Zakończyła się akcja strażaków na miejscu katastrofy w Katowicach. Wybuch gazu zniszczył w czwartek trzy piętra kamienicy u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej. Zginęli: reporter "Faktów" TVN Dariusz Kmiecik, jego żona, dziennikarka TVP Katowice Brygida Frosztęga-Kmiecik i ich dwuletni syn Remik.
W czwartek około godziny 4:50 potężny wybuch zniszczył trzy piętra kamienicy w centrum Katowic. Dom stał w zwartej zabudowie, pochodzącej w większości z początku XX w. Zawaliła się część ściany frontowej. Ocalał tylko wysoki parter.
Zameldowanych w kamienicy było ponad 20 osób. Po wybuchu 15 lokatorów ewakuowano, pięć osób trafiło do szpitali z czego dwie wkrótce zostały wypisane. Stan jednego oparzonego lekarze ocenili jako ciężki.
Jeszcze nad ranem, wkrótce po eksplozji, strażacy poinformowali, że zaginione są 3 osoby.
Trudna akcja
Prowadzący poszukiwania ratownicy najpierw sprawdzali i uprzątali gruzowisko od strony ulicy, potem usunęli też kolejne - od wewnętrznego dziedzińca. Wykorzystywali psy poszukiwawcze i bardzo czuły sprzęt nasłuchowy. Do usunięcia największego, przygniecionego belkami stropowymi gruzowiska, potrzebowali specjalistycznego sprzętu rozbiórkowego ściągniętego z Oświęcimia.
Akcję komplikował stan reszty budynku. Ocalałe ściany były niestabilne, wygięta była m.in. ściana frontowa. Dlatego przez cały czas pozostałości kamienicy nadzorowali specjaliści nadzoru budowlanego i geodeci. Strażacy doraźnie wzmacniali ściany.
W tym czasie za pomocą specjalistycznych kamer wprowadzanych poprzez odwierty ratownicy starali się zaglądać w gruzowisko. Jak mówił po południu w Katowicach wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy, robili wszystko, co nie zagrażałoby zawaleniem się pozostałości konstrukcji.
Obecny na miejscu komendant Państwowej Straży Pożarnej Wiesław Leśniakiewicz mówił, że wykorzystano praktycznie całą najnowocześniejszą technologię i urządzenia, jakimi dysponują służby ratownicze. Łącznie w poszukiwaniach brało udział ponad 200 strażaków.
Po godz. 17 ratownicy powoli pozwalali wracać do domów mieszkańcom okolicznych mniej uszkodzonych budynków, w których wskutek wybuchu wyleciały tylko szyby. Działały służby miejskie, pojawiły się szklarze. Tam jednak, gdzie prowadzili bezpośrednie działania, nikt postronny dostać się nie mógł.
Jak domek z kart
Poszukiwania trwały prawie całą noc z czwartku na piątek. Przed północą, po 18 godzinach akcji, ratownicy dotarli do ciała mężczyzny. Stwierdzili jego zgon. Widzieli już wówczas w gruzowisku dwie inne osoby, do których od razu nie mogli dotrzeć i nie mogli potwierdzić ich stanu. Wkrótce wydobyli ciała kobiety i dziecka. Według sekcji zwłok, prawdopodobną przyczyną śmierci całej trójki było uduszenie.
W piątek po godz. 2 nad ranem redaktor naczelny "Faktów" TVN Kamil Durczok, przebywający na miejscu katastrofy poinformował, że zginęli: reporter "Faktów" TVN Dariusz Kmiecik, jego żona, dziennikarka TVP Katowice Brygida Frosztęga-Kmiecik oraz ich dziecko, syn Remigiusz.
Poszukiwane osoby zostały znalezione pod stropami i ścianami, które w czasie katastrofy "złożyły się, jak domek z kart". - Musieliśmy część tych elementów konstrukcyjnych i stropów rozebrać i w pewnym momencie natknęliśmy się na te ofiary - mówili ratownicy.
Po wydobyciu z ruin poszukiwanych osób strażacy kontynuowali w nocy działania w miejscu katastrofy. - Prace powinny pójść nieco szybciej, bo nie szukamy w tej chwili konkretnych osób. Te osoby, o których mieliśmy informacje, że są zameldowane, zamieszkują, mogą przebywać w budynku - nikt nie zgłosił nam, że kogoś brakuje. Prace będą mogły postępować z większym zaangażowaniem ciężkiego sprzętu - mówili dowodzący akcją.
Pomoc poszkodowanym
W piątek, gdy zezwolili na to ratownicy, w miejsce katastrofy weszły ekipy dochodzeniowe policji z prokuratorem. Ze względu na niestabilność pozostałości budynku, miejsce cały czas obserwują przedstawiciele nadzoru budowlanego.
Prezydent Katowic Piotr Uszok zadeklarował objęcie pomocą wszystkich poszkodowanych w katastrofie. Także minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki podjął decyzję o przeznaczeniu na zasiłki celowe po 6 tys. zł dla 8 rodzin.
Sześciu rodzinom z mieszkań komunalnych zostały przydzielone mieszkania do umeblowania, otrzymały też od miasta jednorazową pomoc w wysokości 5 tys. zł. Prezydent Katowic wskazał, że pomoc dla lokatorów mieszkań własnościowych (w zniszczonej kamienicy było takich lokali 11), będzie uzależniona m.in. od tego, czy były ubezpieczone. Niezależnie jednak od tego, nawet wobec mieszkańców lokali własnościowych deklarował "zapewnienie przewidywalnego zamieszkania przez dłuższy okres czasu".
Po wypadku do trzech szpitali trafiło pięć poszkodowanych osób, wśród nich najciężej ranny i poparzony mężczyzna - do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Pacjent miał oparzone ok. 60 proc. powierzchni ciała i podejrzenie oparzenia dróg oddechowych. W piątek był operowany, jego stan lekarze oceniają nadal jako ciężki.
- Mówił, że nie wie, co się stało. To najprawdopodobniej u niego nastąpił wybuch - relacjonowała dziennikarzom jedna z lekarek. Prezydent Katowic potwierdził, że osoba ta następnego dnia miała być eksmitowana z lokalu w kamienicy, zostały tam już odcięte media.
Czworo innych lokatorów, wśród nich matka z kilkunastoletnim synem, doznało lżejszych obrażeń. Przewiezieni do katowickich szpitali, wkrótce zostali z nich wypisani.
Przyczyna wybuchu
Jeszcze w czwartek wczesnym popołudniem zastępca szefa śląskiej straży pożarnej Jeremi Szczygłowski sygnalizował, że według wstępnych ocen biegłych przyczyną katastrofy mógł być wybuch gazu. Strażak zastrzegał, że chodzi o większą ilość gazu, niż np. jedna butla. - Butla z gazem nie byłaby raczej w stanie zniszczyć trzech kondygnacji - podkreślił Szczygłowski.
Jak podał z kolei prezydent Katowic, z dokumentów wynika, że w mieszkaniu, z którego najprawdopodobniej w piątek miał być eksmitowany lokator, zakład gazowniczy odciął już instalację gazową. Uszok nie potwierdził, że to w tym mieszkaniu doszło do wybuchu. - Trzeba tu poczekać na szczegółowe ustalenia prokuratury - zaznaczył.
Śledztwo po wypadku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Śledczy przesłuchali pierwszych świadków i zabezpieczyli dokumentację budynku. W trakcie pierwszych, na razie tylko zewnętrznych oględzin, zostały zabezpieczone fragmenty instalacji gazowej budynku.
Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach zaoferowała poszkodowanym bezpłatną pomoc prawną.
Kamienica będzie odbudowana
Jak poinformował Mirosław Skórski z powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w Katowicach, zlecono wykonanie ekspertyzy dotyczącej stanu budynku, zgodnie z przepisami - na koszt wspólnoty mieszkaniowej. Po uzyskaniu zgody prokuratury kontynuowane będą prace na miejscu katastrofy, które mają doprowadzić do takiego stanu, by budynek nie stanowił zagrożenia. Według Skórskiego nie jest wykluczone, że część mieszkań będzie się jeszcze nadawała do zamieszkania.
Wojewoda śląski Piotr Litwa dodał, że ulica Sokolska w Katowicach będzie zamknięta do poniedziałku. - Ulica Chopina będzie wyłączona dłużej, bo służby muszą rozebrać część kamienicy - mówił.Prezydent Katowic poinformował natomiast, że stan konstrukcji kamienicy, w której doszło do wybuchu, jest dobry. Oznacza to, że budynek nie musi zostać wyburzony. W sobotę zacznie się demontaż niektórych elementów, m.in. klatki schodowej. Potem kamienica może zostać odbudowana.Do naszych redakcji cały czas spływają pytania, w jaki sposób pomóc poszkodowanym w wyniku wybuchu gazu w centrum Katowic. Przedstawimy miejsca, gdzie trwa zbiórka pomocy - odzieży i innych niezbędnych rzeczy.
Autor: eos / Źródło: TVN24, PAP