Innych kierowców zmuszał do nagłego zjeżdżania na inne pasy, bo sam mknął autostradą A2 pod prąd. Niemiec prowadzący peugeota z przyczepą podróżował z żoną i pięciorgiem dzieci. Policja z Konina ukarała go mandatem.
Do zdarzenia doszło w środę wieczorem w okolicy Konina. Nie wiadomo, jak wiele aut musiało ustąpić drogi piratowi, zanim ryzykowną jazdę zauważyli pracownicy konińskiego oddziału Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego.
- Na 269. kilometrze trasy A2 zobaczyli pojazd marki Peugeot z przyczepą, który poruszał się w przeciwnym kierunku jazdy. Prawidłowo jadące autostradą samochody ciężarowe i osobowe, aby uniknąć zderzenia czołowego, były zmuszone do nagłej zmiany pasa ruchu - relacjonuje Alvin Gajadhur, Główny Inspektor Transportu Drogowego.
Nie wystarczyło mu na bilet
Wycieczka zakończyła się przy bramie wyjazdowej z autostrady na wysokości Żdżar, gdzie pojazd zatrzymano. Dopiero wtedy okazało się, ile osób wiezie kierowca. - Samochodem podróżowało dwoje dorosłych obywateli Niemiec wraz z pięciorgiem małych dzieci. Kierowca skrajnie niebezpieczne zachowanie tłumaczył tym, że nie posiadał pieniędzy na uiszczenie opłaty za przejazd autostradą - informuje Gajadhur.
Mężczyzna miał stwierdzić, że chce po prostu zawrócić i dojechać do najbliższej stacji benzynowej. Ta była oddalona o 30 kilometrów, które planował dalej przejechać pod prąd.
Kierowca był trzeźwy
Poza patrolem GITD, sprawą mężczyzny zajęli się też policjanci. Na miejscu pojawiły się dwa radiowozy z Konina. Dwukrotnie sprawdzono, czy kierujący na pewno nie prowadzi "po kieliszku". - Badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu wykazało, że kierujący jest trzeźwy - przekazuje rzecznik.
Podróż zakończyła się dla Niemca tysiączłotowym mandatem za stworzenie realnego zagrożenia w ruchu drogowym. Po kontroli skierowano samochód na drogę krajową.
Autor: ww/b / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: GITD