Ponad 700 nauczycieli z Poznania dotknie reforma edukacji. Większość z tej liczby straci pracę. Tymczasem minister edukacji Anna Zalewska zapewnia, że etaty nauczycieli są niezagrożone. - Być może dane dotyczące zwolnień nauczycieli traktowane są przez rząd Prawa i Sprawiedliwości równie wybiórczo, jak rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, gdzie niektóre z nich są wyrokiem, a inne nie - mówi Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania.
Z danych zebranych przez Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania od dyrektorów poznańskich szkół wynika, że zmiany dotkną 735 nauczycieli. Ponad 400 z nich straci pracę, reszcie zostaną ograniczone godziny pracy czy zredukowane etaty, a tym samym pensje.
"Blabla" pani minister
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak nazywa to "skutkami deformy". "Będąc w Poznaniu, minister Zalewska zapewniła, że etaty nauczycieli są niezagrożone, a mi zarzuciła manipulację. Pani Minister! To właśnie my, jako samorząd odpowiedzialny za oświatę, znamy fakty i liczby" - komentuje na Facebooku.
Wpis ten zastąpił wcześniejszy, w którym zamieścił link do artykułu na oficjalnej stronie miasta "Fakty i liczby kontra minister Zalewska" opatrzony komentarzem "blabla".
Jak podaje Urząd Miasta Poznania, zwolnienia dotkną w największym stopniu nauczycieli zatrudnionych w gimnazjach.
- Trudno nie powiązać tego z reformą edukacji - mówi Przemysław Foligowski, dyrektor Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania.
Kilkuset nauczycieli na lodzie
Z danych wydziału wynika, że zwolnienia ze względów organizacyjnych, takich jak zmniejszenie liczby godzin i brak oddziałów, obejmą 32 nauczycieli. 419 pedagogów, o ponad 100 więcej niż przed rokiem, straci pracę z powodu nieprzedłużenia umowy na czas określony. 158 osób dotknie ograniczenie zatrudnienia, czyli zmniejszenie liczby godzin, co skutkuje proporcjonalnym obniżeniem wynagrodzenia.
Zdaniem Anny Zalewskiej, dane przedstawione przez poznański samorząd to polityczna manipulacja. Podczas pobytu w Poznaniu poddała w wątpliwość metodologię tych wyliczeń.
- Nie za bardzo rozumiem, na czym ta manipulacja miałaby polegać. Przedstawiamy wszystkie dane, tak jak co roku zresztą, i wskazują one na negatywną tendencję w zakresie ruchu służbowego. Dla ministerstwa najwyraźniej wygodniej jest pewne dane pomijać, na przykład te dotyczące osób, które stracą pracę ze względu na nieprzedłużenie umowy - mówi Przemysław Foligowski.
"Brutalna prawda boli ministerstwo"
Jeszcze ostrzej do zarzutu minister odnosi się wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski. - Nie wiem, jaką metodologię przyjmuje ministerstwo. Być może dane dotyczące zwolnień nauczycieli traktowane są przez rząd Prawa i Sprawiedliwości równie wybiórczo, jak rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, gdzie niektóre z nich są wyrokiem, a inne nie. To są konkretne liczby i ta brutalna prawda boli ministerstwo. Dlatego próbuje zaklinać rzeczywistość i przedstawiać ją inną, niż jest. My, jako władze samorządowe, nie możemy jednak udawać, że nie ma tego problemu. Przestrzegaliśmy zresztą, podobnie jak inne środowiska, że likwidacja gimnazjów wymusi zwolnienia nauczycieli - mówi.
Zdaniem minister Zalewskiej sytuacja w Poznaniu jest dobra, a nauczyciele nie muszą obawiać się o swoje zatrudnienie, bo ofert pracy na stronie poznańskiego kuratorium oświaty nie brakuje.
- To, że są oferty pracy, nie oznacza, że są to oferty dedykowane nauczycielom gimnazjów, którzy wskutek reformy stracą pracę. To są oferty dla nauczycieli o określonych kompetencjach i uprawnieniach. Sam fakt, że one są, nie gwarantuje nikomu zatrudnienia - kontruje dyrektor Foligowski.
Podstawówka bez klas
Dramatyczną sytuację potwierdzają sami dyrektorzy. - To, co mówi pani minister, nie do końca wydaje się prawdą. Jeżeli to jest znakomite przygotowanie reformy, to chciałbym wiedzieć, jak wygląda złe przygotowanie. To jest fatalne przygotowanie. Przede wszystkim jest wprowadzona za szybko. Jeżeli już trzeba było ją wprowadzać, to systematycznie, czyli po nauczaniu początkowym zabrać się za reformy i od czwartej klasy, aż to wszystko ładnie by się ułożyło. Teraz będziemy mieć tylko zamieszanie - mówi Marek Szczeszak, dyrektor gimnazjum numer 63 w Poznaniu.
Od września to gimnazjum zostanie zamienione w szkołę podstawową. W obwodzie jest jednak zbyt mało uczniów, dlatego nie powstaną w niej nowe klasy. Tym samym ta podstawówka składać się będzie jedynie z dwóch roczników... klas drugich i trzecich gimnazjum.
W Poznaniu większość gimnazjów od września formalnie podlegać będzie szkołom podstawowym. - W przyszłym roku szkolnym nadal funkcjonować będą tylko dwa gimnazja. Jedno zostanie włączone do szkoły podstawowej w 2018 r., a drugie przekształcone w liceum ogólnokształcące w 2019 r. - podaje Foligowski.
Autor: FC/mś/jb / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: UMP