Trzech mężczyzn w kominiarkach stoi za podpaleniem przedszkola na poznańskim Świerczewie. Sprawcy nadal pozostają nieuchwytni, dlatego właściciele placówki opublikowali nagranie, na którym widać podpalaczy i proszą o pomoc w ustaleniu ich tożsamości.
Ogień pojawił się w przedszkolu przy ul. Na Uboczu na poznańskim Świerczewie w nocy z 7 na 8 sierpnia. - O godzinie 3 dostałam telefon od naszej klientki, która przyprowadza córkę do przedszkola i mieszka tuż obok. Zadzwoniła, że coś się pali, widać dym. Od razu pojechałam na miejsce - relacjonowała Anna Rajska, właścicielka przedszkola.
Wokół budynku działała już straż pożarna i policja. - Pełno ludzi, dym, alarm wyjący z budynku. Jak wbiegłam i zobaczyłam to wszystko, to przyznam szczerze, że nogi się pode mną ugięły - mówiła Anna Rajska.
W środku były butelki po benzynie
Kiedy strażacy ugasili ogień, na teren przedszkola weszła grupa policjantów. We wnętrzu odkryli kilka butelek po benzynie i dwa duże kamienie.
Jak się okazało, to co działo się przed wybuchem pożaru nagrały kamery monitoringu.
Na filmie z kamery rejestrującej tył budynku, widać jak o godz. 2:25 na taras wchodzą trzy osoby w kominiarkach z butelkami w rękach. Pierwsi mają po jednej, ostatni przyniósł ich kilka i odłożył na stoliku.
Pierwsza butelka - jak widać na nagraniu z wnętrza przedszkola - ląduje w środku i uderza w składane krzesełko, kolejna w jakiś pojemnik, trzecia - między dwa stoliki dziecięce.
Kolejne butelki wpadają do środka już podpalone. Po wrzuceniu dwóch ogień nie jest zbyt duży. Jeden z nich polewa jeszcze ogień benzyną z butelki. Wtedy dochodzi do wybuchu. Ogień po kilkunastu sekundach obejmuje całe pomieszczenie.
Podpalaczy już wtedy nie ma, na nagraniu z zewnątrz budynku widać jak uciekają w popłochu.
Właściciele proszą o pomoc
Sprawą zajmuje się policja, podpalacze wciąż pozostają nieznani. Właściciele przedszkola w porozumieniu z policją zdecydowali się opublikować nagrania z kamer monitoringu i wspólnie proszą o pomoc w ustaleniu sprawców.
- Staramy się ustalić tożsamość tych sprawców. Ich sylwetki i ubiór są na tyle charakterystyczne, że ktoś mógłby te osoby rozpoznać - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
"Jeśli ktoś rozpoznaje tych łobuzów, prosimy o kontakt w celu ustalenia ich tożsamości. GWARANTUJEMY ANONIMOWOŚĆ! Za wskazanie podpalaczy przewidujemy nagrodę pieniężną. Kontakt: 882-931-020, 601-728-555" - informują właściciele przedszkola.
Półtora miliona złotych strat
Straty po pożarze oszacowała wstępnie na półtora miliona złotych. - To strata 10 lat inwestycji, bo co miesiąc wkładaliśmy pieniądze w ulepszenie tego miejsca, ogrodu. Ale to też strata poczucia bezpieczeństwa dzieci i rodziców - podkreśla z żalem Rajska.
30 dzieci, które regularnie chodziły do przedszkola, chwilowo musi szukać opieki w innych miejscach.
- Główna sala z kuchnią i jadalnią nie nadaje się do użytku, bo jest spalona albo stopiona. Na szczęście mieliśmy ognioodporną wykładzinę, która zaczęła się topić, dzięki czemu nie zajął się cały budynek. Ale całość nadaje się tylko do remontu, bo w środku jest po prostu czarno - podsumowuje właścicielka. Jak mówi, 90 procent wyposażenia jest do wyrzucenia.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Przedszkole jak u Mamy