Czy 10-letni chłopiec został wyrzucony przez kontrolerkę z autobusu miejskiej komunikacji w Kaliszu, bo nie miał biletu? Sam chłopiec, a także jego matka utrzymują, że właśnie tak było. Wydaje się jednak, że sprawa nie jest aż tak oczywista. Reporterowi TVN24 udało się dotrzeć do wspomnianej kontrolerki, która sytuację przedstawia zupełnie inaczej. - Ani nie nakrzyczałam na chłopca, ani nie wysadziłam go z autobusu, tak jak sądzi jego mama. Sama mam dziecko. To dla mnie trudna sytuacja - przyznaje.
Twardy orzech do zgryzienia ma obecnie zarząd Kaliskich Linii Autobusowych. Ryszard Latański, wiceprezes KLA deklaruje chęć jak najszybszego rozwiązania sprawy. Raczej nie będzie to łatwe, ponieważ wersje wydarzeń są diametralnie różne.
Słowo przeciwko słowu
- Kuba miał ważny bilet, ale nie pokazał go pani kontrolerce, bo zgubił go tuż przed wejściem do autobusu. Ona nawet nie dała dojść mu do słowa, mówiła "wysiadaj, wysiadaj, masz szczęście!". Znalazł się na jakimś nieznanym przystanku i wysłał mi SMS-a. Zadzwoniłam, ale tak płakał, że nie mogłam się z nim dogadać ani go uspokoić. Jak tak można? Potraktowała moje dziecko jak rzecz - oburza się Renata Jankowska, mama Kuby.
Z taką opinią nie zgadza się sama kontrolerka. Przyznaje, że cała sprawa stawia ją w bardzo niekorzystnym świetle i przedstawia własną wersję wydarzeń.
- Kiedy przeprowadzałam kontrolę, podeszłam do dwóch małych chłopców i poprosiłam o bilety. Jeden pokazał swój, natomiast drugi powiedział, że nie ma go przy sobie. Na pytanie co się z nim stało, odpowiedział, że wiatr wywiał mu go na przystanku. Powiedziałam "dobrze, skoro nie masz biletu, jedź tam gdzie chcesz, ale następnym razem musisz mieć bilet. Poprosiłam go jeszcze o legitymację szkolną, ale tej też nie miał, więc odstąpiłam od wystawienia mandatu i poszłam dalej kontrolować pasażerów. Chłopiec został w autobusie i wysiadł na kolejnym przystanku, nie zwróciłam nawet uwagi na którym - relacjonuje kontrolerka Katarzyna Suliga.
- Ani nie nakrzyczałam na chłopca, ani nie wysadziłam go z autobusu tak jak sądzi jego mama. To jest dla mnie bardzo trudna sytuacja. Sama mam dziecko i jako kobieta czuję się niezbyt dobrze po tym co usłyszałam na swój temat - dodaje.
Pomogą świadkowie?
Pani Renata chce, żeby kontrolerka odpowiedziała za to, co się stało. - Złożyłam skargę do Kaliskiego Przedsiębiorstwa Transportowego. W zażaleniu wszystko dokładnie opisałam - mówi.
- Według posiadanych przez nas informacji, on opuścił autobus sam, nie doszło do żadnego wyrzucenia. Szkolimy naszych kontrolerów, aby zachowywali się delikatniej względem dzieci bez opiekunów - zapewnia Latański, i deklaruje, że zależy mu na jak najszybszym rozwikłaniu tego sporu.
W związku z tym apeluje do wszystkich podróżnych, którzy tego dnia jechali linią nr 18, aby zgłaszali się do firmy i opowiedzieli, co widzieli. Wydaje się, że tylko postronni świadkowie mogą pomóc w sprawiedliwym osądzie. W autobusie nie było monitoringu.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań