Alex ma dwa lata i jest bardzo związany ze swoim panem. Dlatego, gdy podczas spaceru 59-latek zasłabł, pies od razu zaczął szukać pomocy. Dzięki pomocy czworonoga, policjanci poszukujący zaginionego pana Jana, szybciej do niego trafili i ocalili mu życie.
Cała historia rozegrała się w Szlichtyngowej (woj. lubuskie) w ostatni poniedziałek. 59-latek około godz. 12 wyszedł z domu na spacer z psem.
- Wróciłem po pracy około godziny 13.20 i zastanowiło mnie to, że kojec był otwarty. Podejrzewałem, że tata wyszedł z psem na spacer - mówi Marcin Wojciechowski, syn 59-latka.
Najpierw szukali sami, potem z policją
Jako że jego ojciec jest po udarze, zwykle nie oddala się zbyt daleko od domu. Po upływie dwóch godzin pan Marcin zaczął się martwić. - Przejechałem się rowerem po okolicy, ale nie znalazłem go. Szukałem wraz ze znajomymi na własną rękę. O godzinie 18 zawiadomiliśmy policję - relacjonuje.
W poszukiwania szybko włączyło się 70 policjantów, strażacy i strażnicy miejscy. Sprawdzane były wszystkie napływające sygnały, okoliczne zabudowania, tereny starych torów kolejowych, wały rzeki Odry. Do działań poszukiwawczych przyłączyli się rodzina i znajomi.
- Policyjny pies podjął trop w stronę Wilkowa w powiecie głogowskim, więc funkcjonariusze znający tamten obszar od razu tam się udali – mówiła Maja Piwowarska ze wschowskiej policji.
Pies doprowadził ich do pana
Byli to Bartosz Zimny i Marek Cieślakowski. - Kolega poszedł w lewo, a my w prawo i za chwilę usłyszeliśmy: "Mam!". To oznaczało, że znalazł psa - relacjonuje Cieślakowski.
Dawid Zimny znał zachowania owczarków niemieckich, sam bowiem ma psa tej rasy. - Powiedziałem mu: "Szukaj pana" i momentalnie pobiegł tam, gdzie powinien. Zaoszczędziliśmy ważne sekundy - mówi.
59-latka znaleźli nad rzeką. Leżał twarzą w wodzie około trzy metry od brzegu. Nie wykazywał żadnych oznak życia. Wyciągnęli go z wody i reanimowali. Podczas resuscytacji ocknął się tylko na chwilę. Policjanci kontynuowali przywracanie czynności życiowych, które w końcu przyniosły oczekiwany rezultat. Zziębniętego i osłabionego mężczyznę przewieziono do szpitala. Za kilka dni 59-latek opuści szpital.
"Zawsze słucha taty"
Dumy z postawy Aleksa nie kryje pan Marcin. - Pies ma dwa lata. Nie był w żadnej szkółce. Jest bardzo związany z rodziną. Wiedziałem, że go nie opuści. Słucha się najbardziej taty i nawet, jeśli dostanie od niego polecenie, że ma iść czegoś szukać, to i tak zawsze wróci do taty - mówi.
59-latek jest na emeryturze i spędza z psem większość dnia. - O stałych godzinach jest karmiony, także nawet jak tata robi jakieś ćwiczenia rano i się chwilę spóźni, to pies już czeka przy bramce. Tata wypuszcza go na podwórko, a on chodzi wokół niego bez smyczy, tak się słucha taty - tłumaczy.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań