- To było pierwsze i mam nadzieję jedyne morderstwo dziennikarza na zlecenie w wolnej Polsce. Lata później emocjonowaliśmy się, gdy do podobnych zdarzeń dochodziło w Rosji czy na Białorusi - podkreśla Piotr Talaga, były dziennikarz i kolega Jarosława Ziętary, który zaginął w 1992 r. We wtorek zatrzymano w tej sprawie byłego senatora Aleksandra G., który usłyszał zarzut "podżegania do zabójstwa" dziennikarza. Mężczyzna nie przyznał się do zarzutu.
- Gdy się czeka na poznanie prawdy blisko 25 lat, to dzisiejsze informacje są zaskoczeniem. Z drugiej strony spodziewałem się, że prawda związana jest z jego działalnością zawodową - mówi Piotr Talaga, który znał osobiście Jarosława Ziętarę.
Obaj na początku lat 90. ukończyli studia i zaczynali dziennikarską karierę. Pracowali w jednym budynku, choć w różnych redakcjach. Znali się dobrze, widywali się, jednak nie zdradzali nad jakim tematem obecnie pracują. - Każdy lubi mieć jakiś temat na własność. Poza tym pracowaliśmy przecież w różnych redakcjach - wyjaśnia Talaga.
Inne spojrzenie na Aleksandra G.
Ziętara w "Gazecie Poznańskiej" zajmował się m.in. nieprawidłowościami w biznesie. - Szczególnie na początku lat 90. było ich dość sporo. Nazwisko zatrzymanego w tym kontekście nie jest wielką niespodzianką. Obecnie ma się zupełnie inne postrzeganie tej osoby niż w latach 90., kiedy patrzono na niego jak na biznesmena i polityka - tłumaczy.
Aleksander G. jako pierwszy, w 1989 roku, otwierał kantory. Stworzył ich sieć w zachodniej Polsce. Rok później trafił na pierwsze miejsce na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Niedługo potem otworzył agencję ochrony Sezam. Na początku lat 90. związał się ze spółką Art-B Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Przez jakiś czas stał na jej czele. Po raz pierwszy został zatrzymany w 1991 roku w związku z przywłaszczeniem mienia o wartości 7,6 mld, które miało należeć do Art-B. Po trzech tygodniach wyszedł na wolność.
W 2000 roku trafił do więzienia na prawie osiem za założenie grupy przestępczej, której celem były wyłudzenia podatkowe. Do winy się nie przyznał.
"Zabójstwo z zemsty byłoby nieracjonalne"
Zaginięcie Ziętary mogło zatem być powiązane z tym, że posiadł wiedzę niewygodną dla Aleksandra G.
- Dziennikarz groźny jest nie tym,co opublikował, a tym co może opublikować - tłumaczy Talaga. - Zabójstwo z zemsty za publikację byłoby nieracjonalne, wskazywałoby od razu sprawcę czy zleceniodawcę - uważa.
Dla Talagi, zatrzymanie byłego senatora jest w pewnym sensie przełomem w sprawie, mimo że ciała Ziętary do dziś nie odnaleziono.
- To pokazuje, że prokuratura zgromadziła odpowiedni materiał, iż były senator był w tą sprawę zamieszany. Mamy pewnego rodzaju satysfakcję, że ta prawda jest nareszcie pokazywana. Rodzinę i przyjaciół bolały wersje, które pojawiały się w tej sprawie, a wymyślano niestworzone historie, na czele z samobójstwem. Takich "prawd" było zbyt wiele. Szkoda, że rodzice Jarka nie doczekali tego momentu - kończy Talaga.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań