Nie można przesądzać, że mężczyzna, który wydał milion złotych w jednym z poznańskich klubów go-go, został oszukany - ocenił sędzia, który odmówił aresztowania pracownic klubu. W uzasadnieniu, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza", wskazuje, że klient wiedział, jak działa alkohol, nie pił pod przymusem i mógł przewidzieć, jaki będzie tego skutek.
Decyzja dotyczy głośnej sprawy klientów, którzy tracili w klubach duże sumy pieniędzy, a później przekonywali, że zostali oszukani. Twierdzili, że nie pamiętają, jak wydali pieniądze i podejrzewali, że mogli zostać celowo odurzeni. Najgłośniejsza sprawa dotyczyła klienta, który wydał w lokalu blisko milion złotych.
W połowie kwietnia pięć kobiet pracownic klubu usłyszało zarzuty oszustwa. Prokuratura domagała się dla nich aresztu, jednak wniosek został odrzucony przez sąd.
Wprowadził PIN, więc jest sam sobie winien?
"Gazeta Wyborcza" cytuje fragmenty uzasadnienia tej decyzji. Sędzia Sławomir Szymański miał w nim napisać, że mężczyzna "doskonale znał działanie alkoholu na swój organizm" i "nie sposób uznać, że upojenie alkoholowe mogło być dla niego jakimkolwiek zaskoczeniem" oraz "brał pełną odpowiedzialność za swoje zachowanie pod jego wpływem".
Jak podaje "Gazeta", dyrektor miał wcześniej wypić z kolegami trzy butelki wódki, a w klubie zamawiać jeszcze wódkę, drinki i szampana.
W uzasadnieniu decyzji pada jeszcze sformułowanie: "Wprowadzenie numeru PIN wymaga przecież aktywności zarówno fizycznej, jak i intelektualnej". Sędzia miał także zalecić ostrożne podchodzenie do zeznań mężczyzny, który ma interes w tym, by przerzucić winę za słony rachunek na klub, bo może obawiać się, że spółka, którą zarządza, będzie domagać się od niego pokrycia kosztów z własnej kieszeni.
Zgłoszeń było więcej
Do zatrzymania pracownic klubu go-go doszło 15 kwietnia. Policjanci dokonali wówczas przeszukań w dwóch klubach w Poznaniu oraz biurach firmy zarządzającej w Krakowie i Warszawie. Kobiety usłyszały zarzuty oszustwa, za co grozi do 8 lat więzienia.
Zarzuty miały dotyczyć nie tylko wizyty dyrektora w klubie. Pierwsze zgłoszenia w tej sprawie wielkopolska policja otrzymała w 2013 roku. Ze zgłoszeń klientów klubów wynika, że mogli być w nich odurzani i oszukiwani. Budzili się z rachunkami opiewającymi na dziesiątki tysięcy złotych. Osoby, które nie płaciły kartami płatniczymi, miały odzyskiwać świadomość z podpisanymi przez siebie oświadczeniami w sprawie zwrotu długów za usługi gastronomiczne.
Rozmowa z właścicielem klubów:
Autor: FC/kv/zp / Źródło: TVN 24 Poznań / Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24