Mieszkał pod jednym dachem z bratem, który więził, gwałcił i oślepił młodą kobietę. Ale nie wezwał pogotowia ratunkowego ani w żaden sposób nie pomógł ofierze. W piątek miał ruszyć proces Pawła P., któremu za nieudzielenie pomocy grożą trzy lata więzienia. Na razie za kratkami spędzi tydzień, bo w sądzie pojawił się pijany.
Od Pawła P. alkohol czuć było już na korytarzu. Zapytany przez sędzię, przyznał, że dzień wcześniej wypił 3-4 piwa. Dlatego do sądu wezwano policję, by funkcjonariusze zbadali jego trzeźwość. Okazało się, że mężczyzna jest pijany, ma ponad promil alkoholu we krwi.
Tym samym proces nie mógł się rozpocząć. Nowy termin rozprawy wyznaczono na 21 sierpnia.
Pawłowi P. pojawienie się pod wpływem alkoholu w sądzie nie ujdzie na sucho. Sędzia uznała, że oskarżony naruszył powagę sądu i - na wniosek prokurator - zdecydowała o ukaraniu mężczyzny siedmiodniowym aresztem.
Nie pomógł kobiecie
Paweł P. ma odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy Milenie W. Pod koniec października 2015 roku 23-letnia wtedy kobieta uczestniczyła w libacji alkoholowej, którą w piwnicy jednego z bloków urządził recydywista - 44-letni Grzegorz P. Mężczyzna nie chciał wypuścić kobiety, gdy impreza się skończyła. W brutalny sposób oślepił ją, wgniatając kciukami z ogromną siłą gałki oczne, a następnie bił ją i zgwałcił.
Grzegorz P. przez kilka dni więził pokrzywdzoną w piwnicy, a później w swoim mieszkaniu, w którym w tym czasie przebywali jego brat i matka. Młodej kobiecie nie udzielono żadnej pomocy. Po trzech dniach Grzegorz P. zaprowadził Milenę przed klatkę bloku, w którym mieszkała, i tam ją zostawił.
- W toku wskazanego powyżej postępowania ustalono, że w okresie, kiedy pokrzywdzona, wbrew swej woli, była przetrzymywana w mieszkaniu przez Grzegorza P., w lokalu przebywał również jego brat - Paweł P., który nie udzielił jakiejkolwiek pomocy pokrzywdzonej, znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo powstania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – tłumaczyła w kwietniu 2018 r. Magdalena Mazur-Prus.
Nie przyznaje się do winy
Paweł P. nie wezwał pogotowia ratunkowego, w żaden sposób nie pomógł pokrzywdzonej ani nie zareagował na sytuację, jakiej był świadkiem.
- Pawłowi P. postawiono zarzut popełnienia przestępstwa nieudzielenia pomocy. Podejrzany nie przyznał się do zarzutu. Wyjaśnił, że nie był świadkiem zachowania brata wobec pokrzywdzonej i nie wiedział, w jakim pokrzywdzona znajduje się położeniu – informowała w kwietniu 2018 r. prokurator.
Za przestępstwo zarzucone Pawłowi P. grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Prokurator stracił stanowisko
W mieszkaniu w czasie, gdy kobieta była tam przetrzymywana, oprócz brata oprawcy miała być też matka obu mężczyzn.
Kobieta jak dotąd nie usłyszała żadnych zarzutów. - Stwierdziliśmy, w oparciu o inne postępowania, że z powodu ciężkiej choroby psychosomatycznej, ma ona problemy z postrzeganiem i komunikowaniem się z otoczeniem - tłumaczył w lutym 2018 roku Radosław Krawczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Gnieźnie.
W czasie śledztwa sprawą odpowiedzialności ze strony najbliższych krewnych sprawcy nikt się nie zajął. A przestępstwo to ścigane powinno być z urzędu.
Sprawę nagłośniła "Uwaga!" TVN. Po jej materiale Piotr Gruszka, prokurator rejonowy w Gnieźnie, stracił stanowisko. "W toku postępowania prokurator nie wyjaśnił wszechstronnie okoliczności sprawy, w tym w szczególności okoliczności związanych z nieudzieleniem pomocy Milenie W. przez członków rodziny Grzegorza P., którzy w czasie zdarzenia przebywali w mieszkaniu" - informowała w komunikacie Prokuratura Krajowa. ZOBACZ WIĘCEJ W MATERIALE UWAGI! TVN
Autor: FC/gp / Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań