Sąd Rejonowy w Poznaniu nakazał rodzinie Dzikowskich wyłączyć kamery w domu i wyznaczył im kuratora. Rodzina postanowiła urządzić sobie Big Brothera. Kamery na żywo przekazywały obraz i dźwięk z ich domu 24 godziny na dobę. Teraz przepraszają. - To poszło za daleko - przyznają.
Barbara i Mieczysław Dzikowscy z Poznania postanowili urządzić rodzinnego "Big Brothera" i od 11 listopada za pomocą 12 kamer przez całą dobę pokazywali swoje życie. Nie kryli, że motyw jest przede wszystkim finansowy. Dzikowscy mają czwórkę niepełnoletnich dzieci: Kacpra (13 lat), Weronikę (9 lat), Dawida (4 lata) i Sandrę (2 lata). O sprawie pisaliśmy w piątek.
Przeciwko pokazywaniu wizerunku nieletnich protestował rzecznik praw dziecka Marek Michalak, który zgłosił sprawę do sądu. Ten zareagował błyskawicznie - przychylił się do wniosku i zabronił rodzicom publikowania wizerunku dzieci w internecie.
Grozi im ograniczenie władzy rodzicielskiej
- Sąd wydał postanowienie zabezpieczające i ustanowił nadzór kuratora przy sprawowaniu władzy rodzicielskiej nad małoletnimi dziećmi. Zakazał też publikowania i rozpowszechniania w internecie wizerunku dzieci - wyjaśnia Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Jednocześnie sąd z urzędu wszczął postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej państwa Dzikowskich nad czwórką dzieci.
- Każdy ma prawo do prywatności. Dzieci nie miały w tej sprawie nic do powiedzenia. Były nagrywane w sytuacjach intymnych, kiedy się przebierały, co wynikało z informacji jakie otrzymała policja. To mogło zagrażać ich dobru - tłumaczyła Ciesielska-Borowiec.
Postanowienie zaczęło obowiązywać od momentu jego dostarczenia. - Sąd wysłał do nich woźnego, ale nie zastał ich w domu. Wobec tego zostało ono wysłane pocztą - wyjaśnia rzeczniczka sądu.
Kamery zgasły
We wtorek kamery w domu Dzikowskich zostały wyłączone. A na stronie pojawił się komunikat: "W zawiązku z postanowieniem Sądu do czwartku zaprzestajemy transmisji wideo. W czwartek podejmiemy decyzję jak zrealizować postanowienia sądu" (pisownia oryginalna - przyp. red.)
W przypadku, gdyby rodzina nie zastosowała się do postanowienia sądu, dzieci mogłyby nawet zostać umieszczone w placówce wychowawczej.
- Nie zdawaliśmy sobie sprawę, ze mogliśmy wyrządzić krzywdę naszym dzieciom. Zawsze kierujemy się ich dobrem. To poszło w złym kierunku. Zrobimy wszystko, by nasza rodzina nadal była w komplecie - komentowała w środę w Dzień Dobry TVN Barbara Dzikowska.
- Za daleko poszliśmy, przepraszamy - przyznał jej mąż Mieczysław. Jak jednak dodaje, decyzja sądu nie oznaczają końca ich projektu. - Może przykładowo ograniczymy transmisję do jakichś godzin i będziemy występować tylko my.
Jak oceniła psycholog, sytuacja była szczególnie trudna dla dzieci. - Dom powinien być dla nich przystanią, do której wracają, gdzie mogą się wypłakać, wygadać, wyzłościć. W momencie gdy jest mnóstwo kamer one nie mają takiej możliwości - wyjaśniała w DDTVN psycholog Małgorzata Bajko.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: logopol.pl