Lewe oko widzi gorzej niż przed wypadkiem. Prawe nie nadaje się do niczego - pisze na portalu społecznościowym Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego. Na wiejskim festynie strażacy ochotnicy dla żartu chlusnęli mu wodą prosto w twarz z armatki wodnej. Burmistrz zalał się krwią. Po wyjściu ze szpitala został przesłuchany. W sprawie wciąż nikt nie usłyszał zarzutów.
Burmistrz Krosna 24 czerwca był na festynie w Radnicy (woj. lubuskie), odbywającym się na terenie remizy tamtejszej OSP. Grał m.in. w siatkówkę plażową. Wieczorem, już po meczu, strażacy chcieli - "schłodzić burmistrza", jak ujął to jego zastępca. Został przytrzymany i wtedy jeden ze strażaków wystrzelił strumień wody pod ogromnym ciśnieniem z armatki zamontowanej na wozie strażackim w twarz Cebuli.
Według relacji świadka burmistrz zalał się krwią. Trafił do szpitala. Krwotok wewnętrzny, zwichnięta soczewka, jaskra wtórna i związane z tym niedowidzenie, szyta powieka i bóle głowy, wyliczał na Facebooku poszkodowany.
- To nie jest sikawka konna. (...) Armatka wydaje w ciągu jednej minuty prawie 2 tys. litrów wody. To jest kilkanaście barów, ogromne ciśnienie, które działa jak żyleta praktycznie. Bardzo niebezpieczne dla osób, które mogą się znaleźć w promieniu działania tego sprzętu - tłumaczył w rozmowie z TVN24 Edward Fedko, szef lubuskich Ochotniczych Straży Pożarnych.
- Strumień taki jest bardzo skuteczny do zwalczania ognia, ale bardzo niebezpieczny, jeśli nie potrafi się nim posługiwać - zaznaczał.
Prawe się nie nadaje
Po ciosie prosto w twarz burmistrz Cebula powoli dochodzi do siebie. W zeszłym tygodniu wyszedł ze szpitala, lekarze już zdjęli mu z powieki szwy, ale prognozy nie są optymistyczne.
"Niestety, osłabione oczy nie radzą sobie z wirusowym zakażeniem. Lewe oko trzeba poddać diagnozie z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu, którego nie ma w Zielonej Górze, widzi gorzej niż przed wypadkiem (podobno tak może być poprzez uszkodzone więzadełka soczewki), a prawe... Na ten moment nie nadaje się do niczego" - pisze na portalu społecznościowym Marek Cebula i pokazuje zdjęcia zaczerwienionego oka.
- Burmistrz jest na zwolnieniu do środy, a co dalej - to się okaże. Na razie lekarze mówią, że wszystko musi się zagoić. W międzyczasie trzeba kontrolować, zakraplać. Dopiero za jakiś czas okaże się, czy potrzebny będzie zabieg operacyjny - mówi zastępca Cebuli, Grzegorz Garczyński.
Śledczy czekają na analizy
"Żartem" strażaków zajęła się prokuratura. Jak na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
- Biegłych czeka typowa papierkowa robota. Badana będzie armatka, między innymi pod kątem mocy uderzenia. Sprawdzane będzie przeszkolenie strażaków. Nie mamy jeszcze opinii lekarskiej dotyczącej stopnia obrażeń burmistrza. Będzie ona konieczna do przyjęcia ostatecznej kwalifikacji tego czynu - mówi tvn24.pl Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Dotychczas w charakterze pokrzywdzonego przesłuchany został Marek Cebula. Prokurator odstąpił od przesłuchania strażaków. Najpierw chce uzyskać przeanalizowany materiał, żeby móc podjąć decyzję, w jakim charakterze ich przesłucha - świadków czy podejrzanych.
Do czasu wyjaśnienia sprawy naczelnik i zastępca OSP Radnica zawiesili swoje członkostwo. Co prawda nie brali udziału w tym zdarzeniu, ale "jako przełożeni poczuwali się w takim obowiązku" - stwierdził Garczyński.
Autor: ib/i/jb / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: facebook