Prokuratura wie już, jaki zarzut chce mu postawić, ale wciąż nie może tego zrobić. Tomasz J., który jest podejrzewany o spowodowanie wybuchu w kamienicy na poznańskim Dębcu, najpierw zostanie przebadany przez dwóch biegłych sądowych z zakresu psychiatrii - taką decyzje podjęli lekarze.
Jak poinformował Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala im. J. Strusia w Poznaniu, w poniedziałek przed południem Tomaszowi J. została ponownie pobrana krew do badań toksykologicznych. Po otrzymaniu ich wyników, lekarze stwierdzą czy w krwi pacjenta nie ma już śladów opioidów - substancji narkotycznych.
Lekarze zgodzą się na przesłuchanie Tomasza J. dopiero wtedy, gdy będą mieć pewność, że jest w pełni świadomy swojej sytuacji.
Najpierw rozmowa z psychiatrami
Mężczyzna został już poddany konsultacjom m.in. z zakresu psychiatrii i chirurgii urazowej. - Zespół lekarzy podjął decyzję, żeby przychylić się do sugestii psychiatry i zdecydowano się powołać dwóch biegłych sądowych właśnie z zakresu psychiatrii - mówi Rusek.
Ci mają wcześniej porozmawiać z 43-letnim pacjentem zanim szpital przekaże mężczyznę w ręce prokuratury.
- Trzeba biegłych znaleźć, powołać i zaprosić do szpitala. Wszystko może potrwać kilka dni, a może nawet cały tydzień - przekazał Rusek.
Prokuratura czeka
Postawienie Tomaszowi J. zarzutów to tylko kwestia czasu. Prokuratura twierdzi, że ma już zebrane dowody i ma ogłosić zarzuty mężczyźnie, gdy tylko stan zdrowia i świadomości Tomasza J. na to pozwoli.
- Zebrane do tej pory dowody umożliwiły sformułowanie przez prokuratora postanowienia o przedstawieniu zarzutów. Do czasu wykonania czynności procesowych, czyli ogłoszenia tych zarzutów i przesłuchania w charakterze podejrzanego Tomasza J. nie udzielamy informacji - ani o kwalifikacji prawnej zarzucanych mu czynów, ani innych informacji w tej sprawie - mówiła w czwartek Monika Turska-Nowak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
W kamienicy zginęło 5 osób, a 21 zostało rannych. Okoliczności eksplozji bada Prokuratura Okręgowa. Śledztwo jest prowadzone w sprawie "zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać zawalenia się budowli, którego następstwem jest śmierć co najmniej pięciu osób".
Media donosiły, że jedna z mieszkanek, Beata J., miała zostać zamordowana przez męża Tomasza J., a do zawalenia się kamienicy miało dojść po tym, jak mężczyzna próbował popełnić samobójstwo i odkręcił kurki z gazem. Inna wersja zakładała, że wcale nie chciał się zabić. Zamierzał zatrzeć ślady i uciec, ale w ostatniej części plan się nie powiódł.
Śledczy biorą pod uwagę każdą ewentualność. Śledztwo trwa.
Tomasz J. jeszcze w zeszłym roku mieszkał w tej kamienicy. Od roku pracował w Anglii. Ofiarą ma być jego żona. Kobieta w tej samej kamienicy na parterze miała salon kosmetyczny. Para ma kilkunastoletniego syna. Beata J. podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia miała zażądać rozwodu. Niedługo potem, 1 stycznia, Tomasz J. miał wypadek, w którym bardzo poważnie ucierpiał nastoletni syn pary. Chłopiec wciąż poddawany jest operacjom. Trwa jego rehabilitacja.
Jak donoszą media, Beata J. zarzucała mężowi, że celowo doprowadził do wypadku, z zemsty i niezgody na rozstanie. Nie złożyła jednak w tej sprawie doniesienia. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wypadku.
J. zerwała kontakt z mężem. Nie wiadomo więc, jak to się stało, że był w jej mieszkaniu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań