Jarosław Kaczyński przyznał, że w czerwcu zeszłego roku telefony komórkowe w okolicach kancelarii premiera były zagłuszane. Ale - jak twierdzi - nie wynikało to z protestu pielęgniarek. - Przyczyną było bezpieczeństwo państwa - stwierdził Jarosław Kaczyński.
- Były takie momenty, że komórki pielęgniarek były zagłuszane, ale to niekoniecznie było związane ze strajkiem. Były inne przyczyny tego rodzaju działań - powiedział Jarosław Kaczyński w Łodzi. Jakie przyczyny były premier miał na myśli? "Na przykład bezpieczeństwo państwa", ale o szczegółach nie chciał mówić. - Jeżeli chodzi o sytuację, gdy jakaś grupa dopuszcza się przestępstwa, a okupowanie gmachu publicznego jest przestępstwem, to mogą być podejmowane różne działania. (…) - stwierdził tylko.
Pielęgniarki do wyjaśnienia
Były szef rządu wyraził też nadzieję, że decyzje podejmowane podczas protestu pielęgniarek zostaną wyjaśnione w odpowiednim postępowaniu. - Wtedy zobaczymy, czy ktoś dopuścił się przestępstwa – dodał. Kaczyński odniósł się w ten sposób do wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, który zapowiedział, że gdyby okazało się, że to urzędujący wówczas premier Jarosław Kaczyński wydał polecenie o zagłuszaniu, "można by rozpatrywać to jako przekroczenie uprawnień", co jest zagrożone karą pozbawienia wolności.
"Nie każdy się nadaje"
- Oświadczenie ministra Ćwiąkalskiego, to nowa jakość w życiu publicznym. Mówienie o uwięzieniu szefa największej partii opozycyjnej, to coś takiego jeszcze się nie zdarzyło – powiedział Kaczyński, dodając, że minister sprawiedliwości "jest pierwszym, który powinien odejść z tego rządu".
Były premier ocenił również 100 dni rządów Donalda Tuska. Według niego, nie każdy nadaje się na szefa rządu. - Jeśli Tusk doprowadza do tego, że Senat się musi rozejść, bo nie ma pracy, Sejm praktycznie nie ma co robić, to należy zapytać, czy Tusk nadaje się na premiera – powiedział.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24