"Nie mamy tu do czynienia z troska o zaklad pracy, tylko z polityczna awantura" (TVN24)
Całkowitej rezygnacji z obchodów nie będzie. Zaplanowany z tej okazji koncert gwiazd (wystąpią m.in. Scorpions, Tilt i Lombard) nie zostanie odwołany.
Rząd zastanawia się - jak tłumaczył Nowak - gdzie odbędą się ewentualnie uroczystości z udziałem polityków, których zakłócenie zapowiedzieli związkowcy. - Decyzja jeszcze nie została podjęta. Są różne warianty - powiedział polityk PO.
Nie kryjąc jednocześnie oburzenia tym, że "obchody stają się pretekstem do politycznej walki".
- Każdy ma prawo protestować, ale nie zakłócać publiczny porządek. Znamy tych ludzi, wiemy z kim mamy do czynienia. Większość stoczniowców jest związana z PiS-em, zależy im na tym, aby tę rocznicę zohydzić, storpedować, rozbić - stwierdził Nowak.
"Tu nie chodzi o miejsca pracy, tylko awanturę"
Polityk PO podkreślił, że stoczniowcy, którzy boją się utraty pracy, powinni rozmawiać z właścicielem, a rząd nim nie jest. - Właścicielem jest inwestor ukraiński - dodał.
Finanse państwa są pod kontrolą. Nie musimy nowelizować budżetu. (TVN24)
Stwierdził, że rząd wiele zrobił. - Udało się nam załatwić program ratunkowy dla stoczni w Szczecinie i Gdyni. Nie mamy problemu ze stocznią w Gdańsku. Walczymy o to, że program restrukturyzacyjny został zaakceptowany. Pomagamy stoczni, płacimy ciężkie pieniądze, żeby ją ratować. I dlatego mam prawo powiedzieć, że w tym wszystkim nie chodzi o obronę miejsc pracy, tylko polityczną awanturę. I ktoś próbuje to wielkie, polskie święto zakłócić. Każdy ma prawo protestować, ale nie w takim stylu, jak widzieliśmy to przed Pałacem Kultury (gdzie stoczniowcy starli się z policją - przyp. red.) - powiedział. I dodał: - Nikt nie ma prawa zawłaszczać świętego miejsca, jakim jest dla Polaków plac Solidarności, trzy krzyże i stoczniowa brama.
Nowak przyznał, że nie widzi szans na porozumienie z stoczniowcami.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24