Właściciel warsztatu samochodowego w Gorzowie Wielkopolskim trafił do szpitala po tym, jak zaatakował go niezadowolony klient. - Mężczyzna rzucił się na mnie. Wyciągnąłem z kieszeni gaz łzawiący i prysnąłem nim. Po chwili drugi mężczyzna chwycił pręt i zaczął mnie gonić - relacjonuje poszkodowany. Sytuację uwieczniły kamery monitoringu.
Na nagraniu z monitoringu widać, jak postać trzymająca długi przedmiot goni mężczyznę, a potem kilka razy uderza nim swoją ofiarę. Sytuacja wydarzyła się w ostatnią środę.
- Wszystko zaczęło się tydzień wcześniej, kiedy poproszono mnie o odholowanie auta, które zahaczyło miską olejową o kamień. Sprawa była prosta. Miałem znaleźć używaną miskę, wymienić ją i zalać olejem - opowiada Jarosław Baryła.
Jak twierdzi, naprawa przeciągnęła się o kilka dni, bo czekał na brakujący element, a niespełna trzy dni po tym, jak auto trafiło do jego warsztatu, otrzymał telefon. - Zadzwoniła jakaś kobieta od właściciela tego auta. Zwyzywała mnie, że auto jeszcze niegotowe. Powiedziała, że mam już z nim nic nie robić. Poprosiłem, żeby je w takim razie zabrali - tłumaczy pan Jarosław.
"Czy ty wiesz, kim ja, k***a, jestem?"
Jak mówi pan Jarosław, kolejny telefon do niego wykonał już samo właściciel auta. - Powiedział, że teraz "to my inaczej porozmawiamy" i spytał, kiedy będę w warsztacie. Umówiłem się z nim godzinę później. Przyszedł z kolegą, który cały czas mnie pytał: "Czy ty wiesz, kim ja, ku***a, jestem?". Zaczęli mi grozić - opisuje spotkanie Baryła.
Na groźbach się nie skończyło.
- Poprosiłem pracownicę biura, żeby oddała im kluczyki, a sam wyszedłem. Wtedy mężczyzna, który towarzyszył właścicielowi, rzucił się na mnie. Wyciągnąłem z kieszeni gaz łzawiący i prysnąłem nim. Po chwili drugi mężczyzna chwycił metalowy pręt. Rzucił się z nim na mnie, ale nie sądziłem, że go użyje. Zaczął mnie gonić - mówi.
Pan Jarosław nie pamięta dokładnie, ile razy go uderzono. Jak twierdzi, został uderzony między innymi w głowę i plecy. Sprawcy uciekli, a na miejscu pojawiła się karetka i policja. Od minionej środy do poniedziałku pan Jarosław przebywał w gorzowskim szpitalu.
Jest przekonany, że za napaścią na niego stoi nieuczciwa konkurencja.- Prowadzę firmę od 11 lat i niemal ciągle zmagam się z nieuczciwą konkurencją. Mam już tego dość - dodaje Baryła.
Zabezpieczyli pręt i nagranie
Działania w sprawie rozpoczęła gorzowska policja. Na razie jednak nie poszukują mężczyzny, który zaatakował mechanika.
- Zabezpieczyliśmy monitoring i ten przedmiot, ale nie ma w tej chwili przesłanek, by wszcząć postępowanie z urzędu, bo z naszych ustaleń wynika, że poszkodowany odniósł obrażenia poniżej dni siedmiu - wyjaśnia Maciej Kimet z KWP w Gorzowie Wielkopolskim.
- Jesteśmy jednak przygotowani do sprawy. Poinformowaliśmy pana, jakie kroki może podjąć, żebyśmy rozpoczęli postępowanie - dodaje.
- Planuję złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - deklaruje Baryła. Z tego, co mówi, wynika, że nie wnosił wcześniej o ściganie sprawcy, bo po pierwszym przesłuchaniu był przekonany, że policja już się tym zajmuje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa, ww / mś/ jb / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Jarosław Baryła