Polscy żołnierze oskarżeni o umyślne zabicie afgańskich cywilów działali na rozkaz - informuje "Gazeta Wyborcza". Polecenie ostrzelania aż trzech wiosek otrzymali jeszcze zanim wyruszyli do Nangar Khel. Potem oficerowie powiedzieli im, jak zeznawać. Tymczasem były dowódca bazy Olgierd C. zaprzecza, jakoby wydał rozkaz do ataku.
Z uzasadnienia tymczasowego aresztowania siedmiu żołnierzy przez poznański sąd, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza", wiadomo, że ostrzał wiosek był planowany, zanim w ogóle Polacy wyjechali z bazy Wazi-Kwa i ruszyli na pomoc żołnierzom, którzy wpadli na minę. Wynika tak z zeznań żołnierzy, którzy byli świadkami ataku na Nangar Khel oraz dwóch świadków incognito. Wersję tę potwierdza również trzech aresztowanych szeregowców
Nawet bez przyrządów optycznych widzieliśmy osoby znajdujące się na terenie Nangar Khel świadkowie
Sąd ocenił to jednoznacznie: - J. musiał więc zauważyć, że celem ostrzału są zabudowania wioski. Pomimo tego nie odmówił wykonania rozkazu.
Musieli wiedzieć o cywilach
- Robert B. dokonywał korekt ustawień przyrządów celowniczych moździerza. Na pytanie, dlaczego strzelają do wioski, w której widać cywilów, potwierdził, że działał na rozkaz - zeznał sierżant N. - Nawet bez przyrządów optycznych widzieliśmy osoby znajdujące się na terenie Nangar Khel - zeznali inni świadkowie. Sąd wziął to pod uwagę i uznał, że żołnierze musieli wiedzieć, że w wiosce są cywile.
Skutki uderzenia granatów wystrzelonych przez moździerz (...) oraz wynikający stąd paniczny bezwładny ruch cywilów tam mieszkających były widoczne gołym okiem i, jak wynika z wiarygodnej relacji świadków, obsługa moździerza zdawała sobie z tego sprawę. Szeregowi strzelali na rozkaz swojego przełożonego Z uzasadnienia sądu o tymczasowym aresztowaniu
Ustalanie fałszywych zeznań
Fałszywą wersję zdarzeń oficerowie zaczęli ustalać tuż po akcji. Jak pisze "GW", plut. Tomasz B. najpierw zadzwonił do majora Olgierda C. - dowódcy bazy [dziś w areszcie], a potem ustalił z chorążym Andrzejem O. i podporucznikiem Łukaszem B. [obaj w areszcie] przyczynę ostrzału - atak talibów.
Teraz wersja wyższych szarż trafiła do szeregowców jako obowiązkowa. Na początku śledztwa jeszcze się jej trzymali, ale potem wszyscy po kolei przyznali się do kłamstwa. Sąd podsumowuje całą akcję zdaniem, że nie ma wystarczających dowodów na to, że Polacy chcieli zabić cywilów. Zeznania wskazują jednak, że strzelali, wiedząc, jak to się może skończyć.
Dowódca bazy: nie wydałem rozkazu do ataku
Tymczasem "Dziennik" pisze, że major Olgierd C. mówi, iż podwładni próbują zrzucić na niego odpowiedzialność za tragedię. - Mój klient twierdzi, że grupa żołnierzy, która brała udział w operacji pomawia go, że to on wydał rozkaz takiego ataku - powiedział Antoni Franczyk, obrońca Olgierda C. To wersja różniąca się od przytaczanej do tej pory przez śledczych, według których żołnierze mieli dostać rozkaz ostrzelania wioski od swojego dowódcy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Dziennik", RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24