Pracownicy poznańskiego Starego Zoo przyłapali tymczasowo pełniącego obowiązki kierownika ogrodu na piciu wódki w pracy. Jego przełożony już zapowiedział, że zostanie dyscyplinarnie zwolniony. To już kolejna afera w ostatnim czasie na terenie zoo.
Atmosfera w Starym Zoo napięta jest już od jakiegoś czasu. Niedawno poprzedni kierownik stracił stanowisko, po tym, jak wyszło jaw, że uśmiercono tam 35 żółwi czerwonolicych. Kierownictwo zoo zasłaniało się ich złym stanem zdrowia. Nieoficjalnie informowano, że zwierzęta kazano uśmiercić, bo było ich za dużo i nie było pieniędzy na ich utrzymanie. Podobnie, jak na karmę dla innych zwierząt, którą rzekomo ograniczano. Również taki zarzut pojawił się wobec byłego kierownika Starego Zoo.
Zarzuty pracowników ogrodu kierowane są także pod adresem Aleksandra Niwelińskiego, który dyrektorem Nowego oraz Starego Zoo został we wrześniu 2014. Od tamtej pory wprowadził szereg nowych rozwiązań, m.in. w sposobie zatrudniania nowych pracowników. Wymaga, aby mieli oni jakiekolwiek wykształcenie związane z pracą ze zwierzętami. Część pracowników, nie posiadających takowego, mogła poczuć się zagrożona.
- Kiedy objąłem stanowisko, Stare Zoo było w opłakanym stanie. Ja zająłem się odnowieniem obiektu. Wprowadziłem rygor i większą dyscyplinę, bo bez tego nie można osiągnąć zamierzonych efektów. Nie wszystkim musi się to podobać, ale ja się nie ugnę - mówi Niweliński.
W planie odnowy obiektu na pewno nie pomoże mu kolejny wizerunkowy uszczerbek ogrodu.
Wódka w pracy
Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza". Do incydentu miało dojść w środę. Wtedy wizytę w Starym Zoo złożył dyrektor Niweliński. Wraz z tymczasowym kierownikiem rozmawiali, spacerując po obiekcie. Jak mówi Niweliński, takie odwiedziny były częste, ponieważ jego podwładny pełnił funkcję krótko; od początku wakacji. Nie miał też doświadczenia, dlatego potrzebował wskazówek dotyczących zarządzania ogrodem.
Z relacji pracowników Starego Zoo wynika, że po tym jak Niweliński odjechał, p.o. kierownika poszedł do sklepu, z którego wrócił z dużą reklamówką. W środku miał mieć wódkę i sok na popitkę. Poszedł prosto do swojego gabinetu.
Przekleństwa i wezwana policja
Jakiś czas później kilku podwładnych chciało porozmawiać ze swoim przełożonym. Z ich relacji dla "Wyborczej" wynika, że kiedy weszli do gabinetu, ten pospiesznie chował coś do szafki. - W powietrzu wyraźnie czuć było woń alkoholu - mówiło kilku pracowników ogrodu. Potem wyszedł z gabinetu i zaczął się awanturować, przeklinać i wyzywać swoich podwładnych. Wówczas ci wezwali policję.
- Poinformowano nas, że jeden z pracowników zoo jest pod wpływem alkoholu. Policjanci pojechali na miejsce i zbadali stan mężczyzny. Potwierdziło się, że jest nietrzeźwy. Nie znam jednak wyniku tego badania - mówi Marek Kowaliński z zespołu prasowego wielkopolskiej policji.
Gazeta nieoficjalnie podaje, że było to 1,5 promila. Taką informację miał usłyszeć od policjanta jeden z pracowników.
"To był zupełny szok"
Następnego dnia kierownik Starego Zoo w pracy się już nie pojawił. Ponownie przyjechał za to dyrektor Niweliński, aby powiedzieć pracownikom, że nie ma tolerancji na picie w pracy. W rozmowie z tvn24.pl przyznał, że dla swojego poddanego ma już gotowe wypowiedzenie i w piątek mu je wręczy.
- Dla mnie sprawa jest prosta. Po takim zachowaniu, on musi stracić pracę. Ja już z nim rozmawiałem. Przyznał się, że spożywał alkohol, ale nie umiał tego wytłumaczyć. Dla nas to był zupełny szok, nikt nie znał go z takiej strony. Pracował w ogrodzie 15 lat i nigdy podobnie się nie zachowywał - mówi Aleksander Niweliński.
Dyrektor, do czasu wybrania nowego kierownika ogrodu, na to stanowisko wyznaczył już swojego zastępcę - Leszka Antkowiaka. Nazwisko nowego kierownika powinno zostać ogłoszone w ciągu kilku tygodni.
Nie udało nam się skontaktować z dotychczasowym kierownikiem Starego Zoo.
Autor: ib / Źródło: Gazeta Wyborcza/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań