Policja w Żarach zrobiła niedawno poranny nalot na 5 mieszkań pracowników miejskiego ośrodka sportowego. Były przeszukania i przesłuchania, choć nie chodziło o żaden groźny gang przestępczy, a o zaginioną obrączkę jednego z policjantów. Śledztwo, które ruszyło z wielkim rozmachem - teraz otoczone jest wielką tajemnicą - choć raczej nie ze względu na dobro tego śledztwa. Zobacz materiał "Czarno na białym".
Dziennikarz programu TVN24 "Czarno na białym", wybrał się do Żar, aby sprawdzić na jakim etapie jest prokuratorskie śledztwo oraz porozmawiać z bohaterami wydarzeń rodem z filmu akcji.
- Śledztwo trwa, ale zmierza raczej ku umorzeniu z powodu niewykrycia sprawcy - enigmatycznie przyznaje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Milczące Żary
Nie tylko prokuratura jest tajemnicza. Wszyscy w Żarach jakby nabrali wody w usta. Poszkodowany policjant nie chciał porozmawiać przed kamerą, miejscowa rzeczniczka policji również. Chętny do rozmowy był tylko rzecznik z komendy wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim, który niejako przyznał, iż żarscy policjanci chyba nie do końca zachowali się prawidłowo.
- Można było to wykonać być może w inny sposób. Też w jednym czasie, w kilku miejscach, ale szacunek i takt mogłyby spowodować, że takich kontrowersji byśmy dzisiaj nie mieli - przyznał Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji.
Reporter o komentarz poprosił doświadczonego adwokata, pracującego w zawodzie już 46 lat. Jednak jak mówi prawniczy weteran, nie przypomina sobie śledztwa zakrojonego tak szeroko, prowadzonego z takim rozmachem, w tak błahej sprawie.
- Akcja jakby szukali kilku kilogramów amfetaminy, kałasznikowów, czy innych materiałów wybuchowych. Prokurator nie może ośmieszać organów ścigania taką aktywnością. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie kłopot tych wszystkich osób, w których mieszkaniach zrobiono przeszukania - przyznaje mecenas Jacek Kondracki.
Pukanie do drzwi o 6 rano
Początek sprawy sięga 8 stycznia, kiedy to policjanci trenowali w sali sportów walki należącej do Miejskiego Ośrodka Sportu, Rekreacji i Wypoczynku w Żarach. Jeden z funkcjonariuszy zdjął wówczas swoją obrączkę z palca i położył na ławce. Pech chciał, że mężczyzna o niej zapomniał.
Dzień po policyjnym treningu sala była sprzątana przez trzy pracownice MOSRiW-u. To właśnie one, a także dwóch innych pracowników teoretycznie jako ostatni mogli widzieć obrączkę. Cała piątka została posądzona o kradzież. Wszyscy utrzymywali jednak, że o obrączce nic nie wiedzą. Jak mówili, policjant, który następnego dnia przyjechał do sali sportowej, groził, że nie zostawi tej sprawy bez rozwiązania.
Trzy tygodnie po zgubieniu obrączki kilkunastu uzbrojonych kryminalnych o 6 rano zapukało do drzwi pięciu mieszkań. Wszyscy pracownicy posądzeni o kradzież zostali dokładnie zrewidowani, a następnie przewiezieni na komendę w celu przesłuchania. W niektórych mieszkaniach "trzepanie" mebli czy przedmiotów odbywało się na oczach małych dzieci. Na przeszukanie pozwolenie wydał prokurator.
Ostatecznie obrączki nie znaleziono ani przy żadnym z pięciu posądzonych o kradzież, ani w ich mieszkaniach. Śledztwo jest w toku. Na razie nie ma innych podejrzanych.
Działaniu policjantów przyjrzy się wydział kontroli komendanta wojewódzkiego policji, który"szczegółowo, krok po kroku" sprawdzi, czy zakres działań policjantów i sposób ich wykonania był właściwy. Wewnętrzne postępowanie pozwoli mu ustalić, czy funkcjonariusze mogli zachować się lepiej, tak aby ich czynności nie budziły negatywnych odczuć. Nie oznacza to jednak, że policjanci, którzy brali udział w akcji, poniosą jakieś konsekwencje.
Autor: ib / Źródło: Czarno na białym/TVN24 Poznań