Tomasz J. zostanie w areszcie. Sąd nie uwzględnił zażalenia obrońców domniemanego sprawcy wysadzenia kamienicy w Poznaniu na decyzję o umieszczeniu 43-latka w areszcie. Podejrzany spędzi najbliższe trzy miesiące za kratami.
Tomasz J. jest podejrzany o zabicie żony i wysadzenie kamienicy na poznańskim Dębcu. Pod koniec marca mężczyzna usłyszał zarzuty, a sąd przychylił się do wniosku o tymczasowy areszt.
43-latek prosto z szpitalnej sali trafił do aresztu w Bydgoszczy. Tam przez najbliższe trzy miesiące ma przebywać na oddziale szpitalnym.
We wtorek poznański Sąd Okręgowy rozpatrzył zażalenie obrońców Tomasza J. na zastosowany wobec mężczyzny tymczasowy areszt.
Zdecydował o utrzymaniu zaskarżonego postanowienia w mocy. Sędzia Małgorzata Ziołecka podkreśliła w uzasadnieniu, że zebrany na tym etapie materiał dowodowy wskazuje na duży stopień prawdopodobieństwa popełnienia przez podejrzanego zarzucanych mu przestępstw. Zaznaczyła przy tym, że zachodzi obawa matactwa, a ponadto Tomaszowi J. grozi wysoka kara.
" Jestem sędzią od prawie 40 lat..."
Sędzia wskazała, iż nie budzi jej wątpliwości, że wybuch i zawalenie kamienicy jest powiązane z zabójstwem i zbezczeszczeniem zwłok. - Jestem sędzią od prawie 40 lat, przez cały ten czas orzekam w sprawach karnych. Słyszałam i widziałam rzeczy straszne, czyny okrutne – żeby nie powiedzieć: bestialskie. Jednak po raz pierwszy mam do czynienia ze sprawą, w której sprawca zabójstwa (…) z pełną premedytacją pociągnął w otchłań śmierci cztery osoby i spowodował ciężkie obrażenia ciała kilkudziesięciu innych. Jest to naprawdę straszna sprawa – powiedziała Małgorzata Ziołecka.
Zaznaczyła, że słowa te wypowiada "poza kwestią rozstrzygania zażalenia".
Nie przyznaje się
4 marca wskutek wybuchu gazu zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób, a ponad 20 osób zostało rannych.
Pod koniec marca Tomasz J. usłyszał zarzut zabójstwa żony, znieważenia jej zwłok oraz spowodowania częściowego zawalenia budynku mieszkalnego.
Podczas przesłuchania Tomasz J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Ze szpitala do aresztu
29 marca poznański sąd zdecydował o zastosowaniu wobec mężczyzny tymczasowego aresztu.
- Sąd uznał, iż zebrany do tej pory materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo sprawstwa podejrzanego, czyli ta przesłanka ogólna tymczasowego aresztowania została spełniona w zakresie tych wszystkich trzech zarzucanych mu czynów, czyli: zabójstwa, zbezczeszczenia zwłok oraz spowodowania częściowego zawalenia się budynku, co narażało wiele osób na bezpośrednie zagrożenie utraty zdrowia lub życia - tłumaczył rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu sędzia Aleksander Brzozowski.
Jak dodał, sąd uznał, że zachodzi obawa matactwa i należy podejrzanego odizolować od świadków i potencjalnych pokrzywdzonych. - Sąd uznał ponadto, że spełniona jest także przesłanka grożącej podejrzanemu surowej kary – samo zabójstwo jest zagrożone dożywociem – podkreślił Brzozowski.
Był w śpiączce, jest na wózku
Sąd nie wziął natomiast pod uwagę przesłanki dotyczącej ucieczki lub próby ukrywania się, ponieważ Tomasz J. ze względu na stan zdrowia jest obecnie niesamodzielny i porusza się na wózku.
43-letni mężczyzna został przywieziony do szpitala już godzinę po wybuchu w kamienicy. W ciężkim stanie trafił na oddział anestezjologii i intensywnej terapii. Miał poparzenia II i III stopnia na 50 procent powierzchni skóry: głowy, pleców, rąk. Poparzone miał również drogi oddechowe, a ponadto stłuczone płuco i złamane żebro. Ze względu na obrażenia został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej - lekarze wybudzili go w połowie marca.
Za przestępstwa zarzucane Tomaszowi J. grozi mu kara więzienia nie krótsza niż osiem lat, kara 25 lat więzienia lub dożywocie.
Przyjrzą się też wypadkowi z synem
Do akt sprawy prokuratura włączyła też dokumentację dotyczącą wypadku drogowego ze stycznia. Samochód, którym kierował Tomasz J., uderzył w drzewo. Mężczyzna wyszedł z tego zdarzenia bez większych obrażeń. Bardzo poważnie ucierpiał natomiast jego nastoletni syn. Chłopiec wciąż poddawany jest operacjom. Trwa jego rehabilitacja.
- W tym postępowaniu Tomasz J. nie ma statusu osoby podejrzanej. Niemniej jednak to ta sama osoba, dlatego trudno, żeby prokurator tracił z pola widzenia tę bardzo ważną okoliczność - tłumaczyła Mazur-Prus z poznańskiej prokuratury.
Jak wcześniej pisali dziennikarze, Beata J. zarzucała mężowi, że celowo doprowadził do wypadku - z zemsty i niezgody na rozstanie małżonków.
Kamienicy już nie ma
Według prokuratury wybuch, do którego doszło 4 marca w kamienicy na Dębcu, mógł zostać spowodowany celowo, by zatrzeć ślady innego przestępstwa. Na jednym ze znalezionych na miejscu ciał stwierdzono obrażenia, które biegli określili jako zadane przez osoby trzecie.
Według doniesień mediów Tomasz J. prawdopodobnie zamordował swoją żonę, a następnie doprowadził do wybuchu w kamienicy.
Po eksplozji budynek groził zawaleniem. Konieczna była jego rozbiórka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań