W sobotę witał Bronisława Komorowskiego jako działacz PO z Piaseczna, a już pięć dni później miał zarzuty korupcyjne. Teraz partia musi się tłumaczyć z Łukasza K., który może trafić do więzienia na osiem lat. Sztab prezydenta sprawę próbuje bagatelizować twierdząc, że „wychodząc na ulice i rynki”, do ludzi, Bronisław Komorowski i jego otoczenie nie ma wpływu na to, kto się obok niego znajdzie. ("Polska i świat")
- Nie zamykamy się w salach. Wychodzimy na ulice, na rynki. Nie mamy możliwości wpływania na to, kto i w jakiej formule bierze udział w tych spotkaniach - stwierdził Robert Tyszkiewicz, szef sztabu Bronisława Komorowskiego, w odpowiedzi na pytania dziennikarzy o działacza PO z Piaseczna, teraz z prokuratorskimi zarzutami, który w ub. tygodniu, pozując do zdjęć z prezydentem.
Platforma się tłumaczy
Większość polityków PO wypowiada się w podobnym tonie, bagatelizując poważną rysę, która pojawiła się na kampanii wyborczej.
- Mogę tylko powiedzieć, że nie ma „świętych krów” - stwierdził sekretarz generalny PO, Andrzej Biernat. - W każdym środowisku - zawodowym, politycznym, obywatelskim - znajdą się czarne owce - dodał z kolei Adam Szejnfeld.
W mazowieckiej PO sprawa Łukasza K. odbije się jednak większym echem. Działacz według opozycji znaczył bowiem w jej strukturach terenowych bardzo wiele. - To człowiek, który podejmował najważniejsze decyzje, także jeśli chodzi o układy koalicyjne, o to, co się działo w lokalnej polityce - wyjaśniał w rozmowie z TVN24 Jacek Sasin z PiS.
Z kolei Krzysztof Gawkowski z SLD uznał przypadek K. za symptomatyczny dla całej Platformy. - W PO „na dołach”, w powiatach i gminach sądzą, że jeżeli rządzą w kraju, to dzisiaj nie ma bata na tych, którzy będą wyłudzali, kradli - stwierdził ostro.
- Zastanawiam się, co on w ogóle robił w Platformie Obywatelskiej. Kim on w ogóle jest - pytała europosłanka PO Julia Pitera, która kampanię prezydencką obserwuje z dystansu.
Swoje zdanie na temat działacza PO wyrzuconego z partii w piątek wyraził też Zdzisław Lis, burmistrz Piaseczna, który znał go dobrze.
- Jako jego kolega powiem, że to dla nas był ogromny szok. Nie spodziewaliśmy się, że taka sytuacja może mieć miejsce. Był niezwykle aktywnym człowiekiem - powiedział.
Łukasz K. - wiceszef PO w Piasecznie - został zatrzymany w czwartek po akcji CBA zaraz po tym, gdy przyjął łapówkę w wys. 150 tys. zł od izraelskiego biznesmena. K. miał mu obiecać przekwalifikowanie pewnej działki rolnej w Piasecznie na budowlaną. Mosze T. miał ją następnie sprzedać innym biznesmenom z Izraela. Łukasz K. - jak twierdzi CBA - miał dostać za przeprowadzenie całego postępowania do końca nawet 600 tys. zł.
Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Autor: adso/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24