14 lat więzienia - taki wyrok otrzymał we wtorek Krzysztof D. Mężczyzna we wrześniu zeszłego roku zabił swoją partnerkę i przez kilka dni mieszkał z jej ciałem w mieszkaniu. Został zatrzymany, gdy wszedł do mieszkania w trakcie prowadzonych oględzin zwłok. Policję zawiadomiła administratorka, która weszła do mieszkania po tym, jak innych lokatorów zaniepokoił wydobywający się z niego "dziwny" zapach.
64-letni obecnie Krzysztof D. i 73-letnia Krystyna M. byli w związku i mieszkali razem przy ul. Mostowej w Poznaniu. We wrześniu ubiegłego roku do ich mieszkania weszła administratorka budynku. Kobietę o interwencję prosili inni mieszkańcy budynku, których zaniepokoił "dziwny" zapach. W środku znalazła zawinięte w koc ciało kobiety.
Na miejsce wezwana została policja. W trakcie prowadzonych oględzin zwłok do mieszkania wszedł 63-letni wtedy Krzysztof D. Mężczyznę zatrzymano.
Poszło o 100 złotych
Jak ustalili śledczy, podejrzany zadał pokrzywdzonej Krystynie M. wiele ciosów nożem w różne części ciała. - Potem zawinął ją w koc, założył na głowę kobiety foliową torbę i ukrył ciało - opisywał Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Po zatrzymaniu Krzysztof D. wyjaśniał, że do zabójstwa doszło na tle rozliczeń finansowych. Twierdził, że kobieta zabrała mu 100 złotych.
Proces mężczyzny ruszył w październiku. Przesłuchana w sprawie sąsiadka zmarłej wskazywała, że w domu ofiary często dochodziło do kłótni i awantur, a także do agresywnych zachowań ze strony Krzysztofa D. Wskazywała, że była świadkiem, jak oskarżony uderzył Krystynę M.
Z kolei znajomi oskarżonego podkreślali, że nigdy nie spotkali się z tym, by Krzysztof D. był agresywny.
"Teraz są dwie ofiary"
Prokuratura w mowach końcowych wnosiła o karę 25 lat więzienia. Z kolei obrona - o wydane wyroku w dolnej granicy wymiaru kary.
Oskarżony w mowach końcowych podważał opinie biegłych: psychologa i psychiatrów. Wskazywał, że stan, w jakim się znajdował w momencie zdarzenia, czyli silne wzburzenie i stan upojenia alkoholowego, mogło wpłynąć na jego ograniczoną poczytalność. - Ja z tą kobietą żyłem, ja ją kochałem, ja o nią dbałem i byłem współuzależniony. To tak, jak gałąź bym pod sobą odciął. Jak to jest możliwe, żebym ja doszedł do takiego stanu psychicznego, żebym mógł jej krzywdę zrobić? Ukłuć – zgadza się. Ale pamiętam, że ja tylko chciałem wymusić poprzez ukłucie przyznanie się jej do winy, bo dużą wagę do prawdy przywiązywałem - a nie chciałem jej krzywdzić, aż tak bardzo, żeby jej życie zabierać. Bo teraz są dwie ofiary – bo jeszcze ja muszę z tym żyć dalej – powiedział. Dodał też, że bardzo żałuje tego, iż tak się stało.
"Nie podjął żadnej próby jej ratowania"
Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał oskarżonego winnym zabójstwa, jednak uznał, że Krzysztof D. nie działał w zamiarze bezpośrednim, a ewentualnym. Skazał go na karę 14 lat więzienia. Jak podkreślał sędzia, z opinii biegłych wynika, że mężczyzna zadał pokrzywdzonej co najmniej 23 ciosy. Jeden z nich spowodował kłutą ranę klatki piersiowej, co skutkowało śmiercią.
- Poszczególne rany, które spowodowały krwawienie zewnętrzne także przyczyniły się do zgonu - mówił sędzia Sławomir Szymański.
- Nie jest to oczywiście w żaden sposób okoliczność, która mogłaby w jakiś sposób oskarżonego usprawiedliwiać – mówił sędzia, dodając, że wybuch agresji spowodowany tym, że pokrzywdzona nie chciała mu wydać pieniędzy na kolejny zakup alkoholu, w żaden sposób nie może usprawiedliwiać zadawania kolejnych ciosów nożem
- Sąd nie znalazł podstaw do tego, aby przyjąć, że oskarżony dział jedynie w celu spowodowania uszczerbku na zdrowiu, a śmierć była przez niego w żaden sposób niezamierzona – dodał sędzia Szymański. Zaznaczył, iż "oskarżony godził się na to, że doprowadzi do śmierci pokrzywdzonej" i nie podjął żadnej próby jej ratowania.
- Stąd należało przyjąć, że działał on z zamiarem ewentualnym - tłumaczył. Jak dodał, do zarzucenia oskarżonemu działania w zamiarze bezpośrednim brakowało jednoznacznego materiału dowodowego.
- Gdyby oskarżony chciał śmierci oskarżonej, to niewątpliwie zadałby te ciosy głębsze, liczniejsze i takie, które musiałyby z całą pewnością doprowadzić do zgonu denatki. Stąd też przyjęto tę łagodniejszą kwalifikację – a to też wpłynęło na wymiar kary. Kara, o którą zawnioskował prokurator w wymiarze 25 lat pozbawienia wolności, nawet uwzględniając wcześniejszą karalność oskarżonego, uznana została przez sąd za nadmiernie surową do okoliczności tego zdarzenia, stąd kara 14 lat pozbawienia wolności jest karą dostatecznie uwzględniającą całokształt tego zdarzenia - uzasadniał sędzia.
Jak podkreślił, to, co działo się z ciałem kobiety po śmierci, nie wpłynęło na "społeczną szkodliwość samego zabójstwa". - Jest to niewątpliwie dla sądu, dla osób, które miały z tą sprawą styczność, zdarzenie w pewien sposób bulwersujące – możliwość przebywania ze zwłokami, spania z tymi zwłokami – mówił sędzia. Wyrok nie jest prawomocny. Strony nie wykluczają wniesienia apelacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: konkret24