Kolejka przed wejściem do szpitala, stoją na zimnie, kilkadziesiąt, momentami nawet kilkaset osób jedna za drugą. Tak wyglądają szczepienia przeciw COVID-19 w poznańskim szpitalu HCP. Na miejscu interweniowała policja.
Trzy godziny opóźnienia na szczepieniach, kolejka przed wejściem, tłum napierający na drzwi i nerwy - tak wyglądała we wtorek sytuacja przed szpitalem HCP na poznańskim Dębcu.
- Wczoraj skręcali aż za ten budynek. Chyba było z 800 osób. A bałagan był taki. Jeszcze nas straszyli, że przestaną szczepić - mówi jeden z mężczyzn, który w środę nad ranem czekał w kolejce przed szpitalem.
W kolejce faktycznie czekało kilkaset osób. - Niby jest na godziny, a niech pan zobaczy, ile tu ludzi - irytowała się kobieta oczekująca na szczepienie.
W środę sytuacja się powtórzyła, choć czekających osób jest już trochę mniej.
Szpital wini pacjentów
Dlaczego to tak wyglądało, skoro zapisy były na konkretne godziny? Magdalena Piątkowska, koordynatorka ds. szczepień w szpitalu tłumaczyła we wtorek, że wynikało to z opóźnienia w dostawie szczepionek.
Szpital obwiniał też jednak o sytuację samych pacjentów. - Większość osób przyszła przed wyznaczonym czasem - z tego wynika kolejka. Umawiamy pacjentów od godziny 8 rano, a pacjenci zbierali się już o godzinie 6. Apelujemy o przychodzenie na wyznaczoną godzinę - mówiła Piątkowska.
Podobnie mówi dyrektor szpitala. - Część osób uważa, że jak przyjdzie z samego rana to na pewno zostaną zaszczepieni, że kto pierwszy ten lepszy. I zdarzają się, że o godzinie 8 już są osoby, które szczepienia mają o godzinie 13 czy 15 - przekonuje Lesław Lenartowicz.
Tę wersję podważają jednak pacjenci. - Pytałam ludzi dookoła i wszyscy byli wpisani na godzinę 8 - mówi tvn24.pl jedna z kobiet. W kolejce ustawiła się o godzinie 7:30, przed nią stało już kilkadziesiąt osób.
I wszystkim udzielały się nerwy. - Nie ma żadnej informacji. Tam pani kogoś wywołuje, ale tutaj to nie słychać - zwraca uwagę jedna z kobiet.
Faktycznie, co pewien czas ze szpitala wychodzi ktoś z personelu i wyczytuje z listy imię i pierwszą literę nazwiska osoby, która może wejść. Tyle, że wiele osób stojących dalej od drzwi nie słyszy, jakie nazwiska są wyczytywane. W efekcie takie osoby pchają się do przodu, a tłum naciska na drzwi.
- Jeden przy drugim! My będziemy zdrowi? - irytuje się jedna z kobiet.
A druga jej wtóruje: - Gdzie tu jest higiena, gdzie tu jest brak zakażenia, jak jeden na drugim siedzi? Jak można tak stać jeden drugiemu na głowie? I nikt nic nie wie, kto jest wywoływany, ani nic - grzmi.
Interweniuje NFZ i policja
Zarówno we wtorek jak i w środę przed szpitalem musiała interweniować policja. Wzywali ją sami pacjenci.
We wtorek interweniował też wielkopolski NFZ. Szpital zapewniał jednak, że problem rozwiązano, a także oddelegowano kolejnych lekarzy do delegowania pacjentów i wyznaczono kolejny punkt szczepień. Ma być też poprawiony system wywoływania pacjentów.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: pacjentka