawdził w urzędzie miasta, że reklama była nielegalna. To tłumaczenie nie przekonało jednak policji - został zatrzymany, na 13 godzin trafił do aresztu. Miał też otrzymać mandat 300 zł.
Nie przyjął go, więc sprawa powinna trafić do sądu. Ale tak się nie stało. - To policjant, który zajmuje się sprawą, musi ją wnieść do sądu lub zdecydować czy umorzyć. Sprawa się przeciąga, bo przebywa on obecnie na urlopie - wyjaśnia Genow, który zaznacza, że ewentualnego procesu się nie boi. - Gdyby do niego doszło, będę wnioskował o uniewinnienie. Coś, co jest pozytywne społecznie, nie może nieść szkodliwości społecznej - przekonuje.
Póki co Genow odniósł w sądzie połowiczny sukces. - Złożyłem zażalenie na moje zatrzymanie przez policję. Sąd wydał taki "salomonowy" wyrok. Uznał, że zatrzymanie było zasadne, jednak jego długość zasadna już nie była. To jednak rozgrzewka przed tym właściwym procesem - mówi.
Chce zrywać legalnie
Sam Genow od zatrzymania przez policję zmienił strategię. - Zacząłem stosować drogę administracyjną, a nie partyzancką. W tej chwili przygotowuje wraz z plastykiem miejskim, kilkoma aktywistami oraz agencją marketingową akcję oczyszczania Wildy - tłumaczy.
Tę dzielnicę wybrali właśnie z plastykiem miejskim, który zaprosił go do współpracy po listopadowej aferze. "Na warsztat" mają trafić ulice Górna Wilda, Wierzbięcice i część ul. 28 Czerwca 1956 r.
- Szyldy w tej dzielnicy są fatalne. Jest zupełnie niepotrzebny nadmiar komunikatów tekstowych. Po co na małej budce z ksero 10 napisów "ksero"? To absurd, na który my, obywatele, musimy reagować - przekonuje Genow.
Od początku roku grupa przygotowuje dokumentację ulicy oraz wizualizacje tego, jak mogłaby wyglądać bez reklam. Z gotowymi grafikami zamierzają udać się do właścicieli kamienic i przekonywać ich do zdjęcia szpetnych reklam i szyldów. - Nie zadowolę się dyskusją. Liczą się namacalne zmiany - zapowiada społecznik.
Autor: fc/b/roody / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24