Kilkadziesiąt bochenków chleba wyrzucili do lasu

Bochenki chleba porzucono nad jeziorem Rusałka
Bochenki chleba porzucono nad jeziorem Rusałka
Źródło: Straż Miejska Poznań

Poznańska straż miejska otrzymała zgłoszenie, że ktoś wyrzucił kilkadziesiąt bochenków chleba nad jeziorem Rusałka. - Jeśli ktoś chciał w ten sposób nakarmić zwierzęta, to zrobił im niedźwiedzią przysługę - komentuje straż miejska.

- Ten, kto go wyrzucił pokazał na jakim jest poziomie. Bardzo chętnie poznamy tą osobę - denerwuje się Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej. Jak przekonuje, nie był to chleb wyrzucony z domu. - Zrobił to z pewnością pracownik jakiegoś sklepu lub piekarni. Takie zachowanie było nieodpowiedzialne, można było przekazać chleb gdzieś indziej. Ktoś mógłby z tego skorzystać - dodaje.

O leżących nad jeziorem bochenkach został poinformowany leśniczy. Jeszcze w czwartek chleb ma zostać uprzątnięty przez służby leśne.

- Bochenki nie były przykryte śniegiem. Wyglądały jakby zostały wyrzucone niedawno: we wtorek wieczorem lub w środę - tłumaczy Piwecki.

"Jedzenia się nie wyrzuca"

Rzecznik poznańskiej straży miejskiej od początku swojej kariery nie słyszał o podobnym przypadku.

- Zasada jest jedna: jedzenia się nie wyrzuca. Jeżeli chleb zostanie, to go spalę, a nie wyrzucę. Jest to pewien symbol. Pokolenie naszych rodziców inaczej było wychowane i bardziej ceniono żywność. Z pewnością wyrzucone bochenki budzą kontrowersje oraz oburzenie u wielu osób. Ta sprawa nie może się tak skończyć - irytuje się strażnik.

"Zwierzę folii nie zdejmie"

Straż Miejska podkreśla, że wyrzucony chleb nie nadaje się do nakarmienia zwierząt.

- Nie można dokarmiać zwierząt na własną rękę, bo chleb szybko kiśnie, a to szkodzi zwierzynie. Ryby też tego nie zjedzą, a wyrzucony produkt zanieczyści wodę – wyjaśnia Przemysław Piwecki.

Co więcej, spora część bochenków była zapakowana w folię. - Trzeba być niespełna rozumu, żeby myśleć, że jakieś zwierzę otworzy chleb samodzielnie z folii i go sobie zje - komentuje Piwecki.

Dziki problem

Straż miejska przestrzega przed dokarmianiem zwierząt także z innego powodu. Wyrzucane przez ludzi odpadki sprawiają, że w mieście pojawia się więcej dzików. Problem ten występuje m.in. na pobliskim Piątkowie.

- Te zwierzęta przyzwyczajają się do tego, że mają dostęp do jedzenia, które de facto udostępniane są przez mieszkańców osiedla i później nie mają powodów, by nie wracać na te tereny. Nie codziennie, lecz bardzo często straż miejska w Poznaniu dostaje informacje o ich obecności na Piątkowie - podkreśla Piwecki.

Autor: jp/fc/b / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: