Czy śmierć zdrowego 22-latka, który poddał się kosmetycznej operacji szczęki, to efekt rutyny, zlekceważenia i niedopełnienia obowiązków przez personel medyczny? Materiał programu "Blisko ludzi" TTV.
Jakub Nowicki zmarł 30 lipca 2013 roku w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. - Był takim wesołym i dobrym chłopakiem. Takim prawdziwym przyjacielem - wspomina matka Jakuba Iwona Nowicka.
Matka mężczyzny mówi, że od dawna planował on operację szczęki. - Miał lekki przodozgryz, szczęka nie była prawidłowo ustawiona - podkreśla.
Trwa śledztwo
Jakub Nowicki do szpitala na zaplanowaną operację szczęki został przyjęty pod koniec lipca. Przed operacją wykonano mu wszystkie niezbędne badania. Operacja się udała, jednak bezpośrednio po niej nastąpiły komplikacje.
- Myśmy weszli na tę salę, on był w strasznym stanie, strasznie krwawił, miał tlen założony. Pytaliśmy pielęgniarki o opiekę. Ona powiedziała, żeby się nie przejmować, bo on jest jedynym pacjentem w takim stanie, po takiej operacji i że będzie miał opiekę - wspomina matka Jakuba.
Z relacji rodziców, ale też z dokumentacji medycznej wynika, że podczas pobytu w szpitalu doszło do niewydolności oddechowej. Mężczyzna zapadł w śpiączkę, a po siedmiu dniach zmarł.
Dokumentację medyczną dotyczącą nieżyjącego 22-latka reporter programu "Blisko ludzi" TTV przekazał prawnikowi, który ma doświadczenie z zakresu prawa i zagadnień medycznych. Mec. Joanna Budzowska z kancelarii "Budzowska, Flutowski i Partnerzy" przeanalizowała dokumentację. - Funkcje życiowe powinny być systematycznie, bardzo często monitorowane. Pacjent powinien być pod stałą opieką pielęgniarki. Stała opieka to znaczy bez przerwy i przy bezpośrednim nadzorze. Tutaj tego zabrakło - podkreśla.
- Według mnie brak nadzoru, monitorowania funkcji życiowych pacjenta po tak ciężkiej operacji jest rażącym zaniedbaniem - Budzowska.
Dyrekcja Wojskowego Instytutu Medycznego jeszcze tego samego dnia zgłosiła zgon mężczyzny do prokuratury. - Śledztwo zostało wszczęte w sprawie narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia i w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci - informuje Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Lekarze, pielęgniarki ani dyrekcja szpitala nie chcieli rozmawiać przed kamerą. Wszyscy zasłaniają się zakazem prokuratury. Śledczy nie chcą, żeby świadkowie, którzy jeszcze będą przesłuchiwani, sugerowali się wypowiedziami innych osób.
Autor: mn\mtom / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV