Czołówka polskich i europejskich kierowców pojawiła się na Torze Poznań. W sobotę i niedzielę odbywały się tu Driftingowe Mistrzostwa Polski.
- Drifting to dyscyplina sportu, która polega na pokonywaniu sekwencji zakrętów w nieustannym poślizgu. Nie jest to palenie gumy - tłumaczy Marcin Carzasty, jeden z uczestników mistrzostw.
- Jedziemy w dwa auta. Jedno auto raz ucieka, raz goni. Chodzi o to, aby naśladować trasę kierowcy jadącego z przodu, nie uderzając w niego. To jest najlepiej punktowane. Jedziemy 2 m za autem, z prędkością około 100 km/h - mówi Paweł Trela, drifter.
Opony do wymiany po kilku okrążeniach
Do uprawiania tego sportu potrzebny jest specjalny pojazd. Samochody, które ścigały się na Torze Poznań miały niewiele wspólnego ze zwyczajnymi autami.
- Trzeba było go przerobić i przystosować do specyfikacji driftingowej. Zmienione jest zawieszenie, podwyższona moc silnika... - mówi o swoim samochodzie Carzasty.
Kierowcy muszą jak najszybciej się rozpędzić, żeby auto miało siłę jechać na poślizgu. To z kolei odbija się na kondycji opon. - Na tylnej osi gumy szybko "schodzą". Nowe opony muszę zakładać po czterech okrążeniach - wyjaśnia zawodnik.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Rywalizacja wygląda ryzykownie. Kierowcy jeżdżący w drifcie nie muszą się jednak bać o swoje bezpieczeństwo. Mają klatki bezpieczeństwa, wielopunktowe pasy i wbudowany system gaśniczy. Do jego uruchomienia służy jeden z dwóch włączników, jakie znajdują się na masce pojazdu. Drugi odłącza prad w samochodzie.
- Oczywiście coś złego zawsze może sie przydarzyć, to tak jak na ulicy - kończy Carzasty.
Autor: FC/mz / Źródło: TVN 24 Poznań