Rok po śmiertelnym wypadku w Ostrowie Wielkopolskim, w którym kierowca koparki, próbując przejechać w poprzek trasy, doprowadził do zderzenia z citroenem, na wolność wyjdzie właściciel firmy. Kaliski biznesmen jest jedną z pięciu osób oskarżonych w tej sprawie. Jako jedyny przebywał jednak tak długo w areszcie. Wszyscy oskarżeni będą odpowiadać z wolnej stopy. Proces ma się rozpocząć w czerwcu.
Kaliski sąd za poręczeniem majątkowym uchylił tymczasowy areszt biznesmena Remigiusza K. Mężczyzna wyjdzie na wolność po wpłaceniu 300 tys. złotych. To mniej niż proponowali obrońcy biznesmena - sugerowali oni dodatkowo 700 tys. zł zabezpieczenia hipotecznego, dozór policyjny pięć razy w tygodniu oraz zabezpieczenie paszportu.
Mężczyzny wcześniej nie chciano wypuścić na wolność, z powodu obawy matactwa. Jak tłumaczyła sędzia Wiesława Klimowicz, materiał dowodowy w sprawie został już w całości zebrany, a akt oskarżenia trafił do sądu.
- Oskarżony przebywa ponad rok w areszcie, stąd też obawa matactwa straciła na sile. Także sytuacja zdrowotna oskarżonego przemawia za zniesieniem izolacyjnego środka zapobiegawczego - wyjaśniła.
Wpływ na decyzję sądu miał także stan zdrowia biznesmena. Zdaniem obrońców, wymaga on specjalistycznej diagnostyki kardiologicznej. W kwietniu oskarżony doznał zapaści i według lekarzy potrzebny jest zabieg ablacji. - Ostatnie badania wykonane w Areszcie Śledczym pokazują, że dalsze przebywanie w warunkach izolacji zagraża jego zdrowiu, a nawet życiu – przekonywał Michał Gajda, jeden z obrońców 57-latka.
Jeden kierował, pięciu oskarżonych
Remigiusz K. to jeden z pięciu oskarżonych w sprawie wypadku, do jakiego doszło w kwietniu zeszłego roku na drodze krajowej nr 25 Kalisz - Ostrów Wielkopolski. Śledczy ustalili, że operator koparki, na polecenie swojego pracodawcy, wjechał nocą bez należytej asekuracji na drogę. Na niej doszło do zderzenia z jadącym prawidłowo citroenem picasso. W wyniku wypadku śmierć poniósł jeden z pasażerów, a trzy pozostałe osoby znajdujące się w samochodzie zostały poważniej ranne. Operator koparki, po uderzeniu w samochód przejechał jeszcze około 50 metrów. Tam zostawił maszynę i uciekł z miejsca wypadku. Zatrzymano go dopiero dwa dni później.
Aktem oskarżenia objęte zostało pięć osób - operator koparki, jego krewny, właściciel koparki - pan Remigiusz - oraz jego dwaj synowie. Synowie biznesmena mieli podejmować działania „mające na celu pomoc Remigiuszowi K. w uniknięciu odpowiedzialności karnej” poprzez m.in. proponowanie pieniędzy w zamian za zmianę wyjaśnień i zeznań. W areszcie do dziś pozostawał jedynie pan Remigiusz.
Operator koparki na wolności
Operator koparki wyszedł na wolność po pół roku.
- Do uchylenia tymczasowego aresztowania w stosunku do wymienionego, po upływie blisko 6 miesięcy, doszło w sytuacji ustąpienia przesłanek jego dalszego stosowania, ale także przy uwzględnieniu kierowania wobec niego w areszcie gróźb, co jest przedmiotem odrębnego postępowania - wyjaśnia Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Remigiuszowi K. zarzucono, że poprzez wydanie swojemu pracownikowi polecenia wjechania kierowaną przez niego koparką, bez wymaganych pozwoleń i należytej asekuracji, sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku czego doszło do śmiertelnego wypadku drogowego. - Dodatkowo zarzucono mu nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym w wypadku, a także utrudnianie postępowania karnego - mówił Walczak.
Właściciel koparki twierdzi, że od razu miał wezwać pogotowie i, jak mówił rodzinie i policji, próbował uwolnić poszkodowanych z auta. Reporterka TTV, Olga Bierut dotarła do nagrania, na którym wyraźnie słychać treść zgłoszenia. Mężczyzna miał przekazać, że "samochód uległ wypadkowi" i ranne są trzy osoby, które są w stanie "takim średnim, ale ciężkim".
Kontrowersyjna sprawa
Rodzina oskarżonego nie ukrywa, że orzeczenie kaliskiego sądu to dla nich pozytywne zaskoczenie. O uchylenie aresztu bowiem wnioskowali już kilkukrotnie. za każdym razem wniosek był odrzucany.
Sprawa Remigiusza K. budzi spore wątpliwości prawników. - Sprawa jest dosyć kuriozalna. Przypisuje się temu człowiekowi pewne znamiona bezpośredniego narażenia do doprowadzenia do niebezpieczeństwa katastrofy, podczas gdy w żaden sposób bezpośredniości przypisać mu nie można - przyznawał w reportażu telewizji TTV adwokat Piotr Schramm.
Zobacz reportaż "Blisko Ludzi" TTV:
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań