Edyta to żółw po przejściach. Znaleziono ją między kotami i psami w opuszczonym domu. Zaopiekowali się nią ludzie z fundacji i schroniska. Edyta trafiła na stół operacyjny, bo na części brzusznej miała pęknięcie przecinające cały plastron.
Przeszłość Edyty znana jest od momentu, kiedy straż miejska wkroczyła do opuszczonego domu. W środku - dramatyczny widok. Porzucone psy, koty i ona - żółwica z poważnym złamaniem.
Zwierzęciem zaopiekowała się fundacja, trafiło do schroniska. Wiadomo było, że potrzebuje operacji. Zajęli się nią lekarze z poznańskiego Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej.
Lekarze połączyli plastron
Edyta trafiła na stół operacyjny. Podano jej wziewnie narkozę i rozpoczęto zabieg łączenia plastronu (brzuszna część pancerza żółwi).
- To było stare złamanie, zaczynało się zamykać. Szczelina była zarośnięta. Odświeżyliśmy brzegi, ścięliśmy martwą tkankę, aby dostać się do żywej. Nie używając kleju tkankowego, połączyliśmy dwie części plastrona, wkręciliśmy stabilizujące śruby i zrobiliśmy zaciski z drutu - relacjonuje przebieg operacji Maciej Gogulski, dyrektor UCMW.
Chociaż wszystko brzmi na bardzo skomplikowane, Gogulski zapewnia, że takie nie było. Jedyna trudność wynika z tego, że żółw nie jest częstym pacjentem i trzeba mieć trochę doświadczenia, aby na przykład nie wkręcić za głęboko wspomnianych już śrub.
- Do pewnego momentu pancerz jest twardy, na początku nawierca się w nim małe otwory. Im głębiej, tym staje się coraz bardziej miękki. Wtedy śruby dokręca się już ręką - tłumaczy weterynarz.
Tkanka żółwia zrasta się dłużej niż kość ludzka, czy psia. Dlatego lekarze dają Edycie teraz 6 miesięcy na rehabilitację. Po tym czasie zaplanowana jest kontrola. Wtedy prawdopodobnie zaciski zostaną usunięte.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Uniwersyteckie Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Poznaniu