Cyryl ledwo dowlókł się do posesji, konał w zaroślach. Na otwartej ranie zdążyły nawet pojawić się larwy. Kiedy trafił na stół operacyjny, lekarze znaleźli w jego ciele śrut - ktoś dwukrotnie go postrzelił. W Środzie Wielkopolskiej to nie pierwsza tego typu historia. Cyryla udało się uratować, ale nie wszystkie koty miały tyle szczęścia.
Kot z posesji państwa Gniotowskich zniknął na cztery dni. Normalnie był wypuszczany na ogród, czasem nie było go całymi dniami, ale przez ostatnie osiem lat nigdy nie oddalił się na tak długo. Zrozpaczeni właściciele sądzili, że mógł go potrącić samochód. Tracili nadzieję na jego powrót.
Ale wrócił. Ledwo żywy doczołgał się do płotu na końcu ogrodu. Dalej już nie mógł. I pewnie skonałby w tym miejscu, gdyby nie pies.
- Nasza terierka znalazła go i zaczęła szczekać. Cyryl był wycieńczony. Miał ranę, na której pojawiły się larwy. Jak z mężem zobaczyliśmy go w takim stanie, od razu zawieźliśmy do lecznicy - mówi Lidia Gniotowska, właścicielka kota.
Miał zakażoną ranę zasiedloną larwami much, był wyczerpany i odwodniony. W jamie brzusznej miał śrut. Potrzebna była natychmiastowa operacja. Cyryl przeżył.
Cztery przypadki w ostatnim czasie
- To jest jakaś plaga, zwykłe ludzkie bestialstwo - przyznaje Paweł Skarżyński, weterynarz, który operował Cyryla. Lekarz zaznacza, że tylko w ostatnim czasie do jego przychodni trafiły cztery koty ze śrutem w ciele.
- Mamy kota rekordzistę, który miał w sobie pięć sztuk. Trafił do nas z powodu choroby i wyszło to na zdjęciu rentgenowskim. Rany były już zagojone. Innym razem, w trakcie jednej z operacji zdarzyło mi się wyjmować śrut z wątroby kota. Jeszcze innego niestety nie udało się uratować. Postrzał wywołał u niego masywny krwotok wewnętrzny i kot niestety zmarł - wylicza Skarżyński.
Sam zgłosił jeden z przypadków na policję. Drugie zawiadomienie złożyła właścicielka postrzelonego kota. Sprawą zajął się dzielnicowy rejonu, gdzie doszło do tych zdarzeń.
- Rozpytywani są sąsiedzi i okoliczni mieszkańcy, ale jak na razie nikt nic nie widział ani nie słyszał. Wiatrówka jest cicha i każdy może ją posiadać bez pozwolenia co sprawia, że znalezienie osób odpowiedzialnych za te zdarzenia jest trudne - mówi Ewa Kwietniewska, rzecznik średzkiej policji.
Sprawca bądź sprawcy powinni zatem mieć się na baczności. Jeśli ktoś w końcu ich nakryje, mogą im grozić nawet dwa lata więzienia. Pozostaje też liczyć, że ruszy ich sumienie i kolejne przypadki już się nie zdarzą.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Gazeta Średzka