Miał mieć 16 metrów i kręcić się wokół własnej osi. Na PRL okazał się zbyt szalony. W skromniejszej wersji powstał dopiero teraz, z inspiracji... dziennikarza tvn24.pl.
Nie pieje, ale świeci. Żółty kur ze szklanych rurek nie jest chwilową ozdobą - na Świętosławskiej ma zostać na stałe. Zawisł na kamienicy z numerem 9, dzięki organizatorom poznańskiej edycji festiwalu MIASTOmovie, którzy od czwartku proponują poznaniakom projekcje filmów oraz debaty o reklamie i estetyce miejskiej.
Co ciekawe, to Filip Czekała z tvn24.pl jest ojcem pomysłu.
- Dzięki artykułowi z poznańskiego portalu dowiedzieliśmy się, że gdzieś w szufladach archiwum urzędu miasta znajduje się niewykorzystany projekt neonowego giganta. Stwierdziliśmy, że można by poprosić o pozwolenie na wyciągnięcie go z teczki, żeby po festiwalu została jakaś pamiątka - opowiada Paweł Głogowski ze stowarzyszenia Ulepsz Poznań.
Skurczył się w szufladzie
Neon nie jest niestety tak wielki, jak planowano w oryginalnym projekcie.
- Pan Piotr Heinze stworzył oczywiście wersję „mini”, kogut zamiast 16 metrów liczy sobie tylko 1. Jesteśmy z niego dumni, teraz świeci i jest symbolem udanej, pierwszej edycji akcji. Dopóki nikt go nie zdejmie, będzie stanowił bardzo atrakcyjny element przestrzeni miejskiej. To taki mały krok w stronę estetycznej reklamy - cieszy się organizator.
Na PRL koncepcja była "zbyt szalona"
Dawnego projektu nie zrealizowano ze względów finansowych, ale też z powodu braku zainteresowania władz miasta. - Koncepcja była dość szalona. Ten neon mocno ingerowałby w samą formę Okrąglaka - uważa Tobiasz Wichnowski, archiwista urzędu miasta.
Projekt przygotował w 1960 r. Bronisław Cioch. Na rysunku można zobaczyć koguta skali 1:50. Neon, prawdopodobnie niebieskiego koloru, miał mieć wysokość 16 metrów i obracać się wokół własnej osi.
- Ten neon byłby z pewnością oryginalny pod każdym względem - przyznaje Marcin Grześkowiak, autor bloga poświęconemu poznańskim neonom.
Kogut byłby wyjątkiem nie tylko ze względu na wielkość, ale i formę. Nie zostałby przytwierdzony do budynku, lecz stanowiłby samodzielną ogromną konstrukcję. - Neony w tych czasach tworzone były z rozmachem. Były wysokie na kilka pięter, były szerokie, jak ten na dachu Filharmonii Poznańskiej. Ten jednak byłby zupełnie inny, nie przypominam sobie podobnej konstrukcji - zauważa Grześkowiak.
Stolica neonów
Lata 50. i 60. to dla Poznania wyjątkowe czasy "neonizacji". Były ich dziesiątki, wszystkie stanowiły atrakcyjny element ulic miasta - O tym jak ambitne plany miały ówczesne władze, najlepiej może świadczyć fakt, że zastanawiano się nad odejściem od typowego oświetlenia ulicznego właśnie na rzecz neonów – dodaje Wichnowski.
Z czasem zniknęły jednak z ulic i zawędrowały do muzeów.
- Tylko jeden z przełomu lat 50. i 60. zachował się do dziś. W latach 60. montowano je naprawdę wszędzie. Często były to animacje i dekoracje takie jak "Biała Dama", "Kino Bałtyk", czy "Zoo". Koniec neonizacji Poznania przypadł na lata 80. Częściowo przyczyniły się do tego planowe wyłączenia prądu, bo właśnie na neonach było najłatwiej oszczędzać - tłumaczy Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierownik Muzeum Historii Miasta Poznania.
Mały kogut ma być pamiątką tych właśnie czasów świetlnej świetności Poznania - Akcja ma przypomnieć, że centrum miasta w PRL-u miało bardzo atrakcyjnie zaprojektowane neonowe reklamy, tym samym stanowiąc niemalże wzorcowy model dla innych miast w zakresie reklamy świetlnej - przypominają organizatorzy akcji.
Autor: ww/r / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Głogowski