- To niby zadanie dość proste, ale w praktyce niełatwe - mówi Michał Kościuszko, kierowca samochodu pościgowego, który o godz. 12:30 ruszył za uczestnikami Wings For Life. Przez pierwszą godziną pojedzie on 15 km/h, potem zacznie przyspieszać.
- Mam urządzenie, które pomaga mi utrzymać stałą prędkość, ale ono tylko pokazuje, czy mam przyspieszyć, czy zwolnić - wyjaśniał Kościuszko, na chwilę przed tym jak ruchome mety wyruszyły na trasy Wings for Life.
Elektronika nie pomaga
Jazda ze stałą prędkością 15 km/h wymaga żelaznej stopy i dużej precyzji.
- Samochód naszpikowany jest elektroniką, ale w samej jeździe ona ani nie przeszkadza, ani nie pomaga - tłumaczy kierowca poznańskiej "mety".
Jak przyznaje, zwykle o jeździe z taką prędkością nie ma w jego przypadku mowy. - Moim samochodem rajdowym nie da się jechać z taką prędkością, od razu się wyrywa i w zasadzie jest to niemożliwe - mówił Kościuszko w rozmowie z reporterem TVN24.
Jak dodał, z jednej strony żal mu mijanych zawodników, z drugiej zdaje sobie sprawę, że dla miniętych oznacza to koniec walki ze zmęczeniem. - Muszę trzymać stałą prędkość i choć nie chciałbym mijać tych zawodników, to nie mam wyboru - kończy.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24