Prokuratura Okręgowa w Poznaniu skierowała do Sądu Rejonowego w Złotoryi akt oskarżenia przeciwko Przemysławowi P. i Bartłomiejowi B. Prokurator zarzuca im dokonanie podpaleń, które miały miejsce na terenie całego kraju oraz kradzież bankomatów na Pomorzu.
Akt oskarżenia wysłany do sądu w Złotoryi (województwo dolnośląskie) to efekt śledztwa w sprawie podpalenia przed pięcioma laty leszczyńskiej fabryki produkującej samopodgrzewające się puszki z jedzeniem. W wyniku pożaru z 29 czerwca 2016 roku całkowicie zniszczone zostały budynki, maszyny produkcyjne oraz magazyn zakładu. Straty spowodowane podpaleniem oszacowano na co najmniej 2,6 milionów złotych.
- Jak ustalono w toku śledztwa, motywem podpalenia było wyeliminowanie firmy prowadzącej konkurencyjną działalność na rynku produktów żywieniowych - zaznacza Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Oskarżeni to Przemysław P. i Bartłomiej B. Śledczy zarzucają im dokonanie szeregu przestępstw, w tym podpaleń na terenie całego kraju. - Stawiane oskarżonym zarzuty obejmują sprowadzenie pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach, zniszczenia mienia w wyniku podpalenia oraz włamania do bankomatów. Część z tych przestępstw oskarżeni dokonali wspólnie i w porozumieniu, część natomiast z dwoma nieustalonymi dotychczas mężczyznami - wymienia prok. Wawrzyniak.
Pomogły nowe dowody
Początkowo, z powodu niewykrycia sprawców, śledztwo w sprawie podpalenia zakładu w Lesznie zostało umorzone.
Pomimo tego policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Lesznie oraz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu zbierali i analizowani informacje w tej sprawie. - Potwierdzono, że pożar został wywołany w kilku miejscach jednocześnie. Do jego wzniecenia sprawcy posłużyli się mieszaniną benzyny i oleju napędowego. Zebrano także nowe materiały dowodowe, które pozwoliły ustalić sprawców podpalenia - informował w styczniu, po zatrzymaniu Przemysława P. i Bartłomieja B., Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Nowe fakty i dowody jednocześnie połączyły okoliczności tego pożaru z innymi sprawami prowadzonymi przez organy ścigania w innych rejonach kraju. Śledczy ustali, że sprawcy pożaru leszczyńskiej fabryki mają związek z podpaleniem w lipcu 2015 roku fasady domu jednorodzinnego w dolnośląskim Jaworze. Odpowiadają też za podpalenie w listopadzie 2014 roku w Złotoryi samochodu marki BMW. Wówczas od ognia zajęły się także zaparkowane obok: samochód marki Lexus i autobus marki Mercedes-Benz. - Ustalono też związek z mającymi miejsce w sierpniu i wrześniu 2016 roku podpaleniami dwóch barakowozów i koparki na terenie żwirowni znajdującej się w miejscowości Łaźniki w województwie dolnośląskim. Łączna wartość poniesionych strat z tego tytułu to ponad 260 tysięcy złotych - podaje rzecznik poznańskiej prokuratury.
Według śledczych podpalacze byli także sprawcami kradzieży dwóch bankomatów firmy Euronet, do których doszło w grudniu 2014 roku w Bytowie i w styczniu 2015 roku we Władysławowie (woj. pomorskie). Złodzieje wyrwali urządzenia z podłoża przy pomocy wyciągarki i załadowali bankomaty na pick-upa. Po wywiezieniu maszyn do lasu rozcięli je szlifierkami, kradnąc w ten sposób łącznie ponad 500 tysięcy złotych.
- Ustalenia poczynione przez organy ścigania pozwoliły powiązać te wszystkie zdarzenia z Przemysławem P. i Bartłomiejem B. Obydwaj mężczyźni zostali zatrzymani przez policję i doprowadzeni do prokuratury - zaznaczył Wawrzyniak.
Jeden z nich się przyznał
Przemysław P. przyznał się do wszystkich zarzucanych mu przestępstw i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Wobec podejrzanego zastosowano policyjny dozór. Bartłomiej B. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Mężczyzna na wniosek prokuratora został tymczasowo aresztowany. W styczniu, po zatrzymaniu podejrzanych w sprawie podpalenia leszczyńskiej fabryki, Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu poinformowała, że mężczyźni w przeszłości byli notowani za udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się kradzieżami samochodów w Polsce i kilku krajach Unii Europejskiej. Za umyślne spowodowanie pożaru oskarżonym grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności
Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24