W poznańskim sądzie zaprezentowano półtorej godziny nagrań z kamer monitoringu, pokazujących ostatnią drogę Ewy Tylman z Adamem Z. A na nich to, co działo się w poszczególnych lokalach. Jak pili alkohol, ściskali się, robili sobie zdjęcia.
Podczas rozprawy odtworzono kompilację nagrań z monitoringów, pokazującą drogę Ewy Tylman ze znajomymi od wyjścia z Galerii MM, gdzie grali w kręgle, przez wszystkie lokale, które odwiedzali, po przejście - już jedynie z Adamem Z. - z klubu Mixtura w okolice mostu św. Rocha, gdzie ostatni raz kamery nagrały dziewczynę. Na kolejnych nagraniach widoczny jest już sam Adam Z., zmierzający do domu.
O odtworzenie takich nagrań wnioskowali pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman. W sumie kamery nagrały 3,5 godziny materiału, na którym widoczna jest dziewczyna i Adam Z. Pierwsze dwie godziny pokazują jednak to, co działo się w Galerii MM.
Wiele tych nagrań nie było wcześniej pokazywanych. Ale tez żadne nie rzuca na sprawę nowego światła. Można jednak po nich wnioskować, że Adam Z. i Ewa Tylman mieli ze sobą dobre relacje.
Selfie po kręglach
Pierwsze nagrania pokazują, co działo się w galerii MM. Grupa grała tu w kręgle. Wychodząc z klubu, w windzie przybijają sobie "piątki", a Adam Z. robi selfie - najpierw całej grupie, potem tylko sobie i Ewie.
Adam tuli koleżanki
Potem widzimy, jak idą w kierunku Pijalni Wódki i Piwa przy ulicy Zamkowej. Wędrówkę nagrywają trzy kamery. Widać, jak Adam Z. obejmuje Ewę i idą wzdłuż zachodniej pierzei Starego Rynku.
W środku grupa rozmawia przy barze. Ewa Tylman zabiera od Adama Z. kurtkę, potem pije z koleżankami coś z kieliszków. W międzyczasie do Adama Z. przytulają się inne koleżanki. Około godziny 1 grupa zaczyna się powoli zbierać.
Ewa się chwieje
Na nagraniu z godziny 1:04 widzimy Adama Z. z dwoma koleżankami. Idą w stronę ratusza. Ewa wychodzi z lokalu mocno chwiejnym krokiem. Idą na ulicę Wrocławską. Tam wchodzą do klubu Mixtura. Stąd nie ma żadnych nagrań.
O godzinie 2:17 Adam Z. i Ewa Tylman byli już poza klubem. Kamera na ulicy Wrocławskiej śledzi ich każdy krok. Adam prowadzi Ewę, ta zatacza się. W pewnym momencie razem upadają. Chłopak pomaga dziewczynie wstać.
10 minut później oboje stoją twarzami do siebie. Wyglądają, jakby tańczyli. W końcu Adam sadza ją na ławce, a sam idzie "za potrzebą". Ewa czeka na niego skulona na ławce.
Na nagraniu z godziny 2:53 Adam Z. podnosi Ewę, której coś upada. On jej to podnosi i próbują iść w kierunku placu Bernardyńskiego. Przechodzą przez niego o godzinie 3:07. Chwilę później Ewa siada na murku.
Ewa znika przy moście
Dziewięć minut później idącą chwiejnym krokiem parę nagrywa kamera z jednego ze sklepów przy ulicy Mostowej. To chyba najbardziej znane nagranie z tej nocy.
Parę jako ostatnia o godzinie 3:23 rejestruje kamera hotelu przy moście Świętego Rocha. Nagranie nie jest wyraźne. Widać jedynie, jak jakieś postacie przechodzą wzdłuż skweru Łukasiewicza w kierunku rzeki.
Zdaniem brata Ewy Tylman istnieje jeszcze jedno nagranie, którego nie zaprezentowano: - Ja go widziałem z byłym dyrektorem hotelu. Pani prokurator i policjanci twierdzą, że takiego nagrania nie było.
Jak mówił, obejmowało zasięgiem bezpośrednią okolicę mostu. - Ewa najpierw przechodziła przez przejście dla pieszych. Za chwile za nią biegł Adam Z., potem poszli dalej w kierunku mostu - twierdzi Piotr Tylman.
Na nagraniach nie ma sprzeczki, do jakiej zdaniem prokuratury miało dojść miedzy Adamem Z. i Ewą Tylman.
Potem Adam Z. jest już na nagraniach sam. Najpierw o godzinie 3:32 jego postać rejestruje kamera hotelu, a następnie dwie kamery przy ulicy Kazimierza Wielkiego.
Około godziny 4 mężczyzna pojawia się na stacji benzynowej przy ulicy Królowej Jadwigi. Chodzi po terenie stacji, rozmawia przez telefon.
Jako ostatnia wychwyca go kamera przy rondzie Rataje. Adam Z. dochodzi do przystanku autobusowego, potem stoi przy nim. Znika o godz. 4:22.
Każde nagranie szczegółowo opisane
O nagraniach opowiadali potem policjanci, którzy je zabezpieczali i analizowali. Zajmowało się tym czterech funkcjonariuszy. Dwaj z nich pojawili się w czwartek w sądzie.
- Dostawaliśmy nagrania na płycie lub pendrivie, opisane w kopercie. Mieliśmy stanowisko w komendzie wojewódzkiej, był tam komputer dostosowany do przeglądu monitoringu, z dużym ekranem, podłączaliśmy nośniki do komputera i analizowaliśmy zapis, a następnie sporządzaliśmy protokół odtworzenia zapisu - opisywał działania jeden z funkcjonariuszy.
Wszystkie nagrania opisywali: gdzie zostało zabezpieczone, skąd pochodzi, z jakiej godziny i co jest na nim widoczne. - Większość monitoringu, które zabezpieczyliśmy, miała poprzesuwany czas, o czym czyniliśmy wzmiankę - zauważył policjant.
A drugi z funkcjonariuszy podkreślał: - Były zapisy, które wymagały wielokrotnego przeanalizowania.
Sąd przesłuchał po policjantach jeszcze jedną osobę. Pozostałych pięciu świadków nie stawiło się na rozprawie.
Zeznania złożyła koleżanka Adama Z., uczestniczka imprezy z feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. - Z Adamem rozmawiałam po raz pierwszy dzień po imprezie, w pracy. To było dawno, ale z tego, co pamiętam, to mówił, że nie wie, co się stało z Ewą. Że generalnie był pod wpływem alkoholu i nie pamięta tego wieczoru. Był raczej roztrzęsiony, niewyspany - mówiła.
Kolejną rozprawę zaplanowano na 13 kwietnia. Wezwani będą ci świadkowie, którzy nie stawili się dzisiaj oraz kilku świadków, o których przesłuchanie wnioskowała prokuratura i pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman.
Rozprawa po rozprawie
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r. Od tego czasu odbyło się dwanaście rozpraw. Twardych dowodów na zabójstwo jak nie było, tak nie ma.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Zobacz, co działo się na wcześniejszych rozprawach:
1) Adam Z. odmówił składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
2) Zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
3) Zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego. Zeznania Dominika M., partnera Adama, zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
4) Przesłuchano szwagra Adama Z. i jego trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką oraz skarżył się na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej.
5) Sąd przesłuchał uczestników imprezy, którzy opowiadali o "ostrym piciu" podczas tamtej nocy. W trakcie rozprawy sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
6) Zeznania składali "koledzy spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. Oskarżony temu zaprzeczył i przekonywał, że Kacper Ch. kłamie, bo "dał mu kosza". Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
7) Przesłuchiwany był m.in. Krzysztof Rutkowski. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. Jak się okazało, w pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego (Rutkowskiego) zatrudnienie to był nasz największy błąd - podsumował po rozprawie Piotr Tylman.
8) Przesłuchano pięciu świadków. Najważniejsza informacja to podważenie zeznań Pawła P., który twierdził, że Adam Z. przyznał mu się na spacerze w areszcie do zabójstwa.
9) Zeznawał m.in. świadek, który w maju napisał do prokuratury, że widział nad Wartą dwie kłócące się osoby. Przyjechał do sądu konwojem, prosto z aresztu śledczego w Śremie. Jak mówił, trafił tam za przywłaszczenie. Przed sądem zasłaniał się niepamięcią i mieszał wersje zdarzeń. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego zeznania trudno uznać za wiarygodne.
10) Sąd przesłuchał siedmiu świadków. Wśród nich znaleźli się współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, mężczyzna, który szedł za Adamem Z. i Ewą Tylman oraz właściciele i pracownicy lokali, w których wcześniej para się bawiła. Po rozprawie ojciec Ewy Tylman tłumaczył, że w aktach sprawy nie ma monitoringu, na którym mieli być widoczni Adam i Ewa. Według niego para miała znajdować się w innym miejscu niż wynika to z ustaleń śledczych. Zarzut ten oddala prokuratura.
11) Przesłuchano m.in. pracownice stacji paliw, na której był Adam Z., i mężczyznę, którego feralnej nocy w pobliżu mostu św. Rocha nagrały kamery monitoringu, jak zawraca dostawczakiem przy moście św. Rocha. Zeznawał też mężczyzna, który widział upadających Adama i Ewę na ulicy Wrocławskiej i pytał ich, czy w czymś może im pomóc. - Żona powiedziała mi 11 grudnia, że szuka mnie cała Polska. Rozpoznałem się na nagraniach monitoringu - zeznawał.
12) Zeznawało siedmiu świadków, ale żaden nie powiedział niczego przełomowego. Najciekawsze były zeznania mężczyzny, do którego przypadkowo zadzwonił feralnej nocy Adam Z. Telefon odebrał około godziny trzeciej Adam Z. Był przekonany, że dzwoni do chłopaka Ewy. Numer dostał od dziewczyny po tym, gdy jej komórka się rozładowała. Pomyliła jednak cyfry. Mężczyzna twierdził, że Adam Z. nie brzmiał jak osoba pijana. - Wydaje mi się, że ta osoba mówiła wyraźnie, to nie był żaden bełkot - mówił.
13) Żaden z trzech świadków nie powiedział niczego przełomowego. Lekarz pracujący w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu, który sporządził opinię po specjalistycznych badaniach ciała Ewy Tylman, wyjaśnił, że można dopuścić taką możliwość, że dziewczyna żyła, kiedy znalazła się w wodzie. - Ale jest to czyste hipotetyzowanie. Nie pokuszę się o ocenę takiego prawdopodobieństwa - podkreślił.
Autor: FC, ww/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24