- Kontakt z pornografią mają już kilkuletnie dzieci, zazwyczaj bez wiedzy rodziców. Potem nastolatek, który zna tylko taki spaczony obraz seksualności i kobiety, pyta mnie, czy wypada zaproponować to dziewczynie już na pierwszej randce – podkreśla w rozmowie z Magazynem TVN24 doktor nauk medycznych Andrzej Depko, specjalista seksuolog i neurolog, tłumacząc, dlaczego tak ważna jest edukacja seksualna dzieci i młodzieży.
Od października w Sejmie toczy się dyskusja na temat obywatelskiego projektu nowelizacji Kodeksu karnego. Zakłada ona, że edukatorzy seksualni i inne osoby, których działalność obejmuje "propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej", mają podlegać karze więzienia. W czwartek sprawą edukacji seksualnej w Polsce zajął się Parlament Europejski. Po wysłuchaniu trzech rezolucji, w tym dwóch mówiących o tym, że jest to sprawa wewnętrzna kraju, europosłowie wezwali polski parlament do powstrzymania się od przyjęcia nowelizacji.
13 listopada swoją premierę miała książka dziennikarki Dellfiny Dellert i doktora nauk medycznych Andrzeja Depko "Zbrodnia i seks. Kim są i jak działają przestępcy seksualni". W rozmowie z Magazynem TVN24 specjalista seksuolog i neurolog, a także biegły sądowy, wyjaśnia, dlaczego tak ważna jest edukacja seksualna i czym grozi jej zaniedbanie wśród młodzieży.
Estera Prugar: jakiej wiedzy na temat seksualności brakuje w Polsce najbardziej?
Dr n. med. Andrzej Depko: Niewiedza generalnie wiąże się z tym, że u nas nie edukuje się - w takim szeroko pojętym stopniu - o seksualności w zakresie praw, obowiązków czy informowania o tym, co nas może w życiu spotkać i jak się wtedy zachować. O tym, że seksualność jest nie tylko radością, ale może być również źródłem traumy i zagrożenia, a my nigdy nie możemy o tym zapominać, bo ta nasza ufność w to, że wszyscy są jednakowo fajni, nie sprawdza się. Musimy stosować zasadę ograniczonego zaufania, ponieważ są ludzie, którzy mają różnego rodzaju problemy i w określonych warunkach mogą zachować się w sposób przez nas niepożądany. A nie wiemy o tym, bo edukacja seksualna sprowadza się do trywialnych dyskusji o tym, czy karać, czy nie karać edukatorów seksualnych. W związku z tym wychowujemy kalekie społeczeństwo i nikt się nad tym nie próbuje zastanowić.
Jak w więc wygląda w Polsce dojrzewanie seksualne młodzieży?
To jest dosyć duży problem, który dotyczy właśnie braku edukacji seksualnej młodego człowieka. Załóżmy, że chłopak ma 12 lat, wyjmuje swój telefon komórkowy, otwiera w nim przeglądarkę internetową, wybiera opcję "grafika" i wpisuje synonim słowa "stosunek", którym najczęściej posługują się młodzi ludzi. I co się okazuje? Wyświetla się mnóstwo zdjęć i filmów, w których prezentowany jest nieprawidłowy obraz seksualności, a także kobiety – jeśli chodzi o jej wygląd, potrzeby, zachowania i reakcje. I taki 12-latek nie ma jak tego skorygować. Nagle dostaje informacje, że kobiety uwielbiają to robić, nie mają żadnych zahamowań, są dostępne z właściwie każdej strony i zawsze będą zadowolone. Później zaczyna spotykać się z koleżanką, która w jego głowie jest już uprzedmiotowiona i zaszufladkowana - jest taka sama, jak te, które oglądał w wieku 12, 13 i 14 lat.
Czy zdarza się, że po pornografię sięgają dzieci w wieku 12 lat?
O wiele wcześniej, na przykład od kiedy na komunię dostają smartfona. A konsekwencje wieloletniego, nieprawidłowego kształtowania obrazu seksualności, gdzie nie ma słowa o emocjach, odpowiedzialności oraz granicach, są ogromne. U niektórych później będzie pojawiać się pewna patologia osobowości - może na przykład pojawić się potrzeba karania. Powstanie w nich ten odwieczny model Madonny i ladacznicy, który sprowadza się do tego, że skoro kobieta nie jest święta, to znaczy, że jest ladacznicą, więc trzeba ją ukarać.
Czy uważa pan, że seksualność kobiet jest ograniczana?
Z jednej strony mamy mechanizmy psychofizjologiczne, w który wyposaża kobiety Matka Natura. Jeżeli są one sprawne, to sprawiają, że wymagania stawiane mężczyznom mogą być bardzo duże. Natomiast z drugiej strony - mechanizmy społeczno-kulturowe, które kształtują nasze podejście do seksualności, są nastawione na represjonowanie kobiet. W związku z tym wiele z nich nie jest w stanie w pełni rozwinąć swojego potencjału. Żeby tak się mogło stać, proces rozwoju musi przebiegać bardzo harmonijnie. Etapy muszą być komplementarne, a jeżeli już na jednym z wcześniejszych pojawi się problem, kiedy na przykład ojciec będzie wmawiać córce, że seks jest złem, wtedy ona zacznie dojrzewać w wewnętrznym rozdarciu.
W jakim sensie?
Zaczną pojawiać się hormony i młoda kobieta mogłaby wejść na drogę pełnego rozwoju, ale cały czas słyszy, że to zło i nic dobrego z tego nie wyniknie. Pojawia się strach i lęk przed seksualnością. Lęk przed tym, że ktoś ją zostawi, przed etykietami – tu możemy sobie wstawić odpowiednie słowa. Mężczyźni uwielbiają to robić. Z jednej strony pragną kobiet "rozwiązłych", ale gdy taką spotykają, to natychmiast mają szereg etykietek. Ojcowie mówią: jak się rozejdzie, jaka jesteś, to nikt cię nie będzie chciał. Dodatkowo jeszcze możesz zajść w ciążę (i wtedy już tym bardziej nikt cię nie będzie chciał). Zarazisz się czymś i tak dalej. Przez to wszystko dziewczynki od 12. roku życia, a czasami wcześniej, odbierają szereg komunikatów, z których wynika, że bycie kobietą to po prostu gehenna, a już szczególnie w obszarze seksualnym.
Jaką rolę w wychowaniu seksualnym odgrywa religia?
Jej rola polega na tym, że pielęgnuje dwa tysiące lat swojej tradycji, w tym negatywnego podejścia do seksualności. Seksualność jest obszarem, dzięki któremu można kontrolować drugiego człowieka – kiedy mu się ją zabierze, można go mieć całkowicie pod kontrolą. W związku z tym nie edukujemy i wpędzamy w kompleksy. Co taki kilkulatek, idąc do pierwszej komunii świętej, wie na temat tego, czym jest grzech nieczystości? Przyzna się, że nie mył zębów. W szkole nie ma lekcji edukacji seksualnej, nie wie, co to jest kontakt seksualny, a ktoś go dopytuje o grzech nieczystości. Kościół nie nadąża za wiedzą. Pielęgnuje się i hołubi zakazy, wynoszone wręcz do dogmatów, nie zdając sobie sprawy, że dzisiejszy świat funkcjonuje już zupełnie inaczej. Część ludzi będzie z tego powodu cierpiała.
W jaki sposób?
Efekt jest taki, że do poradni seksuologicznej zgłaszają się ludzie, którzy mają nieskonsumowane związki małżeńskie po dwa, cztery czy pięć lat. To, co im wpojono do głowy, nie wyparowuje w momencie, w którym odejdą od ołtarza i wybrzmi Marsz Mendelssohna. Wychodzą ze świątyni i w głowach nadal mają swoje ograniczenia. Później na weselu wszyscy mówią, że jest czas na oczepiny, więc mają iść. Wchodzą do sypialni, ale dalej są więźniami własnych zahamowań. Mija rok, półtora i ta sama rodzina, która kiedyś zabraniała, teraz pyta: czemu nie jesteś w ciąży? Przy każdej okazji dodatkowo wpędzani są w ślepy zaułek, bo komu oni mają opowiedzieć o problemie ze skonsumowaniem związku? Nikt się nad tym nie zastanawia. A jak już się zdecydują poprosić o pomoc, to słyszą: walnij sobie kieliszek wina, pomoże ci. To jest taka typowa rada.
Internet w tej chwili jest dostępny właściwie wszędzie i coraz trudniej mieć kontrolę nad tym, co dziecko w nim ogląda. W jaki sposób i jak prowadzona edukacja seksualna może pomóc w przeciwdziałaniu szkodliwych dla rozwoju dziecka treści?
Od małego powinniśmy wiedzieć, że ludzie się różnią między sobą, że różni nas płeć. Ona powoduje, że jesteśmy wychowywani do pełnienia określonych ról społecznych, które nie determinują nas na całe życie, bo później mamy prawo wyboru tego, jak chcemy funkcjonować. To, że nasze życie seksualne z czasem będzie zmieniać się pod wpływem zmiany naszego stanu zdrowia, bo ono na przestrzeni lat się zmienia - od piątego do 75. roku życia. W związku z tym i seksualność będzie się zmieniać. To, że rzeczy pokazane na smartfonie są bajką dla dorosłych, bo życie seksualne wcale tak nie wygląda. Mądry edukator będzie wyprzedzać szkody, które będą się pojawiać zupełnie niezależnie od nas, bo nie mamy nad nimi kontroli. Musimy się uczyć odpowiedzialności za drugiego człowieka. Empatii. Zrozumienia odmienności funkcjonowania drugiej płci, bo nie różnimy się wyłącznie narządami, ale również emocjami, spojrzeniem na świat, wrażliwością estetyczną i erotyczną. Możemy mieć różne potrzeby. Tego się z filmów nie dowiemy, a do nich mamy najłatwiejszy dostęp.
Czyli nie ma czegoś takiego, jak za wczesna edukacja seksualna?
Prawda jest taka, że istotami seksualnymi jesteśmy od chwili urodzenia aż do śmierci. Co prawda w wieku 50, 60 lat pewne funkcje mogą już szwankować i popęd może się zmniejszyć, ale istotami seksualnymi jesteśmy cały czas – zdolność do przeżywania orgazmu kobiety mają nadal zachowaną, pomimo tego, że mają mniej hormonów. Dlatego trzeba to jasno uświadomić ludziom: seksualność jest częścią funkcjonowania nas jako istot ludzkich. Ona nas ucywilizowała tak naprawdę. Przestaliśmy być zwierzętami, które zbliżają się do siebie w okresie rui po to, żeby złożyć nasienie i przestać się tym dalej interesować. W filmie "Walka o ogień" pokazane jest, że w momencie, w którym ludzie zaczęli patrzeć sobie w oczy w trakcie kontaktu seksualnego, weszli na zupełnie inny poziom relacji. A teraz staramy się od tego odciąć. Nie bójmy się, że jeżeli będziemy o tym rozmawiać, to nagle rozbudzimy zainteresowania seksualne – one pojawią się same, u jednych wolniej, u drugich szybciej. To naturalny proces. Myśl, że jeśli wycofamy lub okroimy edukację seksualną, to młodzież będzie interesować się wyłącznie motylkami, jest nieprawdą.
Jakie szkody lub zaburzenia może wywołać brak edukacji seksualnej?
Na przykład lęki. Problemy z nawiązywaniem relacji z drugą płcią lub własną, w zależności od orientacji, bo trzeba jasno powiedzieć, że poza tożsamością seksualną istnieje również orientacja, która jest uwarunkowana biologicznie i jest niezmienna. Że mamy potem lęki przed nawiązywaniem i budowaniem relacji. Zablokowanie przyjemności: owszem, uprawiam seks, ale pojawia się problem dysocjacji – odcięcia. Somatycznie ciało jest niby sprawne, ale na poziomie głowy nie odczuwa przyjemności. To z kolei oczywiście będzie powodowało frustrację, co po pewnym czasie może spowodować unikanie kontaktów seksualnych w ogóle. Część ludzi będzie raniła drugą stronę. Dla przykładu, co ja mam zrobić, kiedy 15-latek pisze do mnie maila, w którym pyta, czy na pierwszej randce mogę zaproponować dziewczynie seks analny? Co ja mam mu odpowiedzieć? To pokazuje, że pewne zmiany już się w nim dokonały. Jeżeli zastanowimy się nad tym, że on na pierwszej randce chce składać taką propozycję, to zrozumiemy, co on w ogóle wie na ten temat i skąd.
W nowej książce mówi pan również, że zaburzenia seksualne, takie jak pedofilia, mogą pojawić się nawet u osób, które przez całe wcześniejsze życie funkcjonowały prawidłowo. Jak to możliwe?
Może się tak zdarzyć na przykład kiedy mamy pewne predyspozycje osobowościowe, które powodują, że mamy problemy z internalizacją (przyjmowaniem – red.) norm społecznych. Dla przykładu: ktoś uważa, że jeśli ukradnie się coś z miejsca pracy, to nie jest kradzież, ale kombinowanie. Osoba, która ma taką podwójną moralność, jednocześnie w sferze seksualnej umie się kontrolować, a w miarę upływu lat, gdy z różnych powodów przestanie być sprawna i pojawią się trudności z zaspokojeniem potrzeb dojrzałej partnerki lub lęk przed odrzuceniem, może ukierunkować swój popęd w kierunku osób małoletnich. Bo łatwiej nimi manipulować i nie potrzeba przy nich zbyt wielkiej sprawności.
Jak edukacja seksualna może pomóc w takich sytuacjach?
Niestety, ciągle wychowujemy dzieci w ten sposób, że mają się podporządkować osobie dorosłej. Mają słuchać dorosłych, bo oni wiedzą lepiej. A nikt nie mówi o tym, że dorośli z założenia mogą chcieć skrzywdzić dziecko. Nie uprzedza się dzieci przed tym.
Z czego w takim razie według pana bierze się pomysł na zmiany w polskim prawie, które potencjalnie mogą doprowadzić do karania edukatorów seksualnych?
Kiedy wprowadza się jakąś nową ustawę, to - na całym świecie tak się dzieje – są jakieś grupy, lobby, które chciałyby, aby taka ustawa weszła. Mają jakieś interesy, które ona załatwi. Zastanówmy się, potrzeby jakiego lobby zostaną zaspokojone, jeżeli znikną edukatorzy seksualni i dzieci nie będą uprzedzane o tym, że istnieje coś takiego jak pedofilia? Na czyją rzecz taka ustawa będzie pracować? Kto na tym skorzysta? Tylko i wyłącznie pedofile, nikt inny.
Autor: Estera Prugar
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock