Zlecone przez prokuraturę badania nie dały odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci Ewy Tylman. - Taka sytuacja jest korzystna dla mnie i mojego klienta. Mój plan jest realizowany - mówi w rozmowie tvn24.pl Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z., podejrzanego o zabójstwo kobiety.
Nie miała żadnych złamań, co miałoby wskazywać na upadek ze skarpy. Włókna w jej płucach nie były przerwane, co z kolei świadczyłoby o utonięciu. Niewykluczone, że Ewa Tylman żyła w momencie, kiedy znalazła się w wodzie - w jej płucach i nerkach znaleziono ślady glonów. Zaawansowane badania, odbywające się w poznańskim zakładzie medycyny sądowej, nie odpowiedziały na pytanie, w jaki sposób zginęła 26-latka.
Mimo to, jak pisze "Gazeta Wyborcza", śledczy są przekonani, iż dotychczas zebrane dowody wystarczą do oskarżenia Adama Z. Poznańska prokuratura tych informacji nie potwierdza, ale i im nie zaprzecza. - Do czasu zakończenia postępowania nie będziemy informować o ustaleniach śledczych - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Obrońca Adama Z. uważa jednak, że obecny rozwój sprawy jest dla niego pozytywny.
"Dowody nie potwierdzają przyjętej wersji"
- To, że nie stwierdzono przyczyny zgonu, jest korzystne dla mnie i mojego klienta. Wypełnia to koncepcję obrony, którą przyjąłem na początku postępowania. Nie mogę ujawniać konkretnych danych. Prokuratura odmawia informowania o czymkolwiek, nie mówi słowem na ten temat. Tak to jest, kiedy zebrane dowody nie potwierdzają przyjętej wersji, w którą uparcie się brnie - mówi obrońca podejrzanego o zabójstwo kobiety.
Adamczak nie zgadza się z tym, że materiał dowodowy pozwala na sformułowanie aktu oskarżenia, ale uważa, że i tak wkrótce trafi on do sądu.
- Co ma zrobić prokurator? Tyle wydanych pieniędzy, zlecone badania, ogrom pracy jaki został w tę sprawę włożony, plus presja otoczenia. Muszą go zrobić. Myślę, że prokuratura będzie chciała go wypchnąć przed 24 listopada, kiedy mija termin tymczasowego aresztu dla mojego klienta. Musimy czekać. Sąd rozstrzygnie, kto ma rację - dodaje adwokat.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu informacji, które podaje "Gazeta Wyborcza" nie potwierdza, ale i im nie zaprzecza. - Do czasu zakończenia postępowania nie będziemy informować o ustaleniach śledczych - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Osiem miesięcy poszukiwań
Ewa Tylman zaginęła 23 listopada 2015 r. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i jej znajomy Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam, około godz. 3:30 ślad po kobiecie zaginął.
Ciało Ewy Tylman wyłowiono z Warty 25 lipca. Ciało dryfujące w rzece zauważył około godz. 19:30 mężczyzna, mieszkaniec Czerwonaka, spacerujący wzdłuż brzegu rzeki. Znajdowało się w pobliżu mariny, w odległości około 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, przy którym po raz ostatni w listopadzie zeszłego roku widziana była dziewczyna.
Tym samym potwierdziły się informacje o tym, że dziewczyna feralnej nocy znalazła się w wodzie. Jak do tego doszło, wciąż jest tajemnicą. Podobnie, jak przyczyny jej śmierci. Badania nie pozwoliły rozwiązać tych zagadek.
Na początku sierpnia w Koninie, rodzinnej miejscowości Ewy Tylman, odbył się jej pogrzeb.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24