- Ostatecznie brakuje mi słów, i [pasuje - red.] tylko jedno, mało cenzuralne: wk**w. Jestem wk**wiona - mówiła 8 marca Joanna Jaśkowiak podczas ognistego przemówienia na Placu Wolności w Poznaniu. Ktoś poczuł się urażony wulgaryzmem. I zgłosił to na policję. - Jesteśmy zobowiązani skierować sprawę do oceny sądu - informuje rzecznik wielkopolskiej policji.
- Wpłynęło zawiadomienie od osoby fizycznej domagającej się ukarania za wulgaryzm w miejscu publicznym. Jesteśmy zobowiązani w tej sytuacji przeprowadzić postępowanie i skierować sprawę do oceny sądu - przekazuje Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu.
- Słowa stanowią całość i tylko wyrwane z kontekstu budzą takie emocje - komentuje sama Joanna Jaśkowiak. - Jestem zdziwiona, że jeśli faktycznie ktoś poczuł się urażony, to że tak długo trwało, zanim się zebrał na odwagę, żeby tego typu doniesienie złożyć - dodaje.
Zdjęcie zawiadomienia, o którym mowa, opublikowała w mediach społecznościowych, dodając: "Taką niespodziankę zafundował mi na odchodne Stary Rok".
Sprawa nie przeszła bez echa, w sieci pojawiło się wiele komentarzy dodających otuchy kobiecie. "Wspieram Joannę Jaśkowiak oraz podziwiam Jej kobiecą niezłomność, odwagę i honor! Proszę tak trzymać!" - pisze internautka. Pojawiają się też głosy z drugiej strony barykady: "I bardzo dobrze! Jako żona prezydenta miasta (a zwłaszcza kobieta!) powinna pani zważać na to co i jak publicznie mówi!".
Zawiadomienie skomentował też prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak. "To przemówienie było dosadne, ale by z takiego powodu wzywać na policję?" - napisał na swoim facebook'owym profilu.
Bojowe nastroje
Prezydent w trakcie przemówienia 8 marca stał za żoną, ale głosu nie zabrał. Przemawiały wtedy same kobiety. Odezwa Joanny Jaśkowiak wzbudziła szczególne emocje.
- Chcę powiedzieć: "nie" pewnym rzeczom. Od czasu gdy panuje nam dobra zmiana, budzą się we mnie różne uczucia i tymi uczuciami chciałabym się dzisiaj przede wszystkim z kobietami podzielić. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość i ostatecznie brakuje mi słów i chyba tylko jedno , małe cenzuralne: wk**w. Jestem wk**wiona - mówiła.
Po tej części tłum przez dwadzieścia sekund bił brawo, rozlegały się głośne gwizdy.
- Stanowczo i odpowiedzialnie mówię: nie. Po pierwsze nienawiści i pogardzie okazywanej kobietom, zarówno w strefie werbalnej, jak i fizycznej. Pozbawianiu kobiet prawa wyboru i wolności podejmowania decyzji we wszystkich sprawach dotyczących ich życia. Zaczynając od praw reprodukcyjnych, poprzez swobodę wyboru stylu czy sposobu życia. Jestem przeciwko ingerencji kościoła w każdą dziedzinę mojego życia - kontynuowała.
Zaczęło się w 2016
Strajk kobiet odbył się w kilkudziesięciu miastach Polski, protestowały też kobiety z całego świata. - Już ponad 50 państw włączyło się w akcję - mówiła w marcu jedna z organizatorek protestu. Strajk kobiet wspierały znane osoby, wśród nich Agnieszka Holland, Krystyna Janda, Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska i Wojciech Pszoniak.
Wydarzenia nawiązywały do Czarnego Protestu z jesieni ubiegłego roku. 3 października wiele Polek nie poszło do pracy, nie wykonywały codziennych obowiązków, w czarnych strojach manifestowały na ulicach miasta. Powodem Czarnego Protestu była zapowiedź zaostrzenia prawa aborcyjnego.
Autor: ww/pm / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Joanna Jaśkowiak, TVN 24