Przeraźliwe piski i miauczenie dobiegało z nieczynnej toalety starego dworca PKP w Karcu (woj. wielkopolskie). To mały kot, który wpadł do wąskiej, betonowej niecki. Próby uratowania go podjęli się strażacy, ale kiedy zawiodły nieinwazyjne metody, w ruch poszedł młot pneumatyczny.
Odgłosy z budynku dworca usłyszała przechodząca obok kobieta. To ona wezwała strażaków na interwencję. Na miejsce przyjechały jednostki z Gostynia i Pudliszek.
Najpierw strażacy wypuścili do dziury wąż strażacki i podstawili jedzenie, licząc, że kociak sam wyjdzie. Nie wyszedł.
- On znajdował się na powierzchni jednego metra kwadratowego. Niestety nie można było dojść do niego jakimiś prostymi sposobami. Nie było go widać. Za pomocą młota wyburzeniowego wykuliśmy dziurę, żeby strażak ratownik wszedł do niecki - na szczęście było tam w miarę czysto - i wyciągnął przestraszonego kota na zewnątrz - mówi Przemysław Janicki, dowódca akcji.
Florek do adopcji
Pobliski mieszkaniec dał trochę mleka, którym strażacy napoili zwierzę, dając mu jednocześnie odrobinę pieszczot oraz imię Florek - od św. Floriana, patrona strażaków.
Po przewiezieniu go do weterynarza okazało się, że kociak miał złamaną łapkę i obojczyk. Trafił do przytuliska w Krobii, gdzie czeka na adopcję.
Do zdarzenia doszło w Karcu:
Autor: ib//ec / Źródło: gostyn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: gostyn24.pl