14-latek zabrał bratu kluczyki do auta i pojechał ze znajomymi nad jezioro. Beztroska przejażdżka zamieniła się w ucieczkę przed policyjnym patrolem i zakończyła się w przydrożnym rowie.
Policjanci z Krosna Odrzańskiego (woj. lubuskie) otrzymali we wtorek zgłoszenie, z którego wynikało, że grupa nastolatków przyjechała mitsubishi nad jezioro w Dąbiu. Funkcjonariusze wybrali się we wskazane miejsce. Kiedy auto wyjeżdżało z parkingu, ruszyli za nim. - Włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe nakazujące kierowcy zatrzymanie się. Ten zlekceważył je i przyspieszył, jadąc w kierunku miejscowości Pław. Gdy policjanci zrównali się z pojazdem, funkcjonariusz nakazał kierującemu uciekającego pojazdu zatrzymać się, jednak ten nie wykonał polecenia, a następnie uderzył w bok radiowozu – relacjonuje podkom. Justyna Kulka z krośnieńskiej policji.
Pościg nie trwał długo, bo chwilę po zderzeniu z radiowozem, kierujący mitsubishi stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu. Kierowca i dwóch pasażerów próbowali jeszcze uciekać pieszo. Każdy z nich w innym kierunku. - Policjant ruszył za kierującym i zatrzymał go. Okazało się, że kierowca ma 14 lat. Dyżurny w rejon zdarzenia zadysponował dodatkowe patrole, które w wyniku podjętych działań zatrzymały w miejscowości Pław dwóch młodych mężczyzn w wieku 15 i 19 lat – dodaje.
Całą trójkę doprowadzono na komendę, a auto trafiło na policyjny parking.
Wytłumaczy się przed sądem
Kiedy w komendzie pojawili się już rodzice kierowcy, 14-latek przyznał się do zabrania kluczyków do auta swego brata. Potwierdził też, że to on kierował mitsubishi i że nie zatrzymał się do kontroli drogowej. - W rozmowie z policjantami oznajmił, że zaczął uciekać, gdyż się przestraszył. Ponadto, jak się okazało, pojazd nie posiadał badań technicznych i nie był dopuszczony do ruchu – mówi Kulka.
O dalszym losie 14-latka zadecyduje sąd rodzinny.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja