Siedział w pociągu, nie odzywał się ani słowem i cały czas wpatrywał się w jeden punkt. Nie wiedzieli, kim jest, co robi w Polsce ani skąd pochodzi. Po trzech miesiącach policjantom udało się rozwikłać zagadkę "tajemniczego pasażera".
Prawie trzy miesiące – tyle czasu w polskim szpitalu spędził tajemniczy pasażer pociągu relacji Berlin-Warszawa. Przez cały ten czas policjanci ze Świebodzina i Gorzowa Wielkopolskiego próbowali ustalić, kim jest mężczyzna, wobec którego podjęto interwencję w pociągu 10 stycznia. Obsługa pociągu wezwała wtedy patrol, bo z jednym z pasażerów nie było logicznego kontaktu. Mężczyzna nie reagował na komunikaty, nie miał przy sobie żadnych dokumentów czy bagażu i przez cały czas wpatrywał się w jeden punkt.
Ze względu na to nietypowe zachowanie pasażera przewieziono do szpitala. W środę w samo południe opuścił placówkę.
Długa droga
Wysoki, szczupły brunet z licznymi tatuażami na całym ciele. W stopniu komunikatywnym zna języki: rosyjski, niemiecki, łotewski i ukraiński. Tyle o tajemniczym pasażerze pociągu wiedzieli policjanci w styczniu. Sam zainteresowany nie pomagał, bo przez cały czas milczał. - Poza jedną krótką rozmową w szpitalu o prozaicznych rzeczach, nie udzielił żadnych informacji – precyzuje mł. asp. Marcin Ruciński z Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie.
W związku z tym 16 lutego funkcjonariusze zdecydowali się opublikować rysopis mężczyzny oraz zdjęcie jego twarzy i licznych tatuaży. Efekt? Piętnaście zgłoszeń od różnych osób. Wszystkie twierdziły, że mężczyzna ze zdjęcia może być wskazaną przez nich osobą zaginioną. - Były to zgłoszenia z różnych części Polski, w tym również od obywateli Ukrainy. Wszystkie skrupulatnie weryfikowaliśmy. Nie trwało to długo, ponieważ często już wstępne informacje wykluczały, że to mógłby być nasz pasażer. Nie zgadzał się na przykład wiek lub pewne elementy wizerunku. Ponadto dość szybka analiza systemów krajowych wykluczyła jego polskie pochodzenie – mówi Ruciński.
Pod koniec lutego policjanci poprosili o pomoc międzynarodową. Chodziło o to, by służby innych państw sprawdziły, czy w ich archiwach nie figuruje ktoś, kto pasowałby do rysopisu. Do apelu dołączono też odciski palców mężczyzny. Zapytania w sprawie NN pasażera trafiły do służb 30 państw.
- Wielokrotnie odpowiedzi z zagranicznych baz danych wymagają długiego czasu oczekiwania. Nam udało się uzyskać blisko 20 odpowiedzi, z czego część potwierdziła zaistnienie w bazach odcisków palców naszego pasażera pociągu. Najistotniejsze informacje, które pozwoliły ustalić i - co najważniejsze - potwierdzić tożsamość mężczyzny, uzyskano od policjantów z Niemiec. Między innymi to właśnie znakomita współpraca, jak i wysiłek kolegów z Niemiec miały niebagatelny wpływ na rozwiązanie zagadki tożsamości mężczyzny – opowiada rzecznik świebodzińskiej policji.
Kim on jest?
Wspólnymi siłami udało się ustalić dane personalne mężczyzny. Wiadomo, że ma 37 lat i urodził się na Łotwie. Jego nazwisko po raz pierwszy pojawiło się w niemieckich bazach danych, gdy miał 9 lat. Jak podaje policja, aktualnie mężczyzna posiada ważną niemiecką kartę pobytu i status bezpaństwowca (nie jest obywatelem żadnego państwa - przyp. red.). I to właśnie w Niemczech 37-latek miał pracować w salonie tatuażu. Z nieoficjalnych informacji, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że od pewnego czasu mężczyzna podróżuje po różnych krajach Europy. Dlaczego pasażer nie miał przy sobie żadnych dokumentów, które potwierdziłyby te informacje? Bo je zgubił.
- Mężczyzna zaczął się komunikować. Według opinii lekarskiej jego stan zdrowia pozwala mu na opuszczenie szpitala i dalszą samodzielną egzystencję. Nie możemy udzielić więcej informacji dotyczących stanu zdrowia tego 37-latka. Dzięki działaniom lubuskich policjantów, lekarzom oraz wsparciu ośrodka pomocy społecznej z gminy Skąpe udało się pomóc mężczyźnie – mówi Ruciński.
- Ta sytuacja była niestandardowa, my tego pana nie znaliśmy tak naprawdę. To była taka sytuacja, która wyniknęła z dnia na dzień. Ten pan chciał tylko środki, żeby dojechać do miejsca docelowego. (...) Dostał od nas 150 złotych - mówi Artur Macul, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Skąpem.
W środę mężczyzna opuścił szpital. Policjanci odwieźli go na dworzec kolejowy i pomogli kupić bilet na pociąg. – Nie zdradzamy, w jakim kierunku udał się mężczyzna. Tuż przed wyjazdem jeszcze chwilę z nim rozmawialiśmy po angielsku. Podziękował za pomoc, a potem ruszył w dalszą drogę – dodaje rzecznik.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja