Trzy tony przyborów szkolnych zebrane w ramach poznańskiej akcji "Ołówek dla Afryki" trafiły do Kamerunu. - Długopisy, ołówki i kredki sprawiły dzieciom i ich rodzicom olbrzymią radość - mówi Justyna Janiec-Palczewska z fundacji Redemptoris Missio.
- Wyjechałam do Kamerunu aby wraz z siostrą Tadeuszą dominikanką podjąć go z portu, rozdzielić między poszczególne misje, bezpiecznie dowieźć i rozdać dzieciom - wyjaśnia Justyna Janiec-Palczewska, wiceprezes fundacji Redemptoris Missio.
Przybory zbierane były do końca lutego. W ramach akcji udało się zebrać prawie trzy tony przyborów szkolnych. Do akcji zgłosiło się blisko tysiąc szkół, firm i rozmaitych instytucji nie tylko z Poznania i okolic, ale również z całej Polski. Włączyły się w nią także dzieci z jednej z niemieckich szkół. Teraz, dzięki podarowanym przedmiotom wiele afrykańskich dzieci będzie mogło rozpocząć naukę w szkołach działających przy misjach, lub będących pod opieką misjonarzy. - Długopisy, ołówki i kredki sprawiły dzieciom i ich rodzicom olbrzymią radość - dodaje Janiec-Palczewska.
Zobacz jak wyglądała zbiórka:
Najpierw do cioteczki Kasi
Pierwsze dary trafiły do 24 dzieci mieszkających w sierocińcu założonym przez miejscową kobietę z miasteczka Ayos. - Utrzymuje ona je jedynie z tego co dostanie od ludzi. Ludzie z miasteczka mówią na nią Tantin Katie czyli cioteczka Kasia - mówi Janiec-Palczewska.
Długa droga na miejsce
Kolejne przybory szkolne i opatrunki rozdzielono między kilka różnych misji. - Sami wyruszyliśmy na wschód kraju przy granicy z Republiką Centralnej Afryki. Napłynęło tu ponad 200 tys. uchodźców z pobliskiej Republiki Środkowej Afryki - tłumaczy Janiec-Palczewska.
Jak dodaje, wszystkie kameruńskie drogi kontrolowane są przez wojsko i żandarmerię. - Aby dowieźć kontener na miejsce jednego dnia przeszliśmy ponad 20 kontroli. Na misję dotarliśmy dopiero wieczorem - mówi Janiec-Palczewska.
"Marzą, by chodzić do szkoły"
Dzieciom przekazano tam ponad 500 w pełni wyposażonych plecaków krawiec z maszyną na miejscu szył dla dzieci mundurki. - Dzieci, które nie mają mundurków nie są w Kamerunie przyjmowane na lekcje, a za jego zniszczenie grożą kary cielesne - wyjaśnia Janiec-Palczewska
Plecaki i przybory szkolne rozdawano też w biednych, kameruńskich wioskach, w zniszczonych kościołach, przydrożnych kaplicach i rowach - Zdarzało nam się też podwozić do domu idące poboczem dzieci. Niektóre z nich przemierzają codziennie piechotą 9 km w jedną stronę aby dotrzeć do szkoły. Ale wszystkie marzą żeby do szkoły chodzić - kończy misjonarka.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Redemptoris Missio