Cztery osoby oskarżone o zakłócanie porządku i "naruszenie nietykalności cielesnej" policjantów po Czarnym Proteście w 2016 roku w Poznaniu zostały uniewinnione. Sąd uznał, iż nie ma dowodów, które wskazywałyby na to, że dopuściły się zarzucanych im przestępstw. W grudniu sąd pierwszej instancji skazał je na kary ograniczenia wolności od 10 miesięcy do roku.
Czarny Protest przeciwko planom zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej odbywał się 3 października 2016 roku. Początkowo było spokojnie, policja nie odnotowała żadnych incydentów.
Po manifestacji na placu Adama Mickiewicza część zgromadzonych przeszła jednak przed poznańskie biuro Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Św. Marcin. Tam doszło już do szarpaniny i starć z policją. W kierunku funkcjonariuszy poleciały między innymi race i kamienie. Kilku policjantów odniosło obrażenia.
Po zajściach z uczestnikami Czarnego Protestu rannych zostało pięciu policjantów. - Jeden z policjantów w wyniku uderzenia dużym kamieniem ma poranioną twarz, wymagało to interwencji chirurgicznej, trzeba było założyć mu szwy. Drugi ma poparzony od środków pirotechnicznych kark. Pozostali mają lżejsze obrażenia, jeden z nich ma popalony mundur. Po udzieleniu pomocy medycznej opuścili szpital - tłumaczył wtedy Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Najpierw skazano cztery osoby
Prokuratura oskarżyła w sprawie łącznie sześć osób. Zarzucano im między innymi naruszenie nietykalności funkcjonariuszy i udział w zbiegowisku. W grudniu zeszłego roku poznański sąd rejonowy wydał wyrok w tej sprawie. Skazał czterech oskarżonych na kary łączne od 10 miesięcy do roku ograniczenia wolności. Na każdego z nich został także nałożony obowiązek wykonania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Dwie inne osoby uniewinniono.
Sąd pierwszej instancji nie miał wątpliwości, że oskarżeni dopuścili się brania czynnego udziału w zbiegowisku. - Nie jest niezbędne ustalenie, że poszczególny uczestnik zbiegowiska dokonał indywidualnego aktu gwałtu - wystarczy wzięcie udziału w zbiegowisku ze świadomością, że uczestnicy tego zbiegowiska dopuszczają się wspólnymi siłami gwałtownego zamachu na osobę lub mienie - przekonywała sędzia Agnieszka Cabrera-Kasprzak.
Jak dodała, "w obliczu tego, co działo się w pierwszej linii pomiędzy policjantami a osobami tam stojącymi, nie budziło wątpliwości, że szczytny cel, dla którego ludzie przyszli w to miejsce, zamienił się m.in. dzięki oskarżonym w zwykłe chuligańskie zachowanie".
Zabrakło dowodów
Apelację od wyroków skazujących złożyli obrońcy oskarżonych, wskazując m.in., że osoby, które zostały zatrzymane przed biurem PiS-u, nie popełniły zarzucanych im czynów, a zostały "wytypowane przez policję do zatrzymania".
W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako sąd drugiej instancji, prawomocnie uniewinnił oskarżonych. - Niniejszy wyrok uniewinniający nie może być traktowany jako jakiekolwiek przyzwolenie na fizyczne ataki na funkcjonariuszy policji wykonujących swoje zadania służbowe w ramach powierzonych im obowiązków. I chcemy, żeby to było jasne – podkreślał w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Śliwiński.
Zaznaczył jednak, że w sprawie zabrakło dowodów, a te, którymi sąd dysponował, były niejednoznaczne. - Wina oskarżonych musi być udowodniona ponad wszelką racjonalną wątpliwość - czyli skazując kogoś za przestępstwo, musimy mieć pewność, że to przestępstwo popełniła właśnie ta osoba i nie ma żadnej odpowiedzialności zbiorowej, nie ma czegoś takiego – mówił sędzia.
W ocenie Sądu Okręgowego poznański sąd rejonowy nie posługiwał się wszystkimi dowodami, którymi dysponował. Sędzia wskazał ponadto, że nawet nagrania wideo tych zdarzeń pozwalają stwierdzić, że osoby, którym przypisano popełnienie przestępstwa, nie dopuściły się go. Nie ma na to dowodu.
Sędzia wskazał, że nawet jeden z zeznających w sprawie funkcjonariuszy policji nie potrafił jednoznacznie określić intencji, z jaką mieli działać oskarżeni. Podobnie bezpośredni świadkowie zatrzymania oskarżonych nie byli w stanie podać, czy zachowanie oskarżonych wynikało z celowości, czy z tego, że przebieg zdarzenia był bardzo dynamiczny.
Obrona: odważny wyrok
Taki wyrok zaskoczył obronę. - Nie spodziewałam się, ale nie dlatego, że uważaliśmy, że nie mamy racji. Tylko dlatego, że troszkę moja wiara w takie sprawy - gdzie obywatel jest przeciwko zeznaniom policjanta - trochę umarła – mówiła adwokat oskarżonych Agnieszka Rybak-Starczak.
Jak podkreślała, bardzo często było tak, że trudno było udowodnić, że to, co mówi policjant, nie jest prawdą. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli ktoś zdobędzie się na taką ocenę, na jaką Sąd Okręgowy się zdobył, to będzie bardzo odważny, będzie miał odwagę powiedzieć, że to za mało, żeby na tym bazować - mówiła.
Jak przekonywała, zachowanie trojga z oskarżanych widział jeden człowiek. On wskazał pozostałym policjantom, że te osoby zachowały się w określony sposób i należy je zatrzymać. - W zasadzie cały ten wyrok skazujący, gdyby taki zapadł, bazowałby na typowaniu tego jednego człowieka - dodała.
Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt