81-letnia Kazimiera Schneider wraz z synem Janem od wielu lat walczą o odzyskanie pieniędzy od mężczyzny, który w 1998 roku zagarnął 150 tys. złotych, pośrednicząc przy sprzedaży ich ziemi. Bezskutecznie. Mimo wyroku skazującego, oszust zamiast odbywać karę więzienia, rozwija swój biznes. Sprawą zajął się Artur Zakrzewski, reporter programu TTV "Blisko ludzi".
Robert Sz. obecnie jest właścicielem trzech zabytkowych angielskich autobusów, które wynajmuje, czerpiąc z tego zysk. Trzeba cofnąć się kilkanaście lat wstecz aby zrozumieć, skąd wziął pieniądze na rozkręcenie takiego biznesu.
Nieuczciwy pośrednik
W 1998 roku mężczyzna pośredniczył w sprzedaży ziemi, której połowa należała do małżeństwa Schneiderów. Ziemia została sprzedana, lecz właściciele nigdy nie ujrzeli należnych im pieniędzy. Pośrednik przywłaszczył sobie 300 tys. złotych, z czego połowa miała trafić do pani Kazimiery i jej męża.
Sprawa się ciągnęła aż do 2005 roku, kiedy sąd skazał Roberta Sz. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Miał też zwrócić pieniądze. Oszust jednak nigdy nie trafił za kraty. Sąd odroczył wyrok bo dostrzegł "dobrą wolę" oskarżonego. Ta miała być wyrażana w regularnym spłacaniu długu. Nic takiego nie miało miejsca. Przez 16 lat oddał zaledwie 10 procent całej sumy.
Dwie walki, jeden cel
Dzięki naciskom syna pani Kazimiery Sąd Rejonowy w Poznaniu mimo wcześniejszego odroczenia, zarządził wykonanie kary. Decyzję uchylił jednak Sąd Okręgowy.
- Jedną walkę prowadzę z oszustem, który w 1998 roku oszukał moich rodziców. Drugą walkę prowadzę z poznańskim wymiarem sprawiedliwości, który ewidentnie ochrania przestępcę - mówi Jan Schneider.
Piotr Hejduk z Sądu Okręgowego w Poznaniu współczuje poszkodowanym, ale nie potrafi wytłumaczyć dlaczego sędzia podjął decyzję o uchyleniu kary.
Robert Sz. nie odbiera telefonów. Nie ma z nim żadnego kontaktu.
- On czeka abym ja umarła i sprawa się skończy. (...) Niby państwo prawa, a według mnie to państwo bez prawa - żali się Kazimiera Schneider.
Autor: ib / Źródło: TTV Blisko ludzi