Po co stać na światłach, gdy wszyscy uczestnicy ruchu ulicznego szybciej pokonają skrzyżowanie bez nich? Z takiego założenia wyszli poznańscy urzędnicy. W ostatnich kilkunastu miesiącach wyłączono 10 sygnalizacji świetlnych. Rozwiązanie chwalą wszyscy: piesi, rowerzyści, kierowcy a nawet policja. - Czasy kiedy na poznańskich ulicach walczyły trzy wrogie plemiona: piesi, rowerzyści i kierowcy samochodów już chyba odchodzą - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Wszystko zaczęło się od testów. W wakacje w 2015 r. wyłączono sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu pl. Wolności i al. Marcinkowskiego. Szybko okazało się, ze był to strzał w dziesiątkę. - Okazało się, że po wyłączeniu sygnalizacji zarówno tramwaje, samochody jak i piesi szybciej pokonywali skrzyżowanie praktycznie dwa razy szybciej. W tym czasie nie odnotowano żadnych niebezpiecznych sytuacji w tym miejscu - mówił Tadeusz Nawalaniec, wicedyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu.
Eksperyment powtórzono na kilku innych skrzyżowaniach. Tylko na jednym z nich ponownie włączono światła. Przez ostatnie półtora roku sygnalizacje świetlne wyłączono na 10 krzyżówkach.
"Miasto powinno być przyjazne dla ludzi"
- Inicjatywa miasta i Zarządu Dróg Miejskich jest jak najbardziej słuszna. Miasto powinno być przyjazne dla ludzi, powinno być dla pieszych i rowerzystów - przekonuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Statystyki pokazują, że wraz z wyłączeniem sygnalizacji, na tych skrzyżowaniach poprawiło się bezpieczeństwo. - Czasy kiedy na poznańskich ulicach walczyły trzy wrogie plemiona: piesi, rowerzyści i kierowcy samochodów już chyba odchodzą, idą w zapomnienie. Na poznańskich ulicach jest bezpieczniej. Widzimy to w naszych statystykach. Stąd też jest czas na to, by zmieniać organizację ruchu na taką, która jest bardziej przyjazna dla mieszkańców - potwierdza Borowiak.
Centrum bez świateł
Tak też się dzieje. Sygnalizacje wyłączono przede wszystkim w centrum miasta, w obrębie strefy uspokojonego ruchu Tempo 30: na skrzyżowaniach ulic Kościuszki i Fredry, 27 Grudnia, Ratajczaka i pl. Wolności, wokół Kupca Poznańskiego, na odcinku ul. Św. Marcin od ul. Kościuszki do ul. Piekary.
Światła zgasły także przy rynku Jeżyckim, na skrzyżowaniu ulicy Dąbrowskiego z Kościelną i Kraszewskiego. - To jest dość skomplikowane skrzyżowanie a właściwie dwa stykające się ze sobą. Tam jest dość duży ruch i kiedy rok temu latem światła zostały tam wyłączone ze względu na remont torowiska, okazało się, że ruch samochodów odbywa się tam bardzo płynnie, nie ma korków, a piesi przechodzą sobie swobodnie z chodnika po przeciwnej stronie Rynku Jeżyckiego na ten bazar. Wszystko się odbywało megaprzyjemnie. Wszyscy modlili się tylko, żeby po wakacjach te światła nie zostały włączone. Niestety zostały. Wtedy momentalnie powstały wielkie korki - opowiada Borowiak.
To zdenerwowało poznaniaków. Wysyłali oni wiele maili do zarządcy drogi. Efekt? Sygnalizację wyłączono na stałe.
- Mam taką teorię, że na tych skrzyżowaniach, gdzie są światła, kierowcy są trochę ubezwłasnowolnieni. Jeżeli mają zielone, to mogą jechać i nie muszą się koncentrować na tym co się dzieje dookoła. Natomiast na skrzyżowaniach równorzędnych, gdzie nie ma świateł, kierowcy są bardzo uważni i koncentrują się na tym jak powinni przejechać przez nie, zwracają szczególną uwagę na pieszych. To sprawiło, że w tych miejscach nie odnotowaliśmy żadnych zdarzeń drogowych, potrąceń, wypadków a ruch odbywał się całkiem płynnie - tłumaczy Borowiak.
Zobacz materiał "Polska i Świat":
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań