Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił apelację obrońcy byłego prokuratura, którą uznał za bezzasadną. Nie pomogła skrucha oskarżonego i adwokaci podkreślający, że kara 3,5 lat więzienia jest zbyt surowa. Skazany zapowiada, że zwróci się do prezydenta o ułaskawienie. Jarosław D. napadł z atrapą broni i w masce z "Krzyku" na placówkę bankową, w której nie ma gotówki.
Mężczyzna miał szansę wypowiedzieć się przed ogłoszeniem wyroku. Prosił o łagodną karę i podkreślił, że jest w złym stanie emocjonalnym. Jego obrońcy próbowali przekonać sąd podkreślając, że szkodliwość czynu jest niewielka. Nie ukradł bowiem żadnych pieniędzy, a zamiast broni miał atrapę - informuje "Głos Wielkopolski".
Sędzia Małgorzata Winkler-Galicka uzasadniając oddalenie apelacji stwierdziła jednak, że kara się należy, ponieważ przygotowywał się do napadu, a ludzie w banku (w tym matka z dziećmi) nie mogli wiedzieć, że zamiast prawdziwego pistoletu grozi im zabawką.
Wyrok 3,5 roku pozbawienia wolności jest już prawomocny. Teraz Jarosław D. musi czekać na wezwanie do odbycia kary. Zapowiedział jednak, że zwróci się jeszcze do prezydenta z prośbą o ułaskawienie.
"Nie ma potrzeby, żeby go karać"
W kwietniu po wyroku sądu pierwszej instancji obrońca Jarosława D., mecenas Wiesław Michalski, w rozmowie z tvn24.pl podkreślał, że kara jest bardzo surowa i nieobiektywna.
- Gdyby nie chodziło o byłego prokuratora, to pies z kulawą nogą by się nie zainteresował tą sprawą. Mój klient chciał dobrowolnie poddać się karze 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat. On już sam sobie karę wymierzył. Przyznał się do winy, wyraził skruchę, spędził trzy miesiące w areszcie. Dopuścił się tzw. nieudolnego usiłowania napadu. Nie ma potrzeby, żeby go za to dodatkowo karać - mówił Michalski.
"Wykrzykiwał, że chce pieniędzy"
Do napadu na bank na poznańskich Naramowicach doszło 12 listopada 2014 roku. Gdy policjanci dotarli pod wskazany adres, spostrzegli dwóch przechodniów przytrzymujących mężczyznę ubranego na czarno. Okazało się, że to napastnik z banku.
- Znaleźli przy nim pistolet do złudzenia przypominający prawdziwą broń, torbę oraz maskę znaną z filmu "Krzyk". Niedaleko miejsca napadu stał też samochód należący do sprawcy, którym ten chciał uciec - relacjonował wówczas Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Ustalono, że mężczyzna do banku wszedł z maską na twarzy, w ręku trzymał broń i wykrzykiwał, że chce pieniędzy. Nie przejmował się, że w placówce było kilku pracowników oraz klientka – matka z dwójką małych dzieci. Kiedy napastnik zorientował się, że nie zdoła ukraść pieniędzy, nikomu nie czyniąc krzywdy, chciał uciec. Wybiegając z banku natknął się jednak na dwóch przechodniów, którzy go pojmali.
Zarzuty Jarosławowi D. postawiła Prokuratura Rejonowa Poznań-Stare Miasto, ta sama, w której pracował do 1994 r.
Autor: ww / Źródło: TVN 24, Głos Wielkopolski
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN