- Kiedy ktoś włamuje się w nocy do twojego domu, to nie robi tego po to, żeby zaśpiewać ci kołysankę - mówi Karol Borowiak z Cerekwicy Starej. Był jedną z ośmiu osób, które w chwili brutalnego ataku nożownika, były wtedy w domu. Z tamtej nocy zapamiętał wszystko. Hałas, krzyki i krew. Pamięta też zamaskowanego mężczyznę. Te obrazy wracają co noc.
Od tragedii w Cerekwicy Starej minęły dwa tygodnie. To wtedy Eryk J. w środku nocy miał zaatakować śpiącą rodzinę. To nie byli przypadkowi ludzie. Znał ich.
Zginęło 59-letnie małżeństwo. Do szpitala trafiły dwie z ich trzech córek. Najciężej ranna była 25-letnia ciężarna Natalia, była partnerka Eryka J. Pomocy lekarzy potrzebowała też 22-letnia Beata.
Ale tamtej nocy, w domu, była też siostra obu kobiet. Anna, jej partner Karol i ich dwie córeczki. Spali na górze. Obudził ich hałas...
Anna: chciałam mu zdjąć kominiarkę
- Na początku nie rozpoznałam, że to moja mama do kogoś się odezwała. Potem usłyszałam głos kogoś obcego. Zeszłam na półpiętro. Zobaczyłam, że zamaskowany człowiek atakuje moją siostrę - to pierwsze, co z tamtej tragicznej nocy zapamiętała Anna.
Zauważył ją.
- Doskoczył do mnie i zaczął atakować. Chciałam mu zdjąć kominiarkę. Chciałam wiedzieć, kto to jest. Wtedy przejechał mi nożem po ręce. Zaczęłam krzyczeć do mojego partnera Karola - dodaje.
Karol usłyszał jej krzyk i też zszedł na dół. Kiedy się pojawił, Anna pobiegła do ich małych córek. Napastnik wykorzystał ten moment. Wszedł do pokoju, w którym była ciężarna Natalia.
Karol: rzucił we mnie nożem
- Był ubrany cały na czarno, miał zasłoniętą twarz. Widziałem, jak się szamocze z moją partnerką na schodach. Następnie rzucił we mnie nożem. Nie trafił. Ania zamknęła się wtedy w pokoju z dziećmi. Starałem się jakoś przytrzymać drzwi do pokoju Natalii, ale napastnik był uzbrojony, a ja stałem w samej bieliźnie - opowiada Karol.
Chwilę się szamotali. Potem Karol pobiegł po pomoc do sąsiadów. Nie miał pojęcia, kto kryje się za kominiarką. Przez cały czas był przekonany, że to napad rabunkowy.
Anna: byłam prawie pewna, że to on
Anna nie miała wątpliwości. Twierdzi, że wiedziała, kto wtargnął do ich domu. - Byłam prawie pewna, że to Eryk. Przede wszystkim dlatego, że wszedł do pokoju Natalii. Ktoś obcy nawet by nie pomyślał, że tam jeszcze ktoś może być - tłumaczy.
Była wstrząśnięta tym, co zobaczyła we własnym domu. Nie mogła sobie nawet przypomnieć numeru na policję. W końcu udało się zadzwonić.
Przeżyli cudem, potrzebują pomocy
Anna i Karol wciąż nie mogą się pozbierać. Jak mówią, cudem uniknęli śmierci. Do dziś nie wiedzą, dlaczego nożownik ich oszczędził. We własnym domu czują się nieswojo. To tu zginęli rodzice Anny, Natalii i Beaty. To tu brutalnie zaatakowano ciężarną Natalię. Ucierpiała nie tylko ona, ale i jej nienarodzone dziecko. Konieczne było cesarskie cięcie.
Noworodek urodził się z niedotlenieniem. Lekarze robią, co mogą, by ograniczyć jego skutki, ale rokowania są niepewne. Rodzina wierzy, że chłopiec wyzdrowieje.
- Jak zobaczyłem Adasia w szpitalu, to strasznie się wzruszyłem. Łzy mi poleciały. Powiedziałem mu: Adaś musisz walczyć - mówi Karol.
Karol Borowiak o potrzebnej pomocy:
Rodzina próbuje wrócić do normalności. Nie jest łatwo. Beata oraz Natalia i jej synek Adaś wciąż są w szpitalu. - Wszyscy pytają, czego potrzebujemy. Na razie czekamy na Adasia. Potem konieczna będzie rehabilitacja - mówi Anna.
Chcą też wyremontować mieszkanie. - Chodzi o to, żeby nie przypominało o tamtej tragedii. Chcemy, żeby dziewczyny mogły tu spokojnie wrócić ze szpitala i dalej mieszkać - kończy Karol.
Ale to wszystko kosztuje, a rodzina nie ma na to środków. Na portalu pomagam. pl ruszyła już zbiórka pieniędzy. Pomóc może każdy.
Przyznał się
Domniemany sprawca, Eryk J., przebywa w areszcie. Został zatrzymany przez policję niespełna godzinę po tragedii. Był w swoim mieszkaniu w Jarocinie. Prokurator zarzuca mu podwójne zabójstwo oraz podwójne usiłowanie zabójstwa. Niewykluczone, że zarzutów będzie więcej. Śledztwo wciąż trwa.
- Za każdy z zarzucanych czynów mężczyźnie grozi od 12 lat do dożywocia. 22-latek przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia - informował wówczas Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp.
Tragedia w Cerekwicy Starej:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24