Hanna Derda-Nowacka od 30 lat walczyła o odzyskanie ziemi, którą jej rodzinie zabrały komunistyczne władze na mocy dekretu Bieruta. Walka z urzędnikami przypominała walenie głową w mur. W końcu przyniosła efekt.
Hanna Derda-Nowacka o dwa tys. metrów kwadratowych na Ochocie walczy od 30 lat. Teren, na którym mieści się dziś Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe, został odebrany jej rodzinie na mocy Dekretu Bieruta. Były dziesiątki protestów i setki odwołań.
"To wykańczanie psychiczne"
Trzy lata temu warszawscy urzędnicy w końcu wydali decyzję o zwrocie ziemi. Jednak przez 36 miesięcy decyzji w życie nie wcielono.
Opieszałość urzędników dwukrotnie ukarał już Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Państwo musiało rodzinie Derdów zapłacić niema 100 tys. złotych nawiązki.
Derda-Nowacka regularnie próbowała rozmawiać z władzami warszawskiego Biura Gospodarowania Nieruchomościami. Bezskutecznie. Nie pomogła także obecność reportera TVN24, z którym nie chciano rozmawiać. - To co robią z nami urzędnicy to jest takie wykańczanie psychiczne - komentuje kobieta.
"Sprawiedliwości stało się zadość"
Kilka dni po wizycie Derdy-Nowackiej z reporterem TVN24 w urzędzie pojawiła się nadzieja. Władze Warszawy zaprosiły jej rodzinę na rozmowę. Po 30 latach przyniosła przełom. - Osiągnęliśmy consensus - przyznał Jacek Wojciechowicz wiceprezydent Warszawy.
Derda-Nowacka w ciągu kilku tygodni ma odzyskać większość majątku. - Sprawiedliwości stało się zadość - przyznaje kobieta
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24