Przed gorzowskim sądem ruszył proces Krzysztofa B. i jego współpracowników. Prokuratura oskarża ich o wyłudzenie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych ponad 5 mln zł. W sumie, w tej sprawie, postawiono 290 zarzutów. - Niczego nie uczyniłem, to jest wymysł pana prokuratora - przekonywał na korytarzu sądowym reportera TVN24, główny oskarżony.
60-letni Krzysztof B., kadrowa Genowefa J., księgowa Ewa M. oraz dwaj inni pracownicy - Piotr P. i Robert K. są oskarżeni o oszustwa na szkodę PFRON. Do winy przyznał się tylko Robert K., który chce dobrowolnie poddać się karze.
Krzysztof B. natomiast twierdzi, że jest niewinny. - Prawda wyjdzie na jaw, będzie dobrze dla mnie - powiedział w rozmowie z TVN24. Dodał też, że ktoś chce zniszczyć jego firmę. Podkreślał, że znany jest w Gorzowie Wielkopolskim jako filantrop, który zawsze pomagał osobom niepełnosprawnym.
Wszystkim grozi nawet 8 lat więzienia. Dziś odczytano akt oskarżenia. - Są to przestępstwa obejmujące wyłudzenie dotacji z PFRON - powiedział na sali sądowej prokurator.
Obrońcy zgłosili sądowi, że czwórka oskarżonych leczy się psychiatrycznie. Wnioskowali o badanie przez biegłego, by stwierdzić czy mogą odpowiadać przed sądem. Sędzia prowadząca proces stwierdziła jednak, że skoro te osoby wykonują swoją pracę zawodową, to takie badanie nie jest naglące.
Zabierali dofinansowanie
- Mechanizm działania Krzysztofa B. i podległych mu osób polegał na wykazywaniu we wnioskach o dofinansowanie, kierowanych do Funduszu, nieprawdziwych danych dotyczących faktu zatrudnienia konkretnej osoby lub też wysokości zarobków, które w rzeczywistości były wypłacane w znacznie niższej kwocie - mówi rzecznik prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Dariusz Domarecki.
Firma Krzysztofa B. miała fikcyjnie zatrudniać niepełnosprawnych pracowników i płacić im tylko 1/3 kwoty, która widniała na umowie. Reszta, jak ustalili śledczy, wracała do przedsiębiorcy.
- Zarabiałam około 2600 zł. Z tego dostawałam 1000 zł, a resztę przelewałam na prywatne konto. To był warunek. Powiedzieli, że jak tego nie zrobię, to mnie wywalą na bruk - mówiła TVN24 pani Anna, niewidoma z Krosna Odrzańskiego.
Firma, przelewając pracownikom zawyżone kwoty, otrzymywała wyższe dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. PFRON nie zdawał sobie sprawy, że tylko ułamek pieniędzy trafia do pracowników, a reszta wraca na konta prywatne pracodawcy.
- Oni powiedzieli, że te pieniądze na PFRON chcą dawać. Bardzo mnie to zdziwiło, ale co mogłam zrobić? Byłam szczęśliwa. Nie spodziewałam się, że takie będą tego konsekwencje - tłumaczyła pani Anna.
Przedsiębiorstwo Krzysztofa B. zajmowało się produkcją schodów. Kobieta była w nim zatrudniona jako agent reklamowy, jednak wynagrodzenie otrzymywała za... występy na koncertach w województwie lubuskim.
"Wyłudzili 5 milionów"
Zgodnie z prawem, każdy pracodawca zatrudniający niepełnosprawnych, może ubiegać się o dofinansowanie z PFRON. Może w ten sposób liczyć - w zależności od wynagrodzenia - na zwrot od 450 do 1800 zł miesięcznie. W tym przypadku, PFRON wypłacał zawyżone środki praktycznie przed blisko 7 lat.
- Urosła gigantyczna kwota, ponad 5 mln zł - zaznacza Domarecki.
Autor: hr / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24