Sąd Okręgowy w Poznaniu przesłuchał w środę Krzysztofa Rutkowskiego. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. Jak się okazało, w pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego zatrudnienie to był nasz największy błąd - powiedział w sądzie Piotr Tylman.
Podczas siódmej rozprawy przesłuchano trzech świadków. Jako pierwszy zeznawał Arkadiusz K., policjant, który uczestniczył z Adamem Z. w eksperymencie procesowym 2 grudnia 2015 r. Zeznania składał w kominiarce. Gdy ruszało śledztwo w związku z zaginięciem Tylman, był kierownikiem sekcji do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. Prowadził czynności w związku z Adamem Z. Brał udział w jego zatrzymaniu.
Kazał Adamowi Z. się rozebrać
Jak mówił, po zatrzymaniu Adam Z. "jak mantrę" miał wypowiadać słowa o Ewie Tylman "oddalajacej się od niego w mrok" i "wyciągającej do niego ręce". Słowa policjanta mają potwierdzać to, że Adam Z. zmieniał przedstawiane śledczym wersje.
Mówił też, że kazał Adamowi Z. rozebrać się do naga po zatrzymaniu. - Ludzie potrafią ukrywać przedmioty w różnych zakamarkach swojego ciała - tłumaczył przed sądem. Dodał także, że Adam Z. uważał, że cała sytuacja związana jest z jego orientacją seksualną.
Kolega Adama wspominał imprezę
Następnie swoje zeznania złożył Paweł Sz. To jeden z pracowników drogerii, w której pracowała Ewa Tylman i jeden z uczestników imprezy w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku. To właśnie po niej zaginęła 26-latka. O godz. 2.16 dziewczyna wyszła z klubu Mixtura przy ul. Wrocławskiej wraz z kolegą ubranym w niebieską kurtkę. Kamery monitoringu zarejestrowały jej drogę z ul. Wrocławskiej przez pl. Bernardyński w kierunku mostu Rocha. Tam ślad się urywał.
Mężczyzna, który znał Adama Z. od półtora roku, relacjonował krok po kroku, jak przemieszczali się tamtej nocy między lokalami. Gdy około godz. 2 wychodził z klubu Mixtura, zostali w nim tylko Adam i Ewa. - Siedzieli przy stole i rozmawiali - powiedział.
Kilka dni po zaginięciu dziewczyny Adam Z. miał mu powiedzieć, że nie pamięta drogi z klubu. Świadek powiedział także, że brał udział w poszukiwaniach Ewy, razem z pracownikami sklepu.
Spóźniony świadek
Trzecim świadkiem był Krzysztof Rutkowski. Jego przesłuchanie miało zacząć się o godz. 11. Na czas jednak nie dotarł, spóźnił się kilkanaście minut.
Były detektyw w poszukiwania 26-latki zaangażował się trzy dni po jej zaginięciu. - 26 listopada osobiście przyjechałem do Poznania, gdzie wraz z moimi ludźmi nawiązaliśmy kontakt z Adamem Z. Był również wtedy obecny Piotr Tylman. Spotkaliśmy się z Adamem Z. w hotelu Mercure. Skupialiśmy się przede wszystkim na drodze Adama i Ewy, weryfikowaliśmy tę drogę w czasie i miejscu, w stosunku do zapisu w telefonie komórkowym Z., gdzie mieliśmy techniczną możliwość odtworzenia tzw. drogi tożsamej - tłumaczył.
Jak zeznał, bardzo szybko wyciągnął wniosek, że Adam Z. kłamie. - Był wybiórczy w tym, co przekazywał na temat przechodzenia drogi z Ewą. Uznałem, że musimy złożyć notatkę na policję, wskazując, że może mieć związek z zaginięciem Ewy Tylman, a także może mieć wiedzę, gdzie znajduje się ciało - mówił.
Dalej wspominał o badaniach wykrywaczem kłamstw, jakim poddał się Adam Z. - Gdy rozmawiałem z oskarżonym na temat zdarzenia, tego, co pamięta, miałem wrażenie, że ukrywa prawdę. Był przestraszony. Chciałbym zaznaczyć, że osoba z pracy normalnie stara się pomóc w takiej sytuacji, a nie przychodzi na spotkanie z radcą prawnym - mówił Rutkowski.
Podejrzewał brata Tylman
Z przeczytanych w sądzie protokołów wynikało także, że były detektyw podejrzewał o udział w sprawie brata Ewy. Gdy sędzia je czytała, Piotr Tylman łapał się za głowę, pukał w czoło i śmiał. Po ich odczytaniu poprosił o głos.
- Świadek złożył notatkę, że ja ubezpieczyłem wcześniej Ewę na wysoką kwotę, na terenie Anglii, a potem z Adamem O. (chłopakiem Ewy - dop. red.) uprowadziliśmy ją po to, żeby uzyskać odszkodowanie?! - pytał.
- Ta wersja została zasugerowana przez jednego z policjantów - odpowiedział mu Rutkowski.
Po zeznaniach byłego detektywa sąd zakończył siódmą rozprawę. Po jej zakończeniu Piotr Tylman stwierdził: - Zatrudnienie Krzysztofa Rutkowskiego to był największy nasz błąd w tej sprawie.
Pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman zeznania byłego detektywa ocenili jako mało znaczące.
Kolejna rozprawa we wrześniu
Kolejna rozprawa odbędzie się 13 września. Przesłuchani mają zostać Sławomir J., kierownik ochrony z aresztu, w którym przebywał Adam Z., oraz cztery pracownice drogerii, w której pracowała Ewa Tylman.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Podczas rozprawy w lutym sąd uprzedził jednak strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi do 3 lat więzienia.
Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiadał wyłącznie na pytania obrony. W trakcie procesu nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. Umorzone wcześniej śledztwo w tej sprawie zostało ponownie podjęte pod koniec kwietnia przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze.
Adam Z. odpowiada z wolnej stopy. Decyzję o uchyleniu tymczasowego aresztu, w którym mężczyzna przebywał od grudnia 2015 r., podjął 20 lutego Sąd Okręgowy w Poznaniu. W zamian za areszt sąd zastosował wobec mężczyzny dozór policji dwa razy w tygodniu i zakazał mu opuszczania kraju. Mimo zażalenia prokuratury postanowienie sądu I instancji podtrzymał sąd apelacyjny.
Za nami siedem rozpraw
Na pierwszej rozprawie Adam Z. odmówił składania wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Potem odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
Podczas drugiej rozprawy zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. To, co powiedzieli przed sądem, może mieć kluczowe znaczenie. Przesłuchiwano ich osobno, nie mieli możliwości usłyszeć tego, co mówili przesłuchiwani wcześniej koledzy. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
Adam Z. twierdzi jednak, że został zmuszony do złożenia takich zeznań. Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Zielonej Górze, ale zostało ono umorzone ze względu na brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających wersję przedstawianą przez Z.
Na trzeciej rozprawie zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, którego zadaniem było doprowadzenie do spotkania między swoim pracodawcą a Z., czego dokonał. Jako ostatni tego dnia zeznawał Dominik M., partner Adama. - To były kapitalne zeznania - mówił po rozprawie obrońca oskarżonego. Zeznania, których dziennikarze nie usłyszeli, ponieważ ta część została utajniona. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
W zaistniałych okolicznościach kilka dni później sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność Adama Z. 21 marca po raz pierwszy odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
Podczas czwartej rozprawy przesłuchano jego szwagra i trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Swoim siostrom Z. mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką. Skarżył im się też na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej. Szwagier z kolei mówił, że zdarzało im się wspólnie pić alkohol. Bywało, że Adamowi Z. pod wpływem alkoholu "urywał się film" i na drugi dzień nie pamiętał, co się działo. Dawid Tylman z kolei opowiadał o swoim ostatnim spotkaniu z siostrą i jej poszukiwaniach po zaginięciu.
Na piątej rozprawie sad przesłuchał uczestników imprezy z feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. Koleżanka Adama Z. i Ewy Tylman mówiła o "ostrym piciu" podczas imprezy, z której 26-latka już nie wróciła. Podczas jej zeznań sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
Podczas szóstej rozprawy przesłuchano "kolegów spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. - Był zestresowany, chwycił Ewę i wrzucił do Warty - zeznawał. Jego zeznania oburzyły oskarżonego. - Starał się o moje względy, ale dałem mu kosza, bo miałem kogoś, kto na mnie czeka. Świadek kłamie - mówił. Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarzy wpuszczono na sali, gdy Paweł P. skończył zeznawać. Utajnienie tej części rozprawy prokurator Magdalena Mazur-Prus tłumaczyła m.in. tym, że "mogłyby zostać ujawnione okoliczności zagrażające bezpieczeństwu publicznemu". Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
Wyrok w tym roku?
Łącznie zaplanowano 11 rozpraw. Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, wyrok może zapaść jeszcze pod koniec 2017 roku. W przypadku udowodnienia zabójstwa z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi dożywocie. Jeśli dojdzie do zmiany kwalifikacji czynu oskarżonego z zabójstwa na nieudzielenie pomocy, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań